To niewątpliwie bardzo trudne i wymagające dużej delikatności zadanie. Nie mniej jednak - trzeba je wykonać - w razie śmierci poinformować rodzinę osoby zmarłej. - Niezwłocznie! - podkreśla z dużą stanowczością Krystyna Zaleska, dyrektor Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu. - To podstawa, by we właściwy sposób i jak najszybciej przekazać informację osobom najbliższym.
Niestety, okazuje się, że nie dla każdej instytucji jest to oczywiste.
W minionym tygodniu w prywatnym Centrum Medycznym Gizińscy w Bydgoszczy zmarł 25-letni mężczyzna. Zgon nastąpił w czwartek, około godziny 19.
Rodzina dowiedziała się o tym... dopiero następnego dnia. Matka mężczyzny, zaniepokojona faktem, że syn nie odbiera od niej telefonu, dodzwoniła się w końcu do szpitala. Pielęgniarka poprosiła, aby kobieta przyjechała do placówki. Na miejscu usłyszała, że jej dziecko nie żyje.
Przeczytaj: Dr Bożena B. odmówiła zbadania pacjentki. Dr Paciorek: - Lekarz pogotowia nie ma prawa odmówić
Lecznica tłumaczy, że z uwagi na samobójczą śmierć mężczyzny, obecni w szpitalu funkcjonariusze zadecydowali, że to oni przekażą rodzinie tragiczną wiadomość.
Tymczasem postępowanie w takiej sytuacji regulują nawet przepisy, a ściślej mówiąc - artykuł 28 ustawy o działalności leczniczej. Zgodnie z przepisami, w razie śmierci pacjenta, szpital ma obowiązek natychmiast powiadomić o tym rodzinę zmarłego lub osobę, którą pacjent upoważnił do przekazywania informacji na temat stanu zdrowia podczas przyjęcia do szpitala.
Lekarz wypełnia papiery i dzwoni
Ustawa nie precyzuje, kto powinien kontaktować się z bliskimi zmarłego pacjenta. Ale najczęściej robi to lekarz. - W moim szpitalu jest to albo lekarz prowadzący danego pacjenta, albo lekarz dyżurny - precyzuje Krystyna Zaleska. - Gdy tylko wypełni odpowiednie adnotacje, między innymi godzinę śmierci, od razu telefonuje do rodziny lub osoby wskazanej wcześniej przez pacjenta.
Jeżeli nikt nie podnosi słuchawki, szpital wysyła telegram dostarczany przez kuriera. Jeśli natomiast kontakt telefoniczny jest możliwy, lekarz informuje o śmierci i wówczas osoby bliskie przyjeżdżają do szpitala. - Wtedy ponownie, osobiście, zawiadamia o śmierci - mówi Krystyna Zaleska. - To bardzo trudny moment, dlatego podczas prowadzonych w szpitalu szkoleń, kładziemy duży nacisk na rozmowy w sytuacji zgonu pacjenta. Ze szczególnym uwzględnieniem aspektu emocjonalnego takiej rozmowy.
Zobacz: Lekarka uznała za zmarłą... żywą pacjentkę. A teraz odmówiła zbadania 84-letniej chorej
Reakcje na informację o śmierci są różne. Szpitale zatrudniają jednak psychologów, którzy w razie potrzeby służą pomocą. Niekiedy szok jest tak duży, że trzeba podać środki uspokajające.
Informację o śmierci, na przykład w wyniku wypadku samochodowego, przekazują również policjanci. Jak zapewnia Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy, robią to niezwłocznie. - Zawsze informują osobiście - wskazuje.
Policjanci przechodzą specjalne szkolenia w zakresie powiadamiania bliskich ofiar o śmierci. - Są przygotowani na reakcje, jakie towarzyszą takim sytuacjom - mówi dalej Maciej Daszkiewicz. - Najczęściej jest to szok, niedowierzanie. Trzeba powtórzyć, że doszło do tragedii.
Żona nie jedzie oglądać męża
Czasami funkcjonariusze wzywają pogotowie, ponieważ dochodzi do omdleń. Muszą też poprosić o potwierdzenie tożsamości zmarłego. - Najbliższa rodzina raczej nie jedzie na okazanie zwłok - zaznacza Maciej Daszkiewicz. - Jeśli więc ginie mąż, nigdy nie prosimy, by to żona identyfikowała ciało.
W takiej sytuacji tożsamość potwierdza inny krewny.