
Z opowieści pacjentów:
"Za każdym razem, gdy byłem przyjmowany na ten sam oddział szpitalny, czasem nawet kilka razy w roku musiałem odpowiadać na te same pytania o przebyte choroby, operacje, przyjmowane leki itp. Czy naprawdę nie można wklepać do komputera danych o każdym pacjencie, aby lekarz mógł sobie wszystko sprawdzić, zamiast za każdym razem pytać o to samo?"
"Biurokracja, długie czekanie na łóżko przy przyjęciu na oddział, a później kilka godzin czekania na wypis."
"Czekam na wypis, który otrzymam, "jak doktor wróci z porodówki za jakiś czas, jeszcze musi zrobić dwa cięcia". Salowa podaje kolację i mówi "to nie dla pani, pani zje w domu". Ja czekam dalej na wypis (głodna), a na korytarzu czeka kobieta z noworodkiem na moje łóżko. Stoi i czeka, a jest maksymalnie 4 godziny po porodzie."
Zobacz kolejne ----->

Z opowieści pacjentów:
"Uwikłanie ludzi w dziwne przepisy np. płacenie przez ZUS szpitalowi po 3 dobach pobytu."
"Miałem mieć wycinane migdałki, bo tak zalecił laryngolog, twierdząc, że są w fatalnym stanie. Gdy przyjęto mnie na oddział, dzień przed operacją lekarz stwierdził w badaniu, że moje migdałki są w idealnym stanie i nie należy ich wycinać. Myślałem, że zaraz będę mógł wrócić do domu, ale nie - trzymali mnie jeszcze dwa dni, udając, że muszą się upewnić, chociaż wszyscy dobrze wiemy, że chodziło tylko o to, aby wydłużyć mi pobyt do trzech dni, bo dopiero za tyle ZUS płaci szpitalom".
Zobacz kolejne ----->

Z opowieści pacjentów:
"Leżałam 2 dni na korytarzu na kozetce, bo nie było łóżek..."
"Byłem świeżo po biopsji nerki, po której przez 24 godziny nie można wstawać nawet na sekundę, a tu nagle wchodzi lekarz i mówi, że zaraz mnie przeniosą na kozetkę, bo muszą przyjąć otyłego pacjenta, który na kozetkę się nie zmieści."
Zobacz kolejne ----->

Z opowieści pacjentów:
"Na patologii ciąży trafiłam na dziwne praktyki, czyli pacjentki same sobie robiły KTG, urządzenie stało na korytarzu, wciągały je do pokojów, podłączał się, a wynik zanosiły do pielęgniarek. Tragedia"
"Normą było, że pielęgniarki podłączały mi kroplówkę, instruowały, jak ją zamknąć, gdy się skończy i kazały przychodzić do ich pokoju prosić, aby mi ją odłączyły. Zdarzało się, że musiałem czekać pod drzwiami, bo akurat obiad jadły".
Zobacz kolejne ----->