W Szkole Podstawowej im. Jana Pawła II w Rychławie uczy się obecnie 46 dzieci. Jak na ironię, ma ona być zamknięta dokładnie w 100 rocznicę swojego istnienia, czyli z końcem tego roku szkolnego.
Według danych USC, liczba uczniów w Rychławie rokuje tendencję zwyżkową. Włączając 6-latki, które niebawem mają zasilić szeregi podstawówek, w 2014/2015 będzie to już 71 dzieci, a w 2016/2017 - 83.
Najwięcej na pensje
Mimo to, władzie gminy Nowe, decyzję o likwidacji placówki tłumaczą głównie względami ekonomicznymi: do jednego ucznia gmina musi dopłacać 13,5 tys. zł. Subwencja otrzymana na rok 2011 to 57 proc. kosztów funkcjonowania szkoły, pozostałe 43 proc. dokładane jest z budżetu gminy. - Najwięcej wydajemy na pensje nauczycieli, około 81 proc., wydatki rzeczowe stanowią 15 proc., fundusz socjalny 4 proc., a dokształcanie nauczycieli 0,03 proc. - uściśla zastępca burmistrza Zbigniew Lorkowski.
Mieszkańcy Rychławy są oburzeni. - Gmina chce zyskać pieniądze kosztem naszych dzieci! Za nic ma to, że w naszej szkole czują się one jak w rodzinie. Uczą się w małych klasach. Każdy jest dopilnowany, nauczyciel jest tu autorytetem. Boimy się, że w Nowem, w zbieraninie 500 osób, nasze dzieci zagubią te wartości - tłumaczą rodzice. Ich żal potęguje fakt, że włożyli serce w wystrój szkoły. - Ławki na boisku szkolnym i chodniki zrobiliśmy własnymi rękoma - przekonują.
Dzieci z Rychławy spędzają także w szkole czas wolny. Co roku organizowanych jest tu wiele imprez, m.in. dzień dziecka. Biorą w nich udział nie tylko uczniowie, ale też mieszkańcy. - Kto dowiezie nasze dzieci na popołudniowe zajęcia pozalekcyjne do Nowego? - pytają rodzice. - Nie wszyscy mają samochód.
Są też inne argumenty. - Obowiązkiem gminy jest prowadzenie szkół. Po co więc gmina dofinansowuje stowarzyszenia, skoro brakuje jej pieniędzy na szkołę? Wystarczy obniżyć diety radnych i już będzie więcej pieniędzy. Kiedyś dieta liczyła 50 zł, teraz 450 zł, a przewodniczący ma nawet 550 zł! - wylicza Jerzy Kurek, którego wnukowie uczą się w szkole w Rychławie.
Rychławiacy mają też inny pomysł. - Dzieci z Gajewa, zamiast do Nowego, można dowozić tutaj. Jest bliżej. Wtedy byłoby więcej uczniów - przekonują.
Nieugięta gmina
Jednak gmina jest nieugięta. Jedyna alternatywa, jaką proponują nowskie władze, to utworzenie szkoły społecznej, co musiałoby spocząć na barkach jakiegoś stowarzyszenia. - Oddamy bezpłatnie budynek, przekażemy subwencję, zapewnimy dopłatę z budżetu gminy oraz pomoc księgową w prowadzeniu spraw kadrowych - deklaruje Lorkowski.
- Byłam w szkole społecznej, aby zobaczyć czy podołamy temu zadaniu. Jednak 100 tys. zł, które mamy otrzymać od gminy to za mało. Potrzeba jeszcze około 250 tys. zł. Żyjemy w biednym środowisku. Do kogo się zgłosić o stałe dofinansowanie? - pyta dyrektorka szkoły Maria Koniarska.
Los szkoły rozstrzygnie się podczas najbliższej sesji rady miejskiej. Wcześniej mieszkańcy chcą się jeszcze spotkać z radnymi, bo na ostatnim spotkaniu z władzami miasta nie pojawił się żaden z nich. Jeśli radni zdecydują się zamknąć szkołę, większość rodziców deklaruje, że nie wyśle dzieci do szkoły w Nowem, tylko do SP Kamionka w województwie pomorskim.
Do sprawy wrócimy.