Trzy tygodnie temu z Bydgoszczy uciekły pruskie wojska, a w ślad za nimi pojawili się Francuzi. Faktyczną władzę w mieście objął intendent Gondot z korpusu marszałka Lannesa, który miał dbać o pełne magazyny i spokój w mieście. Utrzymał na stanowisku niemieckiego burmistrza, dawnych urzędników i rajców.
Pod koniec listopada do miasta przybyli gen. Amilkar Kosiński i hrabia Fryderyk Skórzewski. Pierwszy miał zorganizować zaciąg do polskiego wojska, drugi - stworzyć polską administrację. Cała ich praca poszła na marne w nocy z 29 na 30 listopada 1806 r. Niespodziewanym atakiem zza Wisły pruski oddział zaskoczył żołnierzy napoleońskich w mieście. Spanikowani poborowi Kosińskiego rzucili się do ucieczki, choć dowódca próbował ich powstrzymać. Z rekrutami zbiegła cała tworzona polska administracja z hr. Skórzewskim na czele.
W oczach Francuzów, którzy odparli atak, była to pełna kompromitacja Polaków. Intendent Gondot nie uznał administracji, która tworzą tchórze i znów zaczął faworyzować Prusaków.
Gen. Kosiński dwoił się i troił, by zatrzeć niekorzystne wrażenie. Ściągnął z powrotem hr. Skórzewskiego, jeszcze raz wezwał rekrutów. W końcu zorganizował manifestację patriotyczną. 6 grudnia 1806 r. W kościele na Rynku zebrał szlachtę, duchowieństwo i przedstawicieli miast. Zgromadzeni jednogłośnie uchwalili akt wypowiedzenia posłuszeństwa królowi pruskiemu, ogłosili powstanie i powołali pospolite ruszenie. Wszystko na oczach Francuzów.
Gondot zmienił zdanie co do Polaków jednak dopiero z końcem grudnia. Wtedy wojsko pruskie jeszcze raz podeszło pod Bydgoszcz. Francuzi sami nie byli w stanie utrzymać miasta. Tym razem Polacy jednak nie uciekli. Na rozkaz gen. Kosińskiego oddziały jazdy ruszyły do boju. Żołnierze nie mieli mundurów, byli prawie bezbronni. Mimo to przepędzili Prusaków z Koronowa i Fordonu, walczyli z oddziałami, które wdarły się do wsi Bartodzieje i na Gdańskie Przedmieście. Bydgoszcz została uratowana, a Gondot uznał wreszcie, że Polacy są godni objąć władzę w mieście.
Tchórze nie mogą rządzić
(no)

Gen. Amilkar Kosiński
W ostatnich dniach 1806 r. na oczach bydgoszczan stary świat wywracał się do góry nogami.