Tata też ma prawo

Kilka lat temu Jarosław Szczepankiewicz podczas sprawy rozwodowej dochodził swoich praw jako ojciec 2,5 letniego synka. Sąd nie odebrał mu praw rodzicielskich i przyznał prawo do częstych spotkań z dzieckiem, co, jak mówi, było już sukcesem. Obecnie sprawa znów trafiła na wokandę sądu rodzinnego. Tym razem o prawo do opieki nad synem.
Podczas wieloletniej walki z dyskryminacją oraz niedowartościowaniem roli ojca Jarosław Szczepankiewicz szukał pomocy w różnych instytucjach. Gdy trafił na Stowarzyszenie Obrony Praw Ojca w Warszawie, sam postanowił się zaangażować i stworzył oddział Stowarzyszenia w Toruniu.
- Chciałem podzielić się doświadczeniem z osobami, które znalazły się w podobnej sytuacji - mówi. - Wiem najlepiej, jak może być ciężko i jak bardzo wtedy potrzebne jest wsparcie i zrozumienie.
Obecnie stowarzyszenie toruńskie tworzy grupka członków - ojców. Spotkania odbywają się przeważnie co tydzień. Jest to okazja do wspólnych rozmów i rozwiązywania własnych problemów.
- Nie tworzymy zamkniętej grupy - tłumaczy Jarosław Szczepankiewicz. - Każdy kto zwróci się do nas z prośbą o pomoc może przyjść na spotkanie i skorzystać z naszego doświadczenia. Każdy może czuć się swobodnie. Łączy nas walka o szczęście naszych dzieci.
Stowarzyszenie na razie nie może zapewnić ojcom pomocy specjalistów. Oferuje jednak swoją obecność na sali rozpraw w charakterze obserwatorów społecznych oraz świadków podczas spotkań z dzieckiem. Pomaga także w redagowaniu pism procesowych.
- Wielu mężczyzn naiwnie wierzy w przepisy prawa nie znając go - dodaje Jarosław Szczepankiewicz. - My pomagamy zrozumieć im pewne mechanizmy, żeby wiedzieli co i jak robić. W wielu przypadkach uczestniczymy w spotkaniach ojców z dziećmi. Później występujemy w charakterze świadka na rozprawach. Niestety, to mężczyźni są zawsze kontrolowani. Zdajemy sobie z tego sprawę, choć według nas jest to przejaw dyskryminacji.
W planach działaczy jest założenie w najbliższym czasie własnej organizacji, która mogłaby zaoferować stałą pomoc prawnika i psychologa. Wiąże się to z kosztami, na które w tym momencie organizacja nie może sobie pozwolić.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie każdego stać na adwokata - mówi Jarosław Szczepankiewicz. - Tym bardziej, że sprawy rodzinne ciągną się przeważnie kilka lat. Mamy nadzieję, że uda nam się pozyskać sponsorów, by każdy miał szansę bronić dobra swojego dziecka.
Dodatkowe informacje o Stowarzyszeniu Obrony Praw Ojca znaleźć można na stronie: www.zgsopo.z.pl