Do zdarzenia doszło w kościele (a raczej: na kościele) w Oławie na Dolnym Śląsku.
Miała być msza, a po niej niespodzianka. Ci, którzy niespodziankę dla dzieci szykowali, sami byli w szoku, bo takiej niespodzianki nie spodziewali się. W życiu!
Otóż Mikołaj i anioł mieli plan: zjechać na linie z dzwonnicy. Aniołowi się udało raz, dwa, ale Mikołaj miał kłopoty. Zjechał tylko parę metrów i utknął kilkanaście metrów nad ziemią.
Okazało się, że broda wkręciła się Świętemu w mechanizm. Skutek? Gość w czerwonym kubraku powiewał na kościelnej wieży jakieś pół godziny. Z pomocą przyszedł znajomy anioł. Sam nie dał rady, więc zawołał straż pożarną. (pio)