- Podobno nie chciał pan uwierzyć, że fiat seicento z Zimowej Mocnej Gry trafił do pana?
- "Gazetę Pomorską" znam od zawsze, bo jeszcze zanim się urodziłem, była w domu prenumerata. Za żoną przyszedłem do Sępólna z wioski pod Barcinem i też musiałem mieć "Pomorską " w prenumeracie. Od początku skreślam numerki w Mocnej Grze, ale nic nie wygrałem. A tu taki szok. Na początku myślałem, że to żart znajomych. A tu okazuje się, że to mnie wylosował ten chłopiec z całego stosu kuponów.
- Pierwszy raz przytrafia się panu konkursowa wygrana?
- Tak, ja nigdy niczego nie wygrałem. Szkoda, ze mama nie żyje, bo to dopiero druga wygrana w mojej rodzinie. 46 lat temu mama w "Łuczniczce" skreśliła szóstkę i kupiliśmy za to pralkę "Franię" i telewizor Rubin 102. To był pierwszy telewizor we wsi, więc wszyscy traktowali nasz dom jak świetlicę. A teraz ja wygrałem seicento z "Pomorskiej".
- Ma pan już auto i to zaledwie trzyletnie. Co pan zrobi z seicento?
- Ponoć szczęścia się nie sprzedaje. Mam syna Michała i córkę Anię. Ona ma prawo jazdy, ale ja wychodzę z założenia, że dziewczyna ma się uczyć, a nie jeździć. Trochę dam jej tym autkiem pojeździć, bo jest mniejsze.
lewandowski
Szczęścia się nie sprzedaje
Rozmawiała i fot. Marietta Chojnacka

Z Markiem Lewandowskim z Sępólna, który w Zimowej Mocnej Grze wygrał fiata seicento.