Kierowcy, którzy w przeszłości nie przyjęli mandatu za przekroczenie prędkości od Straży Miejskiej, nie mogą spać spokojnie. Wprawdzie municypalni w Toruniu od kwietnia 2015 nie mają fotoradaru, ale dowody złamania przepisów nie rozpłynęły się we mgle.
- Zgodnie z przepisami mamy rok, licząc od momentu ujawnienia wykroczenia drogowego, na zakończenie sprawy. A więc także na skierowanie jej do sądu. Ten zaś ma dwa lata na jej rozpatrzenie - objaśnia Jarosław Paralusz, rzecznik Straży Miejskiej w Toruniu.
Tym też sposobem w czerwcu przed Sądem Rejonowym w Toruniu stanął pan K., dyrektor przedsiębiorstwa państwowego we Włocławku. Jak odnotowano w sądowej dokumentacji: żonaty, ojciec dwojga dorosłych dzieci, niemający nikogo na utrzymaniu i osiągający miesięczny dochód 8,5 tys. zł.
Pan dyrektor gaz do 79 km na godzinę miał docisnąć jadąc przez Toruń 11 marca 2015 r. Dokładnie o godz. 16.54 fotoradar municypalnych zrobił mu pamiątkowe zdjęcie tam, gdzie było ograniczenie prędkości do 50 km/h. Dodajmy, że municypalni pomiaru dokonywali sprawnym urządzeniem typu Multanova 6F w miejscu uzgodnionym z policją.
Pan K. od początku szedł w zaparte. Kwestionował nawet wysyłanie mu korespondencji ze Straży Miejskiej pod adres prywatny. A to dlatego, że nie czuł się stroną postępowania. Na zdjęciu z fotoradaru się nie rozpoznał. - Wyjaśnił, że auto jest samochodem służbowym i używany jest przez niego oraz innych pracowników przedsiębiorstwa. Obwiniony podał, że to nie on 11 marca 2015 roku o godz. 16.54 prowadził samochód. Stwierdził, że nie pamięta, kto kierował pojazdem. A nawet gdyby pamiętał, to nie wskazałby tej osoby - czytamy w opisie sprawy rozpatrywanej w XII Wydziale Karnym Sądu Rejonowego w Toruniu.
Sąd działania strażników uznał za prawidłowe. Najistotniejsze było, czy pan K. przekroczył dozwoloną prędkość, czy też nie.Sąd porównał zdjęcie z foto-radaru z wizerunkiem twarzy obwinionego, udostępnionym na żądanie Straży Miejskiej przez Urząd Miasta ze zbioru danych o dowodach osobistych oraz z wniosków o wydanie dowodu osobistego. Przesłuchano też strażnika miejskiego i upewniono się, że 11 marca 2015 r. około godz. 17 warunki pogodowe - według danych z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej - były dobre.
„Sąd uznał za niewiarygodne wyjaśnienia obwinionego, w których zaprzeczył swemu sprawstwu. Sąd nie miał wątpliwości, że wizerunek osoby znajdującej się na zdjęciach z fotoradaru należy do K.” - czytamy w opisie sprawy odbywającej się w Sądzie Rejonowym w Toruniu.
ZOBACZ KONIECZNIE. Strzał w pizzerii w Chojnicach. Nie żyje mężczyzna [zdjęcia, wideo]
Sąd wymierzył panu dyrektorowi grzywnę w wysokości 300 zł (dopuszczalna od 50 do 500 zł). Orzeczenie jest jednak nieprawomocne. Wniesiono odwołanie.
To nie koniec perypetii kierowców, którzy wpadli w Toruniu w fotopułapkę municypalnych. - W sądzie są jeszcze trzy sprawy. Pierwsza dotyczy kierowcy, który 24 lutego 2015 roku przekroczył dozwoloną prędkość o 23 kilometry na godzinę na ulicy Polnej. Druga - kierowcy, który też na ulicy Polnej 5 marca 2015 r. prędkość przekroczył o 22 km/h. W trzeciej chodzi natomiast o kierowcę, który 13 marca ubiegłego roku prędkość przekroczył aż o 46 km/h na ulicy Kościuszki - wylicza Jarosław Paralusz z toruńskiej SM.
Wypieranie się podobieństwa nawet do osoby uwiecznionej przez fotoradar? To już jest sądowa klasyka gatunku.
Poniedziałek może zaskoczyć pogodą. Różnice temperatury sięgną 10 stopni.
TVN Meteo Active