https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Światło na Wiejskiej!

Wasz Makler

     Naprawdę, proszę Państwa, mam już - jak wszyscy prócz samych polityków - dosyć bogoojczyźnianego bicia piany. NIK-i, raporty ministerstwa skarbu, wzajemne oskarżenia, setne (jubileuszowe zdaje się) zjednoczenie prawicy, lepperiady, czterdziestotysięczne zarobki kierowcy prezesa KGHM Miedź Awuesowska - oto czym dziś żyje naród w środku Europy. I byłem już gotów napisać felieton o pupie panny Maryni, gdyby nie pewna dyskusja, polityczna oczywiście.
     Oto Senat III RP debatował parę dni temu o... "moralności w działaniach polityków ostatnich dziesięciu lat". Dobry Boże, to chyba jakiś żart?! Gdyby serio potraktować tę - nie bójmy się tego słowa - debatę parlamentarną, to należałoby zacząć od rozwiązania Sejmu i Senatu. Od zaraz. I wówczas dopiero warto zacząć rozmawiać o moralności polityków. Mamy bowiem taką sytuację: w parlamencie jest połowa politycznych naturszczyków, co to prosto z blokady bądź prokuratury trafili na Wiejską. Czterdzieści procent to starzy wyjadacze, weterani średnio pięciu - ośmiu kanapowych partii, albo tacy, co to z równą swobodą radzili sobie w PRON, Pax, PZPR, jak w ZChN, UW czy PO. Pozostałych dziesięć procent to ludzie, którzy naprawdę chcą zrobić coś dobrego, ale nie mogą lub nie potrafią.
     Niezwykle interesujące są jednak wnioski, do jakich doszli senatorowie Najjaśniejszej. Po pierwsze: polityk, jak żona Cezara, powinien być poza wszelkimi podejrzeniami. Dalej: powinien być przyzwoity, bezinteresowny, wywiązywać się z przedwyborczych obietnic, być ideowym i nie zmieniać jak rękawiczki przynależności partyjnej. Następnie: polityk musi czuć się odpowiedzialny za losy państwa i obywateli, mieć wiedzę w głowie, a wrażliwość w sercu. Powinien być również: doświadczony, odważny, nie może przyjmować dowodów wdzięczności, musi walczyć z korupcją i hołdować postawie "być" a nie "mieć" oraz nie liczyć tylko na zdobywanie głosów.
     Czytając o senackiej debacie o moralności polityków III Rzeczypospolitej poczułem się jak Staś Wokulski z "Lalki" Bolesława Prusa. Uczeń pewnego liceum napisał o nim tak: "Stanisław wrócił z Paryża do Warszawy, ale długo nie mógł wrócić do siebie." Jednak musimy pamiętać, że politycy - także jak Wokulski - "cały czas trzymają twardą ręką swoje interesy".
     No więc była to piękna debata, naprawdę piękna. Ale w takim razie kto zgasi światło na Wiejskiej?

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska