Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tam świeci słońce

Alicja Polewska
28 stopni Celcjusza na początku marca? W Warszawie - kilka stopni poniżej zera, na drogach blokady rolnicze. Trzy godziny lotu i palmy przed budynkiem lotniska.

     Na zaproszenie Ministerstwa Turystyki Izraela do Tel Awiwu poleciało 70 dziennikarzy z Polski. Organizator wyjazdu - Stowarzyszenie Mediów Lokalnych - planował wyprawę dla 150 osób, ale narastające napięcie na Bliskim Wschodzie sprawiło, że sporo osób wycofało się. Odważni, czy raczej ryzykanci wygrali los na loterii: podczas naszego pobytu nad Jordanem wojna nie wybuchła, ba nawet przycichła trwająca od ponad dwóch lat intifada palestyńska.
     Lazurowe Morze Czerwone
     
Ejlat. Izraelskie miasto wciśnięte między dwie granice: jordańską i egipską. Całe bogactwo to plaża i cudownie ciepłe także o tej porze roku morze (22-24 stop. C). Woda jest znacznie bardziej słona niż w Bałtyku i o wiele spokojniejsza. Prawdę mówiąc, to Zatoka Ejlat, czy jak chcą Jordańczycy - Zatoka Akaba, przypomina wielkie i leniwe jezioro. Wrażenie potęguje jeszcze widok na horyzoncie - potężne góry kotliny Arawa z jednej strony i pustyni Negew z drugiej.
     Jeszcze dwadzieścia lat temu Ejlat był miejscem jak ze złego snu - na skraj niegościnnej pustyni przenosili się ci, którym robiło się "za ciasno" w innych częściach Izraela. Razem z rdzennymi mieszkańcami tych terenów, Beduinami, tworzyło to dosyć wybuchową mieszankę.
     Dziś miasto pełne jest większych i mniejszych hoteli, choć warto pamiętać, że to jednak Azja, więc europejski standard trzech gwiazdek nie zawsze oznacza to samo. Zresztą, kto by przesiadywał w hotelowym pokoju - prawdziwy Ejlat to plaża, rafa koralowa i wyprawy w głąby pustyni Negew.
     Jeśli plaża, to ta w samym centrum miasta, która rozciąga się wzdłuż promenady albo (przyjemniejsza i czystsza) w parku delfinów. Tam jednak jedzie się nie tyle, by korzystać ze słońca, ile ponurkować z tymi przesympatycznymi ssakami. Godzina zabawy pod czujnym okiem instruktora kosztuje ok. 50 dol., ale na- prawdę warto wydać te pieniądze. Nie ma co kryć, że obietnice atrakcji przed wejściem do wody są większe od tego, co dzieje się podczas pływania (delfinów nie wolno dotykać, wyciągać do nich ręki), jednak słuchanie pod wodą wydawanych przez nie dźwięków i widok rafy koralowej - w pełni rekompensują wydatek.
     Kolejny punkt obowiązkowy to wizyta w podwodnym obserwatorium rafy - ludzie w akwarium 6 metrów pod wodą, a wokół baraszkują bajecznie kolorowe ryby. W basenach można z bliska obejrzeć rekiny, olbrzymie żółwie i odbyć niezwykłą podróż w głąb oceanów podczas specjalnego pokazu filmowego.
     Czasami tędy płynie rzeka
     
Ejlat daje możliwość ekstremalnie różnych doznań. W wyschniętym korycie rzeki Salomona mieści się oaza wielbłądów. Można pojeździć na dromaderze albo dwukółką zaprzężoną w osiołka wybrać się w głąb skalistej pustyni. Z powożeniem osiołkowymi zaprzęgami jest sporo zabawy, zwierzaki ruszają bowiem na pokrzykiwanie "hej, hej" i początkowo taka wyprawa przypomina przejażdżkę po deptaku w Ciechocinku, kiedy jednak zakrzyknąć "ha, ha" - rumaki rwą z kopyta. Atrakcją miejsca jest posiłek w namiocie beduińskim oraz możliwość skosztowania lokalnych wyrobów z koziego mleka.
     Pobyt w oazie nie jest tani, bo każda z atrakcji to wydatek ok. 10 dol. od osoby.
     Kopalnie króla Salomona
     
Na pustyni Negew słońce świeci przez 360 dni w roku. "Deszcz" pada raz na kilka lat (ostatni raz 5 lat temu). W marcu temperatura powietrza jest jeszcze do wytrzymania, chociaż trudno obejść się bez nakrycia głowy i butelki z wodą mineralną. Powietrze jest tak suche, że człowiek się w ogóle nie poci, za to po kilku minutach poza klimatyzowanym wnętrzem autokaru dominuje uczucie zbyt "ciasnej" skóry (nie pomagają nawet najbardziej nawilżające kremy).
     Na pustyni można usłyszeć brzmienie ciszy i poczuć rękę absolutu. Wystarczy popatrzeć na niesamowite rzeźby z czerwonego kamienia - bywa, że turyści widzą rozmaite mityczne postacie. Tym bardziej że park Timna zlokalizowano w miejscu legendarnych kopalni miedzi króla Salomona. To tutaj Egipcjanie czasów faraonów kopali głębokie sztolnie, idąc śladem miedzianych żył. Można oglądać pozostałości dawnych dymarek do wytopu metalu, a jak się komuś poszczęści, to i znaleźć liczący kilka tysięcy lat żużel, pozostałość po tamtych pracach metalurgicznych.
     Warto powdrapywać się na skałki, obejrzeć rysunki naskalne, pozostałości po świątyni Hathor i napis głoszący chwałę Ramzesa.
     A na zakończenie - beduińskie przyjęcie, czyli chleb pita (przypomina nasze swojskie podpłomyki), do tego twarożek z oliwą i hyzopem, pasta z ostrej papryki i klopsiki z ciecierzycy. To rodzaj grochu, który na Bliskim Wschodzie zstępuje zarówno mięso, jak i jarzynę. A na koniec niemożliwie słodka i słomkowo słaba herbata.
     Pisanie dzisiaj o atrakcjach turystycznych w Izraelu zakrawa trochę na czarny humor, ale ten kraj mimo ciągłego napięcia nauczył się żyć z turystyki. Warto przy tym pamiętać, że mimo zagrożenia turystom nie dzieje się tutaj krzywda. Oczywiście, o ile sami w poszukiwaniu zwiększonych dawek adrenaliny nie pchają palców między drzwi. Ta wojna też się kiedyś skończy i wtedy warto będzie tutaj przyjechać, bo zima na południu Izraela to zupełnie inna bajka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska