Medalowe szanse pogrzebali żeglarze. Nie wiodło się - mało powiedziane - na innych arenach, zwłaszcza zapaśniczej macie i lekkoatletycznym stadionie.
W Polsce wielu wierzy w przesądy... czarne koty, feralną trzynastkę (na przekór wszystkim Chińczycy uważają ją za najszczęśliwszą liczbę). Dlatego takie dni i takie występy porządnie dołują. Udziela się poczucie przegranej. Doskwiera apatia, czujemy się rozdrażnieni, pojawiają się nerwobóle. I zaczyna histeryczne poszukiwanie alibi. Tylko akurat do huśtawki nastrojów, jaką biało-czerwoni od początku pobytu w Pekinie nam fundują, trzeba przywyknąć. Wściekamy się - jak wczoraj, wzruszamy - jak w miniony weekend. Oby najbliższy, za sprawą kajakarzy, był podobnie radosny.
Martwi najbardziej tylko, że dyskusja w polskiej wiosce wciąż trąci maglem. Wyjechali szermierze, to zaczęli nadawać lekkoatleci (czterystumetrowcy).