Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Torunianki o walce z nowotworem: - Po mastektomii przyspieszyłyśmy

Hanna Borkowska
Toruńskie amazonki: (od lewej) Grażyna Hincz, Zofia Karpa, Elżbieta Malcer, Elżbieta Drożdżewska, Teresa Czajkowska
Toruńskie amazonki: (od lewej) Grażyna Hincz, Zofia Karpa, Elżbieta Malcer, Elżbieta Drożdżewska, Teresa Czajkowska Hanna Borkowska
- Nie można myśleć o chorobie, tylko trzeba żyć, najlepiej w szybszym tempie niż przed diagnozą - radzi Elżbieta Drożdżewska, która przeszła obustronną mastektomię.

Są aktywne - ćwiczą, chodzą na basen, zwiedzają, spotykają się z psychologami, dietetykami, lekarzami, pracują, zajmują się domem i regularnie się badają, są czujne. I uświadamiają innych, jako wolontariuszki-ochotniczki pomagają tym kobietom, które w szpitalu czekają na operację lub są już po niej. Dzielą się swoimi doświadczeniami po mastektomii, wspierają.

- Kiedyś ludzie mówili na nas "rakówki" i w szpitalu stawali ze strachu w innej kolejce - wspomina Elżbieta Malcer, która była pionierką i liderką toruńskiego klubu amazonek, założonego w 1992 r. - Ludzie już się z rakiem raczej oswoili, chociaż niestety nadal wiele osób wstydzi się do niego przyznać, szczególnie na wsiach, w małych środowiskach. Dlatego wychodzimy tym osobom naprzeciw.

Czytaj także: Angelina Jolie poddała się prewencyjnej mastektomii

Podczas zmagania się z nowotworem podkreślają ogromną wagę wsparcia ze strony najbliższych, którego im, na szczęście, nie zabrakło. Dziś żyją intensywniej, lepiej radzą sobie z problemami, robią to, na co przed chorobą brakowało czasu. A po mastektomii pozwalają sobie nawet na… dekolty.

W Polsce jest prawie 200 klubów amazonek. W województwie kujawsko-pomorskim działa dziesięć. Toruńskie Stowarzyszenie "Amazonki" gromadzi 90 pań i jest jednym z największych w kraju.

Grażyna Hincz, była nauczycielka w przedszkolu, 12 lat po operacji
- Chciałam żyć, więc mastektomia nie miała wtedy większego znaczenia. Półtora roku po operacji zdecydowałam się na rekonstrukcję piersi. Teraz żyję spokojniej, regularnie chodzę na badania. Zostałam amazonką, bo kiedy leżałam w szpitalu przyszła do mnie Elżbieta Malcer, która była kilka lat po operacji, więc pomyślałam sobie, że skoro jej się udało, to mi też. Na pewno zmieniło się to, że mam większą pokorę wobec życia, nie czuję się pokrzywdzona, że zachorowałam na raka. Zauważam więcej szczegółów - jak pięknie kwitną kwiaty, cieszy mnie zielona trawa. Pokonałam lęk przestrzeni - zaczęłam jeździć w góry: Karkonosze, Tatry. To było dla mnie dużym wyzwaniem. Ukończyłam kurs ochotniczki i odwiedzam leżących w szpitalu. To, że kiedyś mi ktoś pomógł, zaczęłam oddawać innym. Wszystkiego chcę teraz posmakować. Po prostu chce się żyć!

Zofia Karpa, kierownik ośrodka pomocy społecznej, 14 lat po operacji
- To, że Angelina Jolie powiedziała światu o swojej mastektomii, robiąc to w sposób bardzo naturalny, daje światło tym kobietom, które obawiają się utraty atrakcyjności. Informacja o nowotworze nie zwaliła mnie z nóg. Walczyłam głównie dla synów, którzy bardzo mnie wspierali w chorobie, i dla środowiska, gdyż miałam jeszcze sporo do zrobienia. Jako pracownik socjalny mogę przekazywać innym dobre wartości, zachęcać do niepoddawania się. Leżąc w szpitalu, próbowałam wspierać innych pacjentów. Sama nie chciałam pomocy ochotniczek z klubu Amazonek, uważałam, że jej nie potrzebuję. A mimo wszystko zostałam jedną z nich dzięki śp. Danusi Wawrzyniak. Po operacji zdecydowałam się na protezę, chociaż nie odczuwałam utraty kobiecości. Co ciekawe, kiedy jeszcze byłam zdrowa, nie lubiłam nosić dekoltów, a teraz sobie na nie czasami pozwalam. Psychikę mam taką jak przed zachorowaniem, nie zmieniłam jakoś diametralnie sposobu myślenia. Odczuwałam i odczuwam sens życia. Może żyję trochę szybciej niż dawniej. Teraz nadrabiam zwiedzanie różnych zakątków kraju, na co od wielu lat brakowało czasu. Nasiliła się miłość do przyrody, a szczególnie do gór.

Elżbieta Malcer, z zawodu ekonomistka, 24 lata po operacji
- Pamiętam chyba wszystkie kobiety chore na nowotwór, z którymi rozmawiałam jako wolontariuszka w szpitalu i poza nim. Każdą rozmowę się przeżywa, każda zostawia emocjonalny ślad. Do Amazonek wstąpiłam za namową koleżanki Danusi, która niestety już nie żyje. Byłam jedną z siedmiu pierwszych liderek toruńskiego klubu. Moja mama zmarła trzy lata po operacji guza. Sobie dawałam trzy miesiące. Lekarz mi powiedział, że bez problemu przeżyję 20 lat. Jak widać żyję nawet dłużej. Miałam życzliwych ludzi wokół siebie i mądrych, wspierających szefów. Choroba mnie uodporniła na inne problemy, z którymi trzeba było sobie radzić. Umiem cieszyć się każdą chwilą. Co jeszcze zyskałam dzięki chorobie? Byłam w USA na szkoleniu dotyczącym walki z rakiem, spotkałam się z Hillary Clinton, zwiedziłam pięć stanów. Tam - w ogrodzie ambasadora Polski - wypaliłam ostatniego papierosa! Było mi wstyd, że walczę z rakiem, a palę. Zyskałam wielu przyjaciół w całej Polsce.

Elżbieta Drożdżewska, były pracownik biurowy, trzy miesiące po zabiegu
- Podczas pierwszej operacji czułam się osamotniona, chociaż rodzina bardzo mnie wspierała. Byłam załamana, czułam wstyd. Miesiąc po operacji przyszłam do stowarzyszenia i drugą operację przeżyłam już trochę lepiej - trzymały mnie esemesy od dziewczyn, przesyłane zdjęcia kwiatków w ogrodzie. To był szok, że stracę też drugą pierś. Zawsze lubiłam sport. Uczestniczę w spartakiadach amazonek. W 2012 roku na czterdzieści klubów zajęłyśmy pierwsze miejsce. To wielobój przystosowany dla nas - są biegi sprawnościowe, tor przeszkód, hula-hoop i inne. Wspiera mnie mąż i syn, którzy w domu wyręczają mnie z niektórych obowiązków. Było ciężko, ale teraz mówię, że będzie dobrze. Na pewno zyskałam wiele przyjaźni. Zawsze byłam duszą towarzystwa i taka nadal chcę być.

Teresa Czajkowska, prowadzi kiosk spożywczy, 10 lat po operacji
- W chorobie ratował mnie zapach ziemi, uwielbiamy z mężem pracować w ogrodzie. Ogród i zwierzęta: dwa psy, koty i inne stworzenia mnie odstresowują. Przyszłam do stowarzyszenia po sześciu latach chorowania. Mam wiele koleżanek, dostałam ogrom serdeczności. Do przyjścia tutaj namówiła mnie córka i osobiście przyprowadziła. Nie jestem po rekonstrukcji, nie czułam takiej potrzeby. Mężowie kochają nas za to, że żyjemy, chociaż zdarza się, że małżonkowie odchodzą od kobiet po amputacji piersi. Zawsze mówiłam, że nie będę chorować, a stało się inaczej. Żyję intensywnie, między innymi dzięki wnukom bliźniakom. Mam pozytywne nastawienie do życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska