- Jesteśmy w stanie przebadać 300 osób i na pewno tyle się znajdzie - powiedział nam Marcin Ostajewski, który pod hasłem "Szpik city" od trzech lat koordynuje na uniwersytecie inicjatywę. Akcja, początkowo znana jako "Toruńska kropla życia", przez Fundację na rzecz Hematologii organizowana jest już po raz szósty.
Małe szanse
- Dowiedziałam się o tym z plakatu, który wisiał na uczelni, a potem weszłam na stronę internetową akcji - mówi Agnieszka Obłąk - studentka konserwacji i malarstwa.
Tomasz Rękawek - student informatyki dodaje: - Dziś poświęciłem na to półtorej godziny, być może w przyszłości trzeba będzie jeden dzień poleżeć w szpitalu. To wszystko. A dzięki temu komuś mogę uratować życie.
Każdy, kto przyszedł do auli najpierw musiał wypełnić dwa kwestionariusze - jeden typowo zdrowotny, a drugi o włączenie do bazy potencjalnych dawców szpiku.
Badania polegały na pobraniu niewielkiej ilości krwi, która następnie w laboratorium w Warszawie zostanie poddana analizie antygenów zgodności tkankowej (HLA).
Dopiero potem, czyli w ciągu kilku miesięcy, dane dawców będą włączone do rejestru. Spośród tych zarejestrowanych w czasie badań w Toruniu jedna osoba została już faktycznym dawcą szpiku. Dlaczego tak mało? Bo jest tylko na to 1 proc. szansy.
Marcin Ostajewski wyjaśnia: - Mniej więcej jedna na 10 tys. osób ma takie antygenty, które pozwalałyby na przeszep.
Początek nowego
W Szpitalu Miejskim oddział hematologii powstał siedem lat temu i właśnie wtedy okazało się, że największą potrzebą dla chorych na białaczkę jest rozbudowa polskiego banku szpiku kostnego.
Prezes fundacji dr Małgorzata Całbecka mówi: - Wielu pacjentów może być wyleczonych, tylko wtedy, kiedy zostanie im przeszczepiony szpik, a ściśle mówiąc komórki krwiotwórcze, które będą dla nich zaczątkiem zdrowego szpiku.
Sam zabieg nie jest bolesny, odbywa się w dwojaki sposób: przy znieczuleniu ogólnym poprzez kilka drobnych nakłuć w kość biodrową lub, dla bojących się znieczulenia, przez drobne wkłucia w łokieć.
Warto poczekać
Karola Szczepanka - studenta geografii spotkaliśmy wczoraj na końcu kolejki. Czekał niezrażony jej długością.
- Uważam, że warto na to poświęcić czas. Od dwóch lat jestem dawcą krwi, a teraz jest szansa, żeby bezpośrednio uratować komuś życie - wyjaśniał.