Przypomnijmy: w środę toruńscy policjanci otrzymali zgłoszenie o tym, że w lesie kilka kilometrów od Torunia, przy drodze do Różankowa samochód blokuje ścieżkę. Policjanci, którzy przyjechali na wezwanie przeszukując teren dokonali makabrycznego odkrycia: powieszonego chłopca i kobietę.
Tragedia pod Toruniem: matka powiesiła synka, później się zabiła?
Dziś wiadomo, że była to matka i syn. Znane są dane tragicznie zmarłych. Kobieta nie zostawiła listu pożegnalnego. W samochodzie, pozostawionym na drodze, znaleziono natomiast paragon fiskalny świadczący o zakupie linki. Przy ciałach nie znaleziono żadnych dodatkowych przedmiotów. Na razie nie ma faktów poświadczających, że coś złego działo się w rodzinie kobiety. Nie wiadomo też, czy matka leczyła się psychiatrycznie. We wtorek jej mąż zgłosił zaś na policji zaginięcie 33-latki i 4-letniego synka. Potwierdzono już, że samochód stał w lesie pod Toruniem tego dnia.
Coraz bardziej prawdopodobne jest to, że torunianka najpierw powiesiła na gałęzi synka, później kilka metrów dalej pętlę na szyi zawiązała sobie. Na razie jednak prokuratura nie wyklucza udziału osób trzecich w zdarzeniu.
- Obecnie przesłuchujemy rodzinę i przyjaciół rodziny, czekamy także na wyniki histopatologiczne sekcji zwłok - informuje Maciej Rybszleger, p.o. prokuratora rejonowego Toruń-Wschód. - Dokładne wyniki poznamy prawdopodobnie za dwa tygodnie.
Czytaj e-wydanie »