To największe wyzwanie od momentu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Prezydencja nie oznacza jednak przejęcia rządów na kontynencie. Niektórzy sądzą, że państwo sprawujące przewodnictwo może położyć rękę na unijnym budżecie i zyskać więcej aniżeli inni. Nic błędniejszego. Prezydencja oznacza tyle, że nasz kraj będzie przewodniczyć pracom Rady Unii Europejskiej - swoistej europejskiej radzie ministrów. Będzie więc zarządzał, planował i mediował w najtrudniejszych sprawach dotyczących Unii.
Szefowanie i prestiż
Minister do spraw europejskich Mikołaj Dowgielewicz ocenia naszą prezydencję w taki sposób: - Oznacza ona, że duża część decyzji dotyczących polityki wewnętrznej i zagranicznej Unii będzie podejmowana nie tylko w Brukseli, ale także w Warszawie, Sopocie, Poznaniu, Wrocławiu i Krakowie.
Tę wypowiedź uzupełnia kujawsko-pomorski europoseł Tadeusz Zwiefka: - Musimy pamiętać, że przewodnictwo w Radzie UE nie może być czasem forsowania tylko i wyłącznie polskiego punktu widzenia. Udana prezydencja cechuje się zdolnością do postrzegania różnych interesów państw członkowskich i dążenia do kompromisu akceptowalnego dla wszystkich stron. Dlatego też umiejętne negocjacje i zdolność pogodzenia często rozbieżnych stanowisk to największe wyzwanie stojące przed każdą prezydencją.
Janusz Zemke, eurodeputowany województwa także zastrzega: - Czasami spotykam się z pytaniami mieszkańców Kujaw i Pomorza, ile zarobimy na prezydencji? W bezpośrednim sensie oczywiście nic. Natomiast możemy tak kierować pracami Rady Unii Europejskiej, by w przyszłości odnosić korzyści. Myślę np. o debacie europejskiej na temat budżetu Wspólnoty 2014-2020, którą rozpocznie Polska.
Właśnie - pieniądze. Polska jest największym beneficjentem unijnego budżetu na lata 2007-2013. Bruksela przyznała nam ponad 60 miliardów euro. Łącznie więc od 1 maja 2004 roku, kiedy staliśmy się członkami Wspólnoty, do Polski trafiła kolosalna suma 76 miliardów euro, z czego 12 miliardów w ubiegłym roku. Dotacje przyznane nam na lata 2004-2006 wykorzystaliśmy w całości, w obecnym budżecie mamy zarezerwowane już 80 proc. środków. Od kiedy uruchomiono w Polsce fundusze europejskie, zakończyliśmy i rozliczyliśmy 90 tysięcy inwestycji, a 60 tysięcy projektów jest w realizacji.
Nic dziwnego, że kujawsko-pomorscy europosłowie uważają za jedno z najważniejszych zadań polskiej prezydencji utrzymanie podobnych warunków na lata 2014-2020. - Musimy tak pokierować wstępnymi pracami nad unijnym budżetem na te lata, aby przyszły 7-letni budżet nie był mniejszy niż obecny - podkreśla z naciskiem Ryszard Czarnecki, trzeci europoseł naszego regionu.
Nie ma wątpliwości, że to jedno z głównych zadań prezydencji. A można się spodziewać, że bogatsze kraje nie będą już tak hojne. Kryzys gospodarczy i ogromne sumy przeznaczane na pomoc chorych gospodarek południa Europy nie ułatwią tego zadania.
- Skoro podczas naszej prezydencji rozpoczyna się dyskusja budżetowa na lata 2014-2020 powinniśmy określić, jakie będą dochody UE. Toczy się poważny spór, czy należy poprzestać na wpłatach poszczególnych państw w wysokości 1 procenta dochodu narodowego, czy szukać gdzieś dodatkowych pieniędzy - mówi Janusz Zemke. Tymczasem brytyjski premier David Cameron już w ubiegłym roku przekonał innych płatników netto, w tym Niemcy i Francję, że nowa perspektywa finansowa UE ma odzwierciedlać zaciskanie pasa.
- Moja frakcja, Grupa Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów opowiada się, by opodatkować też instytucje finansowe od transakcji i wprowadzić euroobligacje - tłumaczy Zemke. - Żeby coś dzielić trzeba mieć dochód.
Wyzwania
Zdaniem Tadeusza Zwiefki w każdej prezydencji nakreślone są pewne priorytety, które dane państwo chce sfinalizować lub rozpocząć nad nimi prace. Powodzenie w realizacji tych założeń jest miarą sukcesu prezydencji. - Nakreśliliśmy sobie bardzo ambitne zadania - pobudzenie gospodarki unijnej, rozpoczęcie prac nad nowym budżetem, prace w ramach wspólnej polityki energetycznej czy europejskiej polityki sąsiedztwa, gdzie niewątpliwym wyzwaniem będzie zwrócenie uwagi państw UE na wschodnią wagę tej polityki.
Tymczasem Unia boryka się z innymi problemami: widmem masowych migracji z Afryki Północnej i ostrym kryzysem gospodarczym na południu kontynentu. Eurodeputowany Ryszard Czarnecki obawia się więc, by nie została zachwiana unijna asymetria, czyli poświęcenie niemal całej uwagi wydarzeniom w Afryce i na Bliskim Wschodzie: - Po drugie, dużym wyzwaniem dla Polski będzie postawienie przez główne państwa - jak Niemcy, Francja, czy Włochy - na stosunki dwustronne z Rosją kosztem wspólnego stanowiska całej Unii wobec Moskwy. Wiąże się z tym walka o bezpieczeństwo energetyczne Starego Kontynentu, co oznacza próby zmniejszenia uzależnienia się w tej kwestii od Rosji.
To rzeczywiście jest ogromne wyzwanie. Z jednej strony nikt nie ma wątpliwości, że stosunki Unia Europejska - Federacja Rosyjska muszą być dobre. - Byle nie naszym kosztem - kwituje Czarnecki.
- Trudno dokładnie przewidzieć, jakie trudności napotka Polska podczas sprawowania tej funcji - twierdzi Tadeusz Zwiefka. - Kryzys gospodarczy, trzęsienie ziemi w Japonii czy sytuacja w Północnej Afryce pokazują, że prezydencja musi być gotowa, by szybko i elastycznie reagować w obliczu zaistniałych na arenie międzynarodowej wydarzeń.
Dużym zagrożeniem, a jednocześnie wyzwaniem, są pro-blemy krajów strefy euro- Grecji, Portugalii, Hiszpanii i Włoch. Zdaniem europosła z Tucholi działanie na rzecz utrzymania stabilności tej strefy będzie dużym wyzwaniem, z którym polska prezydencja będzie musiała się zmierzyć.
Zagrożenia: wybory, Smoleńsk
Jest ich kilka. Nasi europos- łowie obawiają się - i trudno się dziwić - że ambitny program polskiej prezydencji może zostać zakłócony rozpoczynającą się już kampanią przed jesiennymi wyborami. Zdaniem Janusza Zemkego dużym błędem rządu było łączenie prezydencji z czasem wyborczym.
Czytaj e-wydanie »