https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Łysiak: Nike murowana

Tomasz Łysiak
Tomasz Łysiak
Rozmowa z Tomaszem Łysiakiem synem Waldemara Łysiaka, radiowym "DeDektywem Inwektyw", satyrykiem i autorem powieści "Szalbierz".

Sylwetka

Sylwetka

Tomasz Łysiak, satyryk, scenarzysta, radiowiec, autor popularnej audycji "DeDektyw Inwektyw", w której prowadził telefoniczne śledztwa publicystyczno-satyryczne, wcielając się w postać gbura i awanturnika. Autor scenariusza filmu promującego Polskę na Expo 2008 w Saragossie. Powieść "Szalbierz" ukaże się w grudniu nakładem wydawnictwa Picaresque z Warszawy.

- Z ojca na syna, chciałoby się rzec... Oto Tomasz Łysiak, syn kultowego już Waldemara Łysiaka, najbardziej poczytnego pisarza Polski, też bierze się do literatury i też historycznej. Staje pan w szranki z ojcem?
- Raczej robię to, o czym marzyłem od dziecka. Wychowałem się w domu, w którym panował kult książki. Książki rozumianej nie tylko jako forma artystycznego wyrazu, ale też jako pewien rodzaj bytu, który można wziąć do ręki, rozsmakować się w kontakcie z nią, poczuć książkę wszystkimi zmysłami - wzrokiem, węchem, dotykiem i także, oczywiście, myślą, wyobraźnią. Książka ma duszę.

W naszym rodzinnym domu książki były otoczone miłością i z tej miłości, w której miałem szczęście dorastać, zrodziła się ta moja debiutancka powieść.

- Ale pisząc ją, czuł pan na plecach oddech ojca...
- Może mi pan wierzyć lub nie, ale nie drzemie we mnie chęć ścigania się z ojcem czy jakakolwiek próba udowodnienia, że "jestem lepszy".

- Nie drzemie, bo z nim się nie da ścigać.
- Nie mam ochoty ścigać się samochodem z Kubicą, wychodzić na ring przeciw Tysonowi ani grać w szachy z Kasparowem. Próba literackiej batalii z moim tatą byłaby równie racjonalnym pomysłem. Darzę wielkim szacunkiem twórczość mojego ojca, ale sam piszęna mój własny rachunek.

- Ciekawe, czy przekona pan o tym media.
- Pańskie pierwsze pytanie pokazuje, że od porównań i pytań dotyczących ojca nie będę się mógł uwolnić. Oczywiście musiałem to wziąć pod uwagę, decydując się na wydanie tej powieści, i pomimo obaw jednak zdecydowałem się na ten krok. Wiem, że piszę po swojemu, nie wzorując się na nikim, opowiadając swoją "bajkę", i mam nadzieję, że czytelnicy to dostrzegą.

- Jest rok 1237. Na wschodzie zbierają się ordy, by zalać Polskę, niczym armia z piekieł. Ludzie mówią o ich okrucieństwie, w sercach czai się lęk. I oto pojawia się tytułowy szalbierz, fałszywy sprzedawca relikwii, który okazuje się... zbawcą kraju. O tym jest pana powieść. Czy ta szata historyczna ma za zadanie przykryć coś współczesnego? Pisarze często stosują taki zabieg.
- Szata nic nie ma skrywać - w powieści opowiadam po prostu historię, która mi się "przyśniła". Jeśli są w niej jakieś ukryte treści, to raczej natury uniwersalnej, ponadczasowej. Ale też i w tym wypadku są one, mam nadzieję, podawane niejako mimochodem, en passant. Żadnej pseudofilozofii, moralizowania ani pisania "wielkiej literatury". Naprawdę nie mam ambicji pisania o rzeczach "ważnych" czy "wielkich". "Szalbierz" to powieść awanturnicza. Pełna mroku, tajemniczości, onirycznej mgiełki, wyrastająca z moich młodzieńczych literackich podróży, które odbywałem z Walterem Scottem czy Alexandrem Dumas (oczywiście - ojcem, hi, hi), jako przewodnikami wyobraźni.
A to, że zbawcą Polski ma być jarmarczny oszust? Proszę zwrócić uwagę, że pozostali bohaterowie także nie należą do śmietanki towarzyskiej tamtych czasów - jest wśród nich karzeł, złodziej, pozbawiony rozumu rycerz, dziecko niemowa czy mnich pijaczyna.
Czy ktoś by dzisiaj wybrał ich na bohaterów? Ale też czy jakiekolwiek konklawe wybrałoby dzisiaj na papieża tak słabego człowieka, jakim był święty Piotr? A jednak Chrystus w nim upatrzył swojego następcę na ziemi.

- Maciej Parowski, szef "Nowej Fantastyki", powiedział po przeczytaniu "Szalbierza" : "Oto jak debiutują przyszli zawodowcy!". Ale zawodowiec ze swej pracy utrzymuje dom i rodzinę. A w Polsce z pisania chyba wyżyć się nie da.
- Jak pamiętam z rodzinnego domu, to jakoś przeżyliśmy.

- Jak to jest, że słynny radiowy "DeDektyw Inwektyw", którego postacią pan zasłynął, poczuł nagle potrzebę pisania powieści historycznych?
- DeDektyw Inwektyw to postać radiowa, którą stworzyłem ponad dziesięć lat temu na antenie radia WAWA. Ale prywatnie naprawdę nie mówię schrypniętym głosem żula, żyję w domu zapełnionym książkami, czasem chodzę do teatru i do kina, płaczę na wzruszających filmach.

Ta książka nie ma nic wspólnego z satyrycznym stylem, jaki znają słuchacze radiowi znający moją audycję. No, może poza nazwiskiem autora. A powieść jest historyczna, owszem, ale jeszcze ciekawsze od samego faktu wydaje się to, że jest ona osadzona w czasie rozbicia dzielnicowego. Mamy koniec panowania Henryka Brodatego.

- O, jesteśmy zatem blisko historycznego Opola.
- Owszem. Uważam, że Henryk Brodaty, jeden z naszych najwspanialszych władców, książę, który był bliski zjednoczenia Polski i tylko przedwczesna śmierć przeszkodziła mu w ostatecznym zrealizowaniu planów - jest często postrzegany jako władca Dolnego Śląska, tymczasem prowadził wspaniałą, choć trudną działalność zjednoczeniową.

No i chyba powinien zostać świętym. Wyobraźmy sobie, że nasza żona zamyka się w klasztorze i jest wzorem cnót, jak jego - święta Jadwiga, a sami za karę, za nasze działania patriotyczne dostajemy w łeb klątwą. Sam bym chyba zapuścił brodę, jak Henryk, na znak protestu. Czas ten jest podwójnie ciekawy, bo już wtedy nad Polską zawisły czarne chmury gromadzące się daleko na wschodzie. Nadciągało pierwsze wielkie zagrożenie ze strony nieznanej dziczy azjatyckiej.

Polska miała się stać po raz pierwszy przedmurzem chrześcijańskiej Europy i spłynąć krwią pod Legnicą. Ten klimat oczekiwania na kataklizm stał się dla mnie kanwą do opowiadania historii, która mnie, mówiąc kolokwialnie, "kręci" - historii wędrownego kuglarza, oszusta, podróżującego wozem zaprzężonym w woły. Jaki wpływ będzie miał na niego mały chłopczyk, który zacznie z nim podróżować, niczym psiak przybłęda. Co się będzie działo z nimi, między nimi, gdy zostaną wciągnięci w wir niesamowitych przygód? Taka historia chodziła mi po głowie na długo, zanim zasiadłem do pisania. Opowiadałem ją nawet przyjacielowi, jako pomysł na scenariusz. I początkowo myślałem o scenariuszu filmowym. I potem zrobiło mi się żal tej historii. Postanowiłem napisać powieść. Tak się właśnie stało.
A gdyby nie dzielna, wspierająca mnie żona, zapewne by się ta powieść nigdy nie ukazała.

- A nie lepiej było napisać powieść o współczesnym niedostosowaniu młodego człowieka do kapitalistycznej rzeczywistości, obrać książkę z jakiejkolwiek fabuły, pomieszać czasy i porządki, wywalić przecinki i kropki, pourywać wątki, zakwestionować kilka podstawowych wartości, wrzucić wątek homo i wątek Holocaustu - i sukces murowany?
- Pewnie, że lepiej. Wtedy robi się karierę, dostaje nagrody literackie i chodzi w aureoli twórcy przez wielkie TFU. Pomyślę o tym następnym razem. Chociaż i tak nie jest źle. Proszę spojrzeć, mamy: problem alkoholizmu, bieda, kalectwo (garbus, karzeł), psychicznie chory mężczyzna, oszust przeżywający wewnętrzną przemianę, dziecko sierota nieprzystosowane społecznie i z brakami w wykształceniu (bidul taki), rasizm i ksenofobia (nieprzychylny stosunek ludności miejscowej do mniejszości tatarskiej) i religijny fundamentalizm w wydaniu krzyżackim. Miód. Nike murowana. Tylko powyrzucam te kropki, przecinki i przemieszam akapity.

- To było pytanie-prowokacja, określające mój stosunek do tych, którzy kreują mody literackie. Książka dopiero wtedy jest coś w Polsce warta, jeśli walczy o to samo, o co walczą Kazimiera Szczuka, Sławomir Sierakowski i Kinga Dunin. Równość płci, równość zachowań seksualnych, równość żołądków.
- No to wychodzi z tego, że "Szalbierz" nie będzie modny. Ale pomimo tego, że nie chodzi na obcasach, nie ma przewieszonej przez ramię fioletowej torebki, tylko sprawnie posługuje się zaostrzonym żelazem, jest gościem, którego lubię. Wolę z nim podróżować rzeką wśród mgieł, naprzeciw Jaćwingom, niż przejmować się opinią pani Szczuki czy Dunin.

rozmawiał Zbigniew Górniak

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska