Paprocie w moim mieszkaniu rosły fatalnie w każdym niemal pomieszczeniu. Wypuszczały pojedyncze, anemiczne łodygi, chociaż dla ich dobra trzymałam je w chłodnej sypialni, w której nawilgocenie powietrza zapewniało akwarium z rybkami.
Uwaga na żyły
Paproć jest ponadto wyjątkowo wrażliwa na promieniowanie cieków wodnych i wszelkie skrzyżowania żył. Obecnie dzięki polnym kamieniom, okrąglakom, to promieniowanie jest w moim domu zlikwidowane, ale na wszelki wypadek paprocie przeniosłam do kuchni.
I był to strzał w dziesiątkę. Nawilgocenie powietrza jest bardzo duże, bo przecież bez przerwy myje się naczynia, gotuje wodę i potrawy. Para unosi się w powietrzu. Nie ma też w kuchni zbyt wysokiej temperatury, bo grzejnik został zdjęty. I te warunki doskonale służą moim różnorakim paprociom.
W kwaśną ziemię
Aby pięknie rosły i świetnie się rozwijały przesadzam je na wiosnę w pulchną, kwaśną ziemię z dodatkiem torfu. Nie może być nigdy zbita, bowiem wówczas korzenie nie otrzymują niezbędnej im dawki tlenu.
Podlewam umiarkowanie, a jest to najtrudniejsze podlewanie. Wymaga systematyczności, bowiem nie można dopuścić do całkowitego wysuszenia podłoża w doniczce, ani też później zalewać go nadmiernie wodą. Mam je pod ręką i codziennie sprawdzam, wtykając palec w ziemię, czy trzeba już podlewać.
Ostrożnie nawozić
Paprocie lubią też zraszanie. Do zraszacza wlewam zawsze przegotowaną, miękką wodę, która nie zostawi białych plam na liściach. I dodaję odrobinę nawozu dolistnego.
Paprocie należy nawozić także doglebowo. Ale niewiele. Najlepszy jest nawóz humusowy lub przefermentowany obornik. Z nawozem nie wolno przesadzać, bowiem paprocie nie lubią jego nadmiaru. Wystarczy raz na tydzień do litra przegotowanej i ciepłej wody dodać jedną czwartą łyżeczki od herbaty nawozu azotowego.
Przestrzegając tych wszystkich warunków przestałam mieć problemy z urodą swoich paproci. Czego życzę wszystkim miłośnikom tych wspaniałych roślin.
