Maja Kleczewska
Absolwentka Wydziału Reżyserii PWST w Krakowie (2001). Reżyserowała w teatrach w: Krakowie, Jeleniej Górze, Wałbrzychu, Opolu, Kaliszu, Warszawie i w Bydgoszczy ("Babel" i "Płatonowa"). Jest laureatką wielu nagród, w tym Paszportu "Polityki" w 2007 roku.
Premiera spektaklu odbędzie się w najbliższą sobotę (4 lutego). Paweł Łysak, dyrektor bydgoskiej sceny, uważa ją za specjalną, m.in. z uwagi na osobę reżyserki. A co o spektaklu mówi ona sama?
Rozmowa z Mają Kleczewską
- O czym będzie "Burza"?
- O totalnym podsumowaniu pewnego etapu życia i o pojednaniu z przeszłością, pamięcią, ludźmi, którzy zostawili ślad w naszym życiu. To tekst o sprawcach, o ofiarach i o postrzeganiu siebie jako ofiary z poczuciem krzywdy. Mowa o człowieku, który był królem i został pozbawiony przez własnego brata, który wsadził go w małą łódkę z córką i wysłał w morze na pewną śmierć. Cudownym splotem okoliczności ląduje jednak na wyspie, gdzie żyje na marginesie rzeczywistości, i gdzie przez dwanaście lat narasta w nim poczucie krzywdy. Aż do kulminacyjnego punktu, tytułowej burzy, gdy następuje rozliczenie.
- W jaki sposób wykorzystano w spektaklu sny, o które prosiliście widzów?
- Są sceny, które przynoszą nam konkretne wrażenia, wierzymy w ich prawdziwość, ale zaraz po nich okazuje się to nieprawdą. Sny inspirowały nas do stworzenia nierealistycznych konwencji dramatu, który wymyka się rzeczywistości. Tym gra Shakespeare. Do tego w snach jest coś bardzo uniwersalnego. Bez problemu można się odnaleźć w każdym z nich, nawet snach obcych osób.
Więcej już w środę (1 lutego), w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »