Zapłacimy kary - mówi w rozmowie z "Rynkiem Kolejowym" Tomasz Zaboklicki,prezes Pesy. - Ale co było alternatywą? Leżeć na leżaku? Mamy świetny zespół, ponad 4 tysiące pracowników. Mogliśmy nie zawierać kontraktów i nie ryzykować, czekać i stanąć przed problemem zwolnień części załogi. Mogliśmy też podjąć i podjęliśmy wyzwanie, świadomi trudności, by w ten sposób nabyć kompetencje, wprowadzić do oferty nowe produkty i być gotowym do ekspansji na kolejne rynki. Miejmy świadomość jednej rzeczy jesteśmy firmą branżową, a nie giełdową. Naszym celem jest rozwój. Inaczej jest ze spółkami giełdowymi: cały czas muszą pompować swoją wartość, bo tego oczekują inwestorzy. Cel firmy branżowej jest inny. To rozwój nawet kosztem zysku.
Na pytanie "RK" czy warto było brać tyle zamówień, żeby teraz, by zrealizować zamówienia do końca roku, pracować na trzy zmiany i siedem dni w tygodniu, Zaboklicki odpowiedział: - Oczywiście można zadać sobie pytanie, czy było warto. Nie jest jednak tak, że wszystko dało się przewidzieć. W wielu przypadkach bardzo długo czekaliśmy na rozstrzygnięcie postępowania i podpisanie umowy. Tak było z tramwajami Krakowiak i pociągami Dart. Decyzje leżały na biurkach urzędników przez siedem-osiem miesięcy. I to nie dotyczyło tylko nas z powodu opóźnień jednych projektów powstały problemy w innych. Na tor doświadczalny Instytutu Kolejnictwa czekaliśmy w kolejce, bo opóźniły się badania innych producentów.
Kilka dni temu najpierw województwo lubuskie ogłosiło, że zamierza naliczać Pesie kary umowne związane z niedostarczeniem samorządowi homologacji na sieć kolejową DB Netz. Zaraz po nim podobny ruch wykonało Zachodniopomorskie. Też oczekuje od Pesy zapłaty kar umownych w związku z niedostarczeniem w terminie Linków.
Źródło: Rynek Kolejowy
