- Mieszkam na Podgórzu od lat; środowy wypadek to tylko czubek góry lodowej - twierdzi pani Joanna. - Na skrzyżowaniu Poznańskiej z Andersa tiry się po prostu nie zatrzymują, kierowcy jeżdżą na pamięć. Już po wypadku widziałam, jak dwie ciężarówki przemknęły ulicą, nawet nie zwalniając. Nic dziwnego: jedzie się wygodnie, droga jest dobra, więc kierowcy nie patrzą na znaki. Dobrze, że ci, którzy jadą z Poznańskiej, mają oczy i zwalniają - choć teoretycznie mają pierwszeństwo.
Przeczytaj także: Karambol na toruńskiej średnicówce. 8 osób zostało rannych
Przypomnijmy: w środę na tym skrzyżowaniu doszło do groźnego wypadku. Rozpędzony tir nie udzielił pierwszeństwa skręcającemu busowi, którym jechała delegacja 11 Rosjan przybyłych do Kujawsko-Pomorskiego na zaproszenie jednej z firm. Bus uderzył w dwa kolejne auta, osiem osób trafiło do szpitala. Większość szybko opuściła lecznicę, ale jeszcze wczoraj trzy osoby pozostawały pod opieką lekarzy.
Mieszkańcy dzielnicy apelują o lepsze oznakowanie feralnego skrzyżowania lub częstsze patrole policji.
- Oznakowanie jest zgodne z przepisami i wystarczające - mówi Wiesław Rospirski, naczelnik toruńskiej drogówki. - Jest czytelne, było uzgadniane z policją. Nie dziwię się, że Czytelnicy "Pomorskiej" mają co do tego skrzyżowania mieszane uczucia - ale to wynika z tego, że kierowcy jeżdżą na pamięć. Przyzwyczaili się do innej organizacji ruchu i nie patrzą na znaki.
Mundurowi podkreślają, że w tym miejscu można spodziewać się patroli, które będą dyscyplinować kierowców. - Nie ma możliwości postawienia w tym miejscu stałego posterunku, ale wiele mandatów było w tym miejscu wypisanych - zapewnia Rospirski. - I to już po zmianie organizacji ruchu.
Kierowca tira był trzeźwy. Wiadomo jednak, że na mandacie się nie skończy - sprawą zajmie się sąd.
Wiadomości z Torunia**
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje**