Mieszkańcy bloku przy ul. Sandomierskiej 31 na Kapuściskach mają kłopot ze szczurami. - To dzieje się od wakacji 2019 - opowiadają. - Pół roku temu szczury zaczęły pokazywać się w okolicy, głównie na chodnikach i trawnikach. Najpierw biegały po zmierzchu. Teraz stały się śmielsze i pokazują się też w ciągu dnia. Plus taki, że nie w naszych piwnicach i mieszkaniach. Na razie do budynku nie weszły.
Marne to jednak pocieszenie. - Gryzoni przybywa, takie mamy wrażenie - twierdzą lokatorzy z Sandomierskiej. - Grasują przede wszystkim przy śmietniku. Niektórzy sąsiedzi przyczyniają się do tego. To dlatego, że śmieci, zamiast do kontenera, wysypują pod pojemnikiem. Gryzonie żywią się resztkami jedzenia, więc się gromadzą.
Mieszkańcy bloku przy ul. Sandomierskiej 31 na Kapuściskach nagrali wideo.
Gryzoń pod nogami
Ktoś inny dopowiada: - Bywa, że wieczorem, idąc wynieść śmieci, pod kontenerem kryje się kilkanaście szczurów. Czasem przebiegną pod nogami. Niejeden lokator, nawet dorosły facet, boi się wysypać odpady do pojemnika, tyle tego jest. Szczury podgryzają części samochodowe od spodu.
Dalej: - Mysz nie zaatakuje, ale szczur jest w stanie to zrobić, gdy wyczuje zagrożenie. A przecież zbliżający się do jego terenu człowiek właśnie jest zagrożeniem.
Jedna z mieszkanek bloku wspomina okropny widok: - Na trawniku leżały dwa martwe koty z odgryzionymi ogonami. Sprawka szczurów.
Czytelnicy narzekają na brak zdecydowanej reakcji ze strony swojej spółdzielni. - Regularnie, od lata, zgłaszamy sprawę szczurów, ale pracownicy spółdzielni niewiele w tym zakresie zdziałali - oceniają teraz mieszkańcy.

Okiem Kielara odc. 14
Blok przy Sandomierskiej 31 należy do zasobów Robotniczej Spółdzielni Mieszkaniowej Jedność. Pracownica administracja zna problem. Podkreśla, że sprawa nie dotyczy tylko bloku nr „31”, ale całej okolicy, chociaż przy tym budynku gryzoni jest najwięcej.
Na zewnątrz
- Wcześniej też był kłopot, ale wtedy szczury ulokowały się w kontenerze z używaną odzieżą - wyjaśnia. - Przez pewien czas był spokój, ale problem powrócił. Ostatnio nie widziałam szczurów. Mieszkańcy jednak zgłaszają nam kolejne interwencje.
Administratorka kontynuuje: - Gdyby szczury pokazywały się na tzw. powierzchni zamkniętej, czyli przykładowo w piwnicach, byłoby łatwiej je zwalczyć. Można by wówczas zastosować pułapki czy lepy. W tej sytuacji natomiast szczury biegają po dworze. Nie ma jak zawiesić lepu. Nie możemy też wystawić pułapek, ponieważ w te mogłyby dać się złapać inne zwierzęta.
Potrzeba czasu
Nasza rozmówczyni zaznacza, że spółdzielnia jest w stałym kontakcie z firmą deratyzacyjną. - Na razie jej przedstawiciele przekonują, że trutki, które wystawiamy w pojemniczkach, powinny zadziałać. Zdecydowaliśmy o systematycznym, cotygodniowym, uzupełnianiu tychże pudełek. Musimy poczekać, aby stwierdzić skuteczność trutek. Jeśli szczurów nie ubędzie, pracownicy deratyzacji poszukają innych sposobów.