- Związki zawodowe dały w Warszawie pokaz siły. Skuteczny?
- Dały przede wszystkim duże widowisko medialne i co do tego nie mam wątpliwości. Konflikt zawsze dobrze sprzedaje się w mediach. Pod względem "widzialności" medialnej, związki wykreowały swój przekaz bardzo sprawnie. Może nawet bardziej spektakularnie wyglądało to w mediach niż w rzeczywistości, tym bardziej, że związkowcom nie sprzyjała pogoda. Powstają jednak dwa pytania. Po pierwsze - co związki właściwie chciały osiągnąć? Jeśli miał być to głos w dialogu, to był to jednak dialog mało konstruktywny. Co więcej, ta forma protestu umożliwiła zabranie głos stronie przeciwnej - wielu pracodawców wykorzystało okazję i wypunktowało liderów związkowych. Bo prawdą jest, że dzisiejsze związki nie reprezentują nawet większości osób pracujących w Polsce. Po drugie - warto spytać związki, gdzie były, gdy toczyła się debata na temat zmian w prawie pracy? Pod tym względem demonstracje w Warszawie nic nie zmieniły.
- Dla tych, którzy pracują za najniższą krajową nie ma to większego znaczenia. Wreszcie pojawiła się siła, z którą rząd musi się liczyć.
- Owszem, chociaż hasła związkowców mają dla tej grupy drugorzędne znaczenie. Od pewnego czasu mamy do czynienia z dużym poczuciem niezadowolenia i braku satysfakcji pośród wielu grup Polaków. W ten nurt udało się związkowcom wstrzelić, ale nie znaczy to wcale, że staną się na dłuższą metę reprezentantami tych grup.
- Protest w Warszawie był dobrze dopracowany marketingowo, ale jednak utrzymany w duchu akcji z lat 90. Czy w XXI wieku ta formuła jest jeszcze nośna?
- Na pewno jest przestarzała, jeśli chodzi o skuteczność, bo nie przewiduje warunków do dyskusji. Takim miejscem jest jednak w coraz większym stopniu komisja trójstronna i formuła konsultacji społecznych.
- Na ile realna jest perspektywa przedterminowych wyborów, o których mówi przewodniczący Duda?
- W obecnej sytuacji przedterminowe wybory nie byłyby opłacalne dla nikogo. PiS przygotowuje swoją kampanię, ale w tym momencie wynik wcale nie musi być satysfakcjonujący, choć PO zapewne by je przegrała. W dodatku problemów gospodarczych jest tyle, że dokładanie do nich zamieszania wyborczego, byłoby fatalnym rozwiązaniem.
- Wspólna demonstracja Solidarności i OPZZ wskazuje, że czas bezwarunkowego poparcia związków dla centroprawicy minął.
- To prawda, wygląda na to, że po tej demonstracji Jarosław Kaczyński będzie musiał mocno zweryfikować swoje projekty polityczne.