Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruńscy kandydaci do europarlamentu na przymusowych urlopach

Dariusz Knapik
Kandydujący w eurowyborach urzędnicy toruńskiej agencji, otrzymali propozycję nie do odrzucenia. Mają wziąć urlopy i w czasie kampanii nie pokazywać się w pracy.

Tomasz Kołodziej, prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Warszawie rozesłał do dyrektorów regionalnych oddziałów poufne pismo. Zażądał, by nazajutrz przesłano mu listę pracowników, kandydujących do europarlamentu. Polecił też, by wysłać ich wszystkich na urlopy. Na okres całej kampanii, czyli od 30 kwietnia do 5 czerwca. A komu zabraknie wolnych dni, ma wziąć urlop bezpłatny.

A dyrektor nie posłuchała...

W regionalnym oddziale ARiMR w Toruniu znalazło się aż trzech takich pechowców. W tym sama wicedyrektor Edyta Zakrzewska, która kandyduje z siódmego miejsca listy PSL. Dodajmy, że w Toruniu, podobnie jak w całej agencji rządzi właśnie koalicyjne PSL. Dyrektor Zakrzewska zlekceważyła jednak życzenie swego partyjnego kolegi, prezesa Kołodzieja. Zamiast karnie wziąć urlop od 30 kwietnia, zamierza to zrobić dopiero 11 maja. Ale za to chce wykorzystać aż cztery tygodnie.

Oprócz pani dyrektor kandyduje też jej konkurencja: Katarzyna Kaczmarek Sławińska, szeregowy pracownik grudziądzkiego biura powiatowego agencji startuje z szóstego miejsca listy PiS, zaś Ryszard Ćwiek, urzędnik biura w Sępólnie - z dziesiątego miejsca listy.

Nie wiemy, jakich środków perswazji użyto wobec Ćwieka, bo odmówił z nami rozmowy. Ale faktem jest, że wziął urlop wypoczynkowy już od 30 kwietnia. Najpierw na tydzień, jednak potem przedłużył go do 21 bm. Co dalej? - No, nie wiem - mówi dyrektor oddziału Andrzej Gross. - Czy potem weźmie urlop bezpłatny, to już dalsza sprawa.

Zbuntowała się natomiast Katarzyna Sławińska. Oświadczyła, że nigdy nie zamierzała prowadzić kampanii w czasie pracy i ani myśli o przymusowym urlopie. Ma bowiem trójkę dzieci, w czasie wakacji musi im zapewnić wypoczynek i opiekę.
- W praktyce nie możemy podjąć żadnych formalnych działań w tej sprawie - przyznaje dyrektor Gross. - Nie możemy bowiem prawnie zmusić jej do wzięcia urlopu.

W imieniu prezesa ARiMR odpowiedział nam jego rzecznik Marek Kassa. Podkreśla, że to nie było polecenie, lecz jedynie prośba o informacje o nazwiska kandydatów. Prezes także "wyraził oczekiwanie", że jego podwładni wezmą urlopy. Wynika to z troski, by agencja nie mieszała się do politycznej kampanii.

Obecnie uruchomiono ogromne unijne programy, agencja przeżywa oblężenie. Wstrzymano wszystkie urlopy, oprócz sobót po raz pierwszy w historii ARiMR zarządzono pracę w niedziele. A tu zawiesza się trzech pracowników, w tym wicedyrektora.

Może grzecznie poprosić...

- To pewnego rodzaju nadgorliwość - mówi znany politolog Roman Bäcker z UMK. Jego zdaniem oczywiście nie można prowadzić kampanii w miejscu pracy. Ale nie można też zmuszać pracowników do brania urlopów, a co najwyżej grzecznie ich o to poprosić.

Podobnie sądzi dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Nakaz pracodawcy to jego zdaniem zbyt daleko idąca forma stosowania się do europejskich standardów. Zwłaszcza, gdy chodzi o szeregowych pracowników, kandydujących z odległych miejsc listy.

- Wystąpiłem już do prezesa ARiMR - mówi toruński poseł PiS Zbigniew Girzyński. - Zapytałem go m.in, czy jego działania nie naruszają swobód obywatelskich dotyczących działalności publicznej, a także praw pracowniczych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska