MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szef rady kryje ciechocińskiego rajcę Macieja Bartoszka

Dariusz Knapik
Maciej Bartoszek
Maciej Bartoszek fot. archiwum
Od miesięcy szef ciechocińskiej rady chroni jednego z rajców przed stratą mandatu. Łamiąc przy tym prawo i lekceważąc kolejne polecenia wojewody.

Ponad rok temu wojewoda polecił szefom rad gmin, miast i powiatów by sprawdzili, czy rajcy nie łamią przepisów grożących stratą mandatu. Dopiero w pół roku później przewodniczący ciechocińskiej rady Jerzy Sobierajski dopatrzył się, że należy zbadać sprawę radnego Macieja Bartoszka. W uzdrowisku było publiczną tajemnicą, że piastował on funkcję wiceprezesa Klubu Sportowego "Zdrój", który egzystuje głównie dzięki miejskim dotacjom.

Wojewoda traci cierpliwość

Ekspertyza - zlecona niezależnej kancelarii prawnej - była jednoznaczna: Bartoszek złamał ustawowe zakazy i powinien stracić mandat. Na początku roku. Sobierajski zawiadomił o tym wojewodę. Stwierdził m.in, że w opinii prawników, podjęcie stosownej uchwały rady będzie jedynie formalnym stwierdzeniem faktów. Wojewoda polecił mu więc, by sprawą zajęła się rada i uchwaliła swoje stanowisko.

Sobierajski odczekał dwa miesiące i napisał do wojewody, by to... jego prawnicy osądzili Bartoszka. Nie krył też wątpliwości, czy aby na pewno obowiązek stwierdzenia wygaśnięcia mandatu spoczywa na ciechocińskiej radzie. Wojewoda odpisał mu stanowczo, że zgodnie z prawem sprawę musi najpierw ocenić rada. Dał na to czas do 22 maja. Sobierajski schował jednak dokumenty na samym dnie biurka.

W tym tygodniu wojewoda wezwał pisemnie przewodniczącego, by dopełnił nałożone na niego przez prawo obowiązki. Przypomniał też, że w razie dalszej bezczynności, może sam wydać tzw. zarządzenie zastępcze o pozbawieniu mandatu. Sobierajski nie bardzo się tym przejął. Na przyszły tydzień zaplanował ostatnią przed wakacjami sesję, ale sprawy Bartoszka nie ma w jej porządku obrad.

Nam pisać zakazano

- Nie jest prowadzone żadne postępowanie dotyczące pana Bartoszka, proszę nic na ten temat nie pisać - żąda Jerzy Sobierajski. W końcu przyznaje enigmatycznie, że "sprawa została odłożona". Przypominam więc, że wojewoda kazał ją załawić do 22 maja.

- Po prostu dochodzę do wniosku, że to jest za krótki okres do końca kadencji i ja raczej tej sprawy nie będę poruszał - oświadcza przewodniczący. Pytam, czy wie, że w ten sposób łamie prawo? Radny z sąsiedniego Aleksandrowa, któremu postawiono dosłownie identyczne zarzuty, stracił mandat w niespełna dwa miesiące. A w kurorcie może sobie spokojnie dotrwać do końca kadencji?

- Ja nie uważam, że to jest łamanie prawa! On pełnił swą funkcję tylko dwa miesiące - twierdzi przewodniczący. Przypominam mu więc o wypisach z rejestrów sądowych, które sam przesłał wojewodzie. Wynika z nich, że dopiero w lipcu ub. roku radny zrzekł się tej funkcji. A ustawa nakazuje zrobić to do trzech miesięcy po wyborach.

- Nic w tej chwili panu nie odpowiem - słyszę w słuchawce.

To jest polityczny atak...

Radny Bartoszek też początkowo przekonuje mnie, że już od dwóch lat nie ma go w "Zdroju". Potem przyznaje, że może jednak ustąpił dopiero w lipcu ubr. Podkreśla, że swoją funkcję pełnił całkowicie społecznie. Jeśli naruszył prawo, gotów jest ponieść wszelkie konsekwencje. Sam na sesji pytał szefa rady o swoją sprawę, ale nie padła odpowiedź, kiedy doczeka się ona oficjalnego rozstrzygnięcia.

Zdaniem Bartoszka atak na jego osobę ma jednak typowo polityczne powody. Jako radny nieustannie patrzy bowiem władzy na ręce, zadaje wiele niewygodnych pytań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska