Na badanie do toruńskiego szpitala na Bielanach skierowanie dostała od swojego lekarza pani Kamila z Torunia (imię na prośbę zmienione). Jest w dziewiątym miesiącu ciąży, ma zdiagnozowaną cukrzycę. - Nie było to badanie na życzenie - podkreśla ciężarna. - Dlaczego więc szpital chciał pobrać ode mnie za badanie 30 zł? Jestem przecież ubezpieczona i miałam zlecenie - dziwi się i przyznaje, że nie rozumie zasad, którymi kieruje się placówka na Bielanach.
Na położniczej izbie przyjęć usłyszała, że nie zwalnia z opłaty i koszt wykonania KTG pokryje z własnej kieszeni.- Najlepiej udać się do swojej przychodni i swojego lekarza i tam wykonać zapis, ponieważ obecnie oddział położniczo-ginekologiczny jest przeludniony i na położniczej izbie przyjęć wykonują badanie pacjentek z oddziału patologii ciąży - relacjonuje rozmowę z personelem.
- W mojej przychodni, niestety, nie ma sprzętu do zapisu KTG - ubolewa ciężarna.
Przeczytaj również: W kole porodowym, wannie lub korzystając z imersji wodnej - tak można rodzić w Toruniu
Co na to dyrekcja Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego na Bielanach? Dyrektor Sylwia Sobczak potwierdza, że szpital pobiera opłaty za badanie w dwóch przypadkach - badania tzw. na życzenie, gdy ciężarna nie ma skierowania i nie ma sytuacji nagłego zagrożenia oraz gdy skierowane wystawił ginekolog w prywatnym gabinecie, który nie ma umowy z NFZ, ani ze szpitalem na wykonanie takiego badania, a życie dziecka i pacjentki nie jest zagrożone.
Szefostwo lecznicy podaje, że legalność opłat w sytuacji, gdy nie ma właściwego skierowania (od lekarza z umową NFZ), potwierdziło w 2011 roku Ministerstwo Zdrowia.
Czytaj e-wydanie »