Trzon grupy stanowią bracia z Inowrocławia: Marcin (gitara) i Miłosz Szulkowscy (perkusja). Blues od zawsze był obecny w ich domu. Za sprawą ojca, dziś menadżera zespołu.
- Pamiętam, jak siedział przy magnetofonie marki "Hania" i nagrywał na kasetę koncert Tadeusz Nalepy emitowany w Polskim Radiu - wspomina Marcin, lider grupy i kompozytor.
Szybko nauczył się grać na gitarze. Długo jednak bronił się przed bluesem. - Tak jak każdy młody człowiek chciałem wybrać swoją drogę. W wieku 12 lat grałem w kapeli punkowej. Potem był metal. W końcu wróciłem do korzeni - zdradza.
Nie żyją z muzyki
Szulerzy grają już 9 lat. Wydali 5 płyt. Są doskonale znani fanom bluesa w całej Polsce. Koncertują od stycznia do grudnia po kilka razy w miesiącu. Zapraszają ich na największe bluesowe festiwale. Ciągle jednak nie mogą sobie pozwolić na to, by żyć z muzyki.
- Blues nie jest dochodowy. W Polsce z tej muzyki żyje zaledwie kilka zespołów. Część na pewno na przyzwoitym poziomie - zdradza.
Przyznaje, że zna młode zespoły, które żyją z tego, co zarobią na graniu. - Dla nich jest to jeszcze zabawa. Gdy ma się rodzinę, to trzeba ją utrzymać. Są miesiące, w których całkiem dobrze zarabiamy. Ale każdy z nas chce mieć pewność, że będzie miał włożyć coś do garnka nie tylko dziś, ale także za miesiąc - wyznaje.
Zapewnia, że blues jest bardzo ważny w jego życiu. To pasja. Każdą wolną chwilę poświęca muzyce. Gra w zespole, słucha bluesa, czyta o nim, komponuje nowe utwory.
- Zawsze bardzo realnie podchodziłem do życie. Nawet nie marzyłem o tym, by żyć z muzyki - zapewnia.
Szukają wokalistki
Skład Szulerów wielokrotnie się zmieniał. Przychodzi i odchodzili basiści, harmonijkarze. W grupie śpiewały już trzy wokalistki (aktualnie trwają poszukiwania następczyni lub następcy Małgorzaty Kaczmarek, która pożegnała się z grupa).
- Osobom, które przychodzą do naszego zespołu zawsze powtarzam, że to co robimy, robimy profesjonalnie, ale tak naprawdę to jest hobby. Szukamy osoby, która chciałaby robić coś fajnego, ale bez nastawienia, że będzie to jej źródłem utrzymania - tłumaczy Marcin.
Wesoło i dynamicznie
Blues jest mało popularny. Nie ma go w telewizji. W radiu pojawia się bardzo rzadko.
- Ta muzyka powstała z żalu i smutku czarnych ludzi tęskniących za wolnością. Od tego czasu minęło wiele lat. Muzyka się zmieniła. Dziś blues nie musi być smutny. Choć tak jest postrzegany. My gramy bluesa wesoło i dynamicznie. Fajnie, gdy na koncertach ludzie nas słuchają. Mamy jednak większą frajdę, gdy wstają i tańczą. Chcemy grać jak najwięcej takich utworów - wyznaje.
Stara się wszędzie gdzie tylko może zachęcać do słuchania tej muzyki. - Są ludzie, którzy nie czują bluesa. Mówią - nie lubię go tak samo jak jazzu, choć nigdy nie przesłuchali nawet jednej płyty z tą muzyką - śmieje się. Zaprasza na koncerty Szulerów. Przekonuje, że blues w ich wykonaniu "jest przyswajalny". Niżej podpisany nie czuje bluesa. Ale Szulerów poczuł.