Przynosi świeczkę, Adaś kładzie kwiaty. Tam, w drewnianej skrzynce pod ziemią, leży jego tatuś. Tatuś nie żyje. Zabiła go mama.
Ale Adaś jeszcze o tym nie wie. Ma dopiero trzy lata. Dużo rozumie, ale jeszcze nie pyta mamy: - Dlaczego nie mam taty? A mama jeszcze nie wie, kiedy powie prawdę. Wie, że Adaś zapyta. Tylko kiedy? Za dwa, trzy lata?
I jak to wszystko opowiedzieć? Może tak: - Adasiu, tatuś tego dnia szarpał mamusię, dusił, ciągnął po podłodze, rzucał talerzami. Chciał cię skrzywdzić. Mamusia musiała się bronić. I stało się. Tatusia zabrał Anioł. _A może dosadniej: - Tego dnia ojciec był pijany, bił mamę. Krzyczał ty k..., ty kobyło. Złapał za włosy... Mama chwyciła za nóż i zamachnęła się. Adasiu, to był jeden cios, jedna rana. W pierś. Adasiu, ojciec wykrwawił się na śmierć. Jak więc powiedzieć? 24-letnia Violetta tego nie wie.
Działała w obronie własnej i dziecka, pod wpływem silnego wzburzenia. Biegli na sali rozpraw orzekli: - Violetta B. jest ofiarą przemocy w rodzinie. Kilka miesięcy temu sędzia zadecydował: oskarżona o zabójstwo będzie uniewinniona.
Rok temu Violetta tylko płakała. Trudno nam się rozmawiało. Ludzie we wsi współczuli. Znali ją od małego, mówili, że to dobra kobieta, że za męża wzięła pijaka. A Violetta, jeszcze PRZED tym wszystkim, nawet się nie skarżyła. Kiedy uderzył, nie wzywała policji, a przyjaciółce i matce mówiła: upadłam. Siniaki chowała, jeśli się dało. Kiedy były nadto widoczne, milczała. Milczała przyjaciółka Dorota, kiedy Violecie przy zapalaniu papierosa trzęsły się ręce. I stało się.
- _Pod koniec września 2000 roku zabiła - _ludzie we wsi dokładnie pamiętają, bo wszyscy się tu znają. Zresztą wieść lotem błyskawicy obiegła całą gminę. Pamiętają więc, że prokurator od razu wsadził Violettę za kraty. Pamiętają też, jak nas przekonywali, że ten areszt to bzdura jakaś, że powinna siedzieć w domu z Adasiem. Dlatego decyzję sędziego o wypuszczeniu Violetty na wolność przyjęli z takim entuzjazmem. Miała odpowiadać z wolnej stopy, kiedy przyjechała do Paulin dostała kwiaty. Mimo to psycholog radził: - Wyprowadź się ze wsi, bo ludzie nie zapomną. Pomyśl o Adasiu.
Nie wyprowadziła się.
Violetta siedzi przy stole. Pije kawę, już nie płacze. Chociaż mówić - ciągle ciężko. I tak pewnie będzie zawsze. - Tego nie da się wymazać z pamięci. Ja... Ja zabiłam człowieka - milknie. Papierosowy dym otula twarz. - W Paulinach i w Dobrczu mieszkają dobrzy ludzie. Nikt mi złego słowa do dzisiaj nie powiedział. Ludzie nie wytykają palcami, dzieci nie krzyczą żadnych głupot za plecami. Tego się bałam. Ale nawet ksiądz powiedział, że mam chodzić z podniesioną głową...
Violetta nie wyprowadziła się z Paulin. Ale do dawnego mieszkania, gdzie TO się stało, nie wróciłaby za nic. Spojrzałaby na ścianę i zamiast popękanego tynku widziałaby rzucone przez Mariusza ziemniaki. W zlewie - nóż, na podłodze - ciało. - Sama też nie chciałam mieszkać. Sama nie dałabym rady. Muszę z kimś być.
Adaś wdrapuje się na kolana Violetty, przytula do jej policzka, zarzuca ręce na szyję. - Mama! Violetta obejmuje dziecko, sadza przy stole. Nagle - myk. Adaś ze śmiechem ucieka do drugiego pokoju. - Wykapany ojciec. Te niebieskie oczy, broda, nos - Violetta odprowadza go wzrokiem.
Ludzie w Paulinach i w Dobrczu mówią: - Violetta staje powoli na nogi. Pomogły jej w tym wizyty u psychologa w punkcie konsultacyjnym przy Ośrodku Pomocy Społecznej w Dobrczu, rodzice, znajomi i obcy. - Pani Violetta czuje, że jest wśród swoich i tyle. Nie wszyscy ją znają, jak sami mówią, osobiście. Ale wiedzą, że ona - to ona. Kiedy domy obiegła wieść o uniewinnieniu, zaczęli jej mówić dzień dobry. Czasami pytają, co słychać.
Violetta B. jest, rzec można, popularna. Może nawet za bardzo. Kiedy o jej historii dowiedzieli się dziennikarze z Warszawy, przyjechali, przeprowadzali wywiady. Cała wieś potem to czytała. Do programu "Rozmowy w toku" zaprosiła ją telewizja. I to, już się nie wszystkim podobało. - _I po co ona tam poszła? - dziwią się niektórzy. - To taki dramat, a ona tak całemu światu chce o tym opowiadać? Sławna chce być, czy co?
- Mówiłam jej, żeby nie występowała w telewizji - _denerwuje się Dorota Ż. z Dobrcza, przyjaciółka Violetty. - Rozmawiałyśmy o tym. Sama byłam zdziwiona, kiedy ją zobaczyłam w programie. Przecież nie chciała tam iść. Pani Renata, znajoma z Dobrcza, dodaje: - W sumie nie ma w tym nic złego. Tylko ludzie potem niepotrzebnie gadają. A gadają. Prosto w oczy: "o widziałem panią w telewizji, ładnie pani wyglądała", a za plecami: "ciekawe, ile za to wzięła?" I jeszcze jedno - w tym programie Violetta powiedziała zdanie, które sprawiło, że w Paulinach i w Dobrczu zrobiło się głośno. - Powiedziała, że Mariusz był wspaniały! To po co go zabiła, jeśli faktycznie tak było? - pytają.
Violetta: - Nie chciałam tam iść. Ale ci z telewizji ciągle do mnie dzwonili. Przekonywali, że moja opowieść może pomóc innym kobietom. Potem jeszcze teść powiedział, że jedzie tam, więc się zgodziłam. A pieniądze? Violetta zawstydzona opuszcza głowę: - Pieniądze też były ważne. Przez telefon mówili mi, że dostanę 4 tysiące. A ja przecież nie pracuję, jestem na wychowawczym. Ale skończyło się na 400 złotych. No i to jedno zdanie... - Myślałam, że dam sobie radę. To było jednak zbyt trudne. Rozpłakałam się. No i program miał być o przemocy w rodzinie. Nie o obronie koniecznej. Byłam tak zaskoczona, że nie mogłam wykrztusić słowa. Chciałam powiedzieć, że Mariusz był dobry tylko, kiedy był trzeźwy. Ale wyszło, jak wyszło. Już nikt mnie nie namówi na telewizję.
- Byle się Adaś nie dowiedział od obcego - kiwa głową Zenon Ż. - Dorosły nie powie dziecku, a rówieśnik tak. Teraz Violetta nie musi się obawiać dziecięcych języków. Adaś nigdy nie wychodzi z domu sam. Zawsze z mamą. Violetta: - Ciągle chce być przy mnie. Tak jakby się czegoś bał.
Violetta chce znaleźć pracę. Urlop wychowawczy niedługo się kończy, firma w której pakowała proszki upadła. - Do biura się nie nadaję, ale z zawodu jestem kucharzem. Może pojadę szukać pracy do Bydgoszczy? Wzdycha. Gdyby tylko mogła cofnąć czas... Nie wyszłaby za Mariusza? - Wyszłabym. Wzywałaby policję, gdyby ją bił? - Nie, ale robiłabym coś z tym jego piciem. Są poradnie, przychodnie, różne instytucje. Wtedy myślałam, że ta wódka, wino... że tak musi być. _Mariusz miałby dzisiaj 29 lat.
Oglądamy zdjęcia. Adaś pokazuje paluszkiem: to wujek, a to dziadek. Na stole zdjęcia stare i te nowe, zrobione po wyroku: Adaś zatrzymany w kadrze z mamą i ciocią Agnieszką, siostrą Mariusza. Violetta z teściem w rodzinnej wsi Mariusza. Uśmiechnięta Violetta, Adaś i brat Mariusza. Tak, teść nie zamknął jej drzwi przed nosem. Odwiedzają się. Stało się nieszczęście, ale Adaś to przecież jego wnuk.
Kiedy chłopiec widzi na zdjęciu tatę, mówi: "o, pan".
Tatusia zabrał Anioł
Joanna Grzegorzewska
Mariusz przychodzi do niej noc w noc. Trzyma ją za rękę, bawi się z Adasiem. Za dnia to ona przychodzi do niego. Na cmentarz.