- Jakiś mężczyzna zaczął szukać na plaży małego chłopca. Poprosił mnie o pomoc - mówi drżącym głosem Janusz Podbielski właściciel kąpieliska. - Kiedy weszliśmy na plażę zauważyłem, że z wody wyciągnięte jest dziecko. Jakaś kobieta przystąpiła do reanimacji. Ktoś krzyczał, żeby zadzwonić na pogotowie.
Ratownicy przyjechali szybko. Przejęli reanimację chłopca i próbowali przez prawie pół godziny przywrócić go do życia. Niestety nie udało się.
Jak doszło do tej tragedii próbowali ustalić policjanci. Na razie nie wiadomo, jak dziecko znalazło się pod wodą i czy w ogóle umiało pływać. Na plaży przebywało pod opieką mamy i cioci.
Kąpielisko w Pieńkach Królewskich jest zadbane. Głębokości są oznaczone. A miejsce dla zabawy w wodzie dzieci do lat 7 wydzielone. Jednak kąpiących się nie pilnuje ratownik.
- Nie stać mnie na zatrudnienie ratownika. Chciałem wynająć jednego na ten sezon, ale zażądał zbyt wiele pieniędzy - tłumaczył "Pomorskiej" właściciel obiektu. - Przed wejściem na plażę wyraźnie jest napisane, że dzieci mogą się kąpać tylko pod opieką dorosłych w wyznaczonym miejscu. W tym przypadku tak nie było i doszło do tragedii.
Po tragedii na plaży w Pieńkach Królewskich kąpało się jeszcze kilkanaścioro dzieci. Wszystkie bez opieki osób dorosłych.