Więcej informacji z regionu znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/region
Problemy z odwołanymi przez niepogodę samolotami dotyczą nie tylko mieszkańców metropolii. W przypadku tych osób, które muszą dojechać na lotnisko z mniejszego miasta kłopoty dodatkowo się mnożą.
- Przyjechałem do Torunia, by przywitać nowy rok z przyjaciółmi ze studiów - mówi pan Tadeusz. - Powrotny lot do niemieckiego Dusseldorfu wykupiłem z Gdańska, bo stamtąd było prawie o połowę taniej niż z Bydgoszczy. Miałem wracać w zeszłą sobotę. Oferty tanich przewoźników, takich jak Ryanair, Wizzair czy Centralwings bywają bardzo kuszące. Standardem jest cena porównywalna do tej za pociąg czy autobus. A czasem można polatać po Europie już za kilkadziesiąd złotych. Stawki zmieniają się zależnie od ilości wykupionych miejsc. Najtaniej jest rezerwować trzy, cztery miesięce wcześniej, albo w ostatnie dni przed odlotem. Pan Tadeusz kupił bilet na początku grudnia, tam i spowrotem za 40 euro (około 160 zł).
- Pociągiem jechałbym tę trasę siedem godzin z Poznania, autokarem kilkanaście - opowiada zawiedziony klient. - A samolotem to godzina z kwadransem. Latałem już nieraz, dotąd wszystko było w porządku. Jak zwykle przed wyjazdem wszystkie złotówki wymienił na euro. Że lot jest odwołany ogłosili w ostatniej chwili. - Mimo że wiedzieli o tym wcześniej, bo ten samolot, którym mieliśmy wracać, nie wyleciał już z Niemiec - tym bardziej denerwuje się nasz Czytelnik. - Ja zostałem w nocy w Gdańsku i nikogo już nie obchodziło, co się ze mną stanie. Powinni zapewniać przynajmniej
jakiś nocleg!
Tani przewoźnicy oferują w takiej sytuacji możliwość innego przelotu. Ale ich samoloty nie latają codziennie i nie zawsze są miejsca. Zresztą kolejny lot, który zabukował pan Tadeusz też został odwołany. Można też odzyskać pieniądze, ale trwa to tydzień, dwa. Na lotnisku zostaje się z niczym. Przed planowaniem szalonego, zimowego urlopu warto też pamiętać, że w tanich liniach zapłacimy dodatkowo za bagaż, za jedzenie na pokładzie i nawet wtedy, kiedy zapomnimy wydrukować elektroniczny bilet. Zdarza się też, że mają one swoje oddzielne lotniska, kilkadziesiąt kilometrów poza miastem.
- Przejażdżka do Gdańska kosztowała mnie około 200zł - oblicza pan Tadeusz. - A na powrót do Niemiec, gdzie mam przecież swoje sprawy i zobowiązania, nadal czekam.