Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tuchola. Nie będzie rodziny zastępczej (cały artykuł)

Ramona Wieczorek [email protected] tel. 52 396 69 32
Józef Hołody
Józef Hołody Fot. Daniel Frymark
- Przez urzędników dziecko nie będzie miało swojego domu! - mówi zdenerwowany Józef Hołody z Tucholi. Zrobił awanturę w Powiatowym Ośrodku Pomocy Rodzinie, bo jego zdaniem bezprawnie każe się płacić rodzinom za dojazd na spotkanie z psychologiem.

Józef Hołody razem z małżonką są rodziną zastępczą spokrewnioną dla wnuków. Niedawno zaczęli myśleć o przyjęciu do siebie kolejnego dziecka, tym razem spoza rodziny.

- Ale w PCPR panują dziwne praktyki, cuda tam się dzieją! Każe się rodzinom zastępczym jechać aż do Bydgoszczy na spotkanie z psychologiem - mówi Hołody, który jest również prezesem Stowarzyszenia Rodzin Zastępczych "Dziecko w Rodzinie". - Na przykład w Chojnicach jest zupełnie inaczej. Mam dość traktowania nas jak smarkaczy!

W Tucholi zamiast Bydgoszczy

Mówi Andrzej Gąsiorowski, dyrektor PCPR w Chojnicach

- Miejsce organizacji obowiązkowych szkoleń to indywidualna sprawa - bywały już np. w Gdańsku i Koszalinie. W ubiegłych latach chętni raczej wyjeżdżali poza Chojnice. Koszty podróży uczestnicy pokrywają we własnym zakresie. Ustawa nie precyzuje, kto powinien płacić za dojazd. Zazwyczaj osoby zainteresowane są wdzięczne, że nie muszą płacić za samo szkolenie, bo to koszt ok. 1500-1600 zł.

Każdy, kto chce być rodzicem zastępczym, musi przejść odpowiednie szkolenie i rozmowę z psychologiem, który wydaje opinię. Urzędnicy Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie kilka miesięcy temu napisali projekt, dzięki któremu pozyskali fundusze na trzymiesięczne szkolenie i konsultacje psychologiczne. Zgłosiło się na nie osiem rodzin zastępczych.

Początkowo zajęcia miały się odbywać w ośrodku opiekuńczo-wychowawczym Caritas w Bydgoszczy, a uczestnicy mieli pokryć połowę kosztów dojazdu. - Przekonała mnie argumentacja pracowników ośrodka, że to też forma weryfikacji zgłoszonych osób. Nie każdy nadaje się na rodzica zastępczego i jest skłonny do wysiłku - wyjaśnia Joanna Hanczewska, szefowa tucholskiego PCPR. - Pytaliśmy wszystkich chętnych, czy dojazd będzie problemem. Nie był dla nikogo, oprócz pana Hołodego.

Hanczewska jeszcze raz razem z pracownikami przeanalizowała sytuację. - Chcieliśmy potraktować pana Hołodego poważnie. Poza tym uznaliśmy, że zwalnianie się z pracy co czwartek może być kłopotem - mówi. - Przewróciliśmy projekt do góry nogami i udało się tak wszystko zorganizować, żeby specjalistki przyjeżdżały do Tucholi. Niestety, program jest nieco zubożony i szkolenie będzie się odbywać tylko przez dwa weekendy.

Mają być niezależni

Józef Hołody nie jest jednak zadowolony z rozwiązania. Pozostały bowiem jeszcze dwie wizyty u psychologa, na które trzeba jechać do Bydgoszczy. PCPR zwraca koszty podróży środkami komunikacji publicznej. Jeśli ktoś zdecyduje się pojechać autem, to na własny rachunek. - Przecież w Tucholi jest też poradnia psychologiczno-pedagogiczna! - mówi Hołody. - Po co włóczyć rodziny? Czy specjalista nie może zjawić się tu i załatwić wszystkiego w jeden dzień?

Joanna Hanczewska nie zgadza się z taką opinią. - Zależy mi, żeby badanie przeprowadzili niezależni psycholodzy, którzy nie znają rodzin ani dzieci. Chodzi o gwarancję, że rodzice zastępczy poradzą sobie w trudnych sytuacjach. Mogą też przy okazji udowodnić, że potrafią sobie organizować czas - mówi.

Protestuje

Hołody zdecydował, że deklaracji o udziale w spotkaniach nie podpisze. Skutek? Został skreślony z listy uczestników, a co za tym idzie - nie będzie mógł przysposobić dziecka. - Jakim prawem każą nam podpisywać deklaracje? - pyta Hołody. - Na znak protestu nie stworzę rodziny zastępczej!

- To standardowe deklarację udziału w projekcie. Potrzebne, żeby mieć pewność, że nikt nie zrezygnuje - wyjaśnia kierowniczka PCPR. - Ten pan miał tydzień na decyzję, mógł przyjść o dowolnej porze. Nie skorzystał z tego. Nie mogę dłużej czekać, bo choć patrzę na dobro jednostki, muszę myśleć też o innych uczestnikach, którzy chcieliby już zacząć szkolenie.

Szkolenia miały zacząć się już we wrześniu. Wszystko przesunęło się o dwa miesiące. - Mam dużo szacunku dla pana Hołodego i jego działań. Uważam jednak, że celowo opóźniał projekt - mówi Hanczewska. - Jest agresywny, wybuchowy, obraża pracowników, wyzywając od gówniarzy. Czuję się przez niego zastraszana. Nie boję się ludzi, którzy krzyczą, ale nie może być tak, że temu panu wszystko wolno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska