Ojciec mojej mamy Tadeusz Weber zmarł, kiedy mama miała zaledwie roczek. Kilka lat później babcia Maria ponownie wyszła za mąż, za Pawła Kuligowskiego. Zamieszkali w Pruszczu Pomorskim. Dziadek Paweł pracował w Polsporcie, musiał więc codziennie dojeżdżać do Bydgoszczy. Babcia z kolei była krawcową. Szyła w domu stroje swoim sąsiadkom.
Teraz mogę przyznać się do tego, że kilka razy podglądałem jej klientki. Czasem też z ukrycia kłułem je szpilką. Świetnie się przy tym bawiłem. Przez wiele lat jeździłem do Pruszcza na wakacje. Niedaleko domu była stacja kolejowa. Jako mały chłopiec marzyłem o tym, by zostać dróżnikiem.
Niestety, niewiele wiem o rodzicach mojego taty. Nazywali się Elżbieta i Karol Słobodzian. Dziadek pochodził ze Śląska, babcia z Bydgoszczy. Poznali się natomiast w Warszawie. Obydwoje pracowali. Doczekali się syna i córki.
Moi rodzice Teresa i Lech są ekonomistami. Po raz pierwszy spotkali się w Kobrze. Tata po dwóch latach spędzonych w wojsku chciał wrócić do pracy, z kolei mamę dopiero tam zatrudniono. Na powitanie postanowiła kupić nowemu koledze kwiaty. Tata natomiast odwdzięczył się zaproszeniem do kawiarni. Tak rozpoczęła się ich znajomość.
Ojciec grał w piłkę nożną w bydgoskim klubie Gwiazda. Mama kibicowała mu prawie na każdym meczu. Ślub wzięli w Pruszczu, tam też mieszkali przez pierwsze lata.
Ja urodziłem się już w Bydgoszczy. Po maturze przez kilka miesięcy studiowałem w Akademii Teatralnej w Warszawie, aktorem jednak nie zostałem. Skończyłem natomiast politologię w Akademii Bydgoskiej. Od 2000 r. jestem dziennikarzem Radia PiK.
To mama pierwsza kupiła mojemu ojcu kwiaty
(kap)

Michał Słobodzian, dziennikarz Polskiego Radia Pomorza i Kujaw