Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tułaczka szczęśliwie zakończona

(jz), Hanka Sowińska [email protected] 52 326 31 33
Firma „Singer Sewing Machine Comp.” mieściła się na ul. Gdańskiej 10. - Tam pracował mój ojciec Stanisław Sajdak. Wraz ze swoją szwagierką Ireną Działowską (stoi po prawej) organizował bezpłatne kursy szycia i haftu na maszynach elektrycznych - mówi pan Ryszard Sajdak.
Firma „Singer Sewing Machine Comp.” mieściła się na ul. Gdańskiej 10. - Tam pracował mój ojciec Stanisław Sajdak. Wraz ze swoją szwagierką Ireną Działowską (stoi po prawej) organizował bezpłatne kursy szycia i haftu na maszynach elektrycznych - mówi pan Ryszard Sajdak. zbiory Ryszarda Sajdaka
Losy rodziny Sajdaków - wywózka syna na przymusowe roboty, deportacja rodziny do GG, konspiracyjna działalność w AK.
Firma „Singer Sewing Machine Comp.” mieściła się na ul. Gdańskiej 10. - Tam pracował mój ojciec Stanisław Sajdak. Wraz ze swoją szwagierką Ireną Działowską
Firma „Singer Sewing Machine Comp.” mieściła się na ul. Gdańskiej 10. - Tam pracował mój ojciec Stanisław Sajdak. Wraz ze swoją szwagierką Ireną Działowską (stoi po prawej) organizował bezpłatne kursy szycia i haftu na maszynach elektrycznych - mówi pan Ryszard Sajdak. zbiory Ryszarda Sajdaka

Firma "Singer Sewing Machine Comp." mieściła się na ul. Gdańskiej 10. - Tam pracował mój ojciec Stanisław Sajdak. Wraz ze swoją szwagierką Ireną Działowską (stoi po prawej) organizował bezpłatne kursy szycia i haftu na maszynach elektrycznych - mówi pan Ryszard Sajdak.
(fot. zbiory Ryszarda Sajdaka)

Rozpoczynał się dziewiąty miesiąc niemieckiej okupacji, gdy ich świat legł w gruzach. 1 maja 1940 roku Jerzy, najstarszy z czwórki synów Bogusławy i Stanisława Sajdaków, został wywieziony na przymusowe roboty w okolice Wałcza. Trzy dni później pozostałych członków rodziny deportowano do Generalnego Gubernatorstwa.

Opuścili dom na Polnej, który Stanisław zbudował w drugiej połowie lat 30. Nie mieli prawa zabrać żadnych wartościowych rzeczy. Rankiem, 3 maja 1940 r. stracili dorobek życia. - Zostałem wywieziony wraz z rodzicami i dwójką braci - 14-letnim Henrykiem i dwuletnim Zdzisławem - pan Ryszard Sajdak powraca pamięcią do tamtego, dramatycznego dnia.

***

Mielec, 1940 r. Pierwsza zima Sajdaków i trójki ich synów  - Henryka, Ryszarda i najmłodszego Zdzisława - na wygnaniu
Mielec, 1940 r. Pierwsza zima Sajdaków i trójki ich synów - Henryka, Ryszarda i najmłodszego Zdzisława - na wygnaniu zbiory Ryszarda Sajdaka

Mielec, 1940 r. Pierwsza zima Sajdaków i trójki ich synów - Henryka, Ryszarda i najmłodszego Zdzisława - na wygnaniu
(fot. zbiory Ryszarda Sajdaka)

Bogusława z d. Działowska i Stanisław Sajdak pobrali się w 1924 roku, w Bydgoszczy. - Ojciec pracował w firmie "Singer" (chodzi o Singer Sewing Machine Comp. - przyp. red.) mieszczącej się przy ulicy Gdańskiej 10, jako mechanik. Wraz z siostrą matki Ireną Działowską organizował bezpłatne kursy szycia i haftu na maszynach elektrycznych, produkowanych przez tę firmę - opowiada pan Ryszard.

Bogusława była siostrą znanych w lotniczym świecie konstruktorów pierwszego szybowca "Bydgoszczanka", zbudowanego w mieście nad Brdą na początku lat 20., a następnie serii samolotów DKD (skrót pochodził od pierwszych liter nazwisk twórców tych maszyn, czyli Stanisława i Mieczysława Działowskich oraz Jana Krügera, bydgoskiego szewca, który wspierał budowę samolotów finansowo).

Właśnie Stanisław Działowski, po śmierci rodziców, ściągnął do Bydgoszczy swoją siostrę Bogusławę. - Wuj był także pilotem. W 1939 roku przedostał się do Francji. Zginął w czasie bitwy o Anglię w 1942 roku - opowiada pan Ryszard.

***

Rok 1945. Rodzina Sajdaków w komplecie. - Najstarszy brat Jerzy (stoi pierwszy z prawej) szczęśliwie wrócił z robót przymusowych - mówi pan Ryszard (w
Rok 1945. Rodzina Sajdaków w komplecie. - Najstarszy brat Jerzy (stoi pierwszy z prawej) szczęśliwie wrócił z robót przymusowych - mówi pan Ryszard (w środku). - Po lewej stoi Henryk, u dołu najmłodszy z braci Zdzisław. Jest też siostra Ela, która urodziła się w 1943 r. zbiory Ryszarda Sajdaka

Rok 1945. Rodzina Sajdaków w komplecie. - Najstarszy brat Jerzy (stoi pierwszy z prawej) szczęśliwie wrócił z robót przymusowych - mówi pan Ryszard (w środku). - Po lewej stoi Henryk, u dołu najmłodszy z braci Zdzisław. Jest też siostra Ela, która urodziła się w 1943 r.
(fot. zbiory Ryszarda Sajdaka)

Wczesnych godzin porannych z 3 maja nigdy nie zapomni. - Około godziny piątej rano niemieccy policjanci obudzili naszą rodzinę wrzaskami i dali niewiele czasu na ubranie. Pozwoli zabrać trochę rzeczy, po czym przewieźli nas do szkoły przy placu Kościeleckich. Jeszcze tego samego dnia wyruszyliśmy w nieznane - wspomina.

Na dworzec towarowy Stanisław szedł pieszo z synem Henrykiem, natomiast Ryszard z matką i najmłodszym bratem Zdzisławem zostali przewiezieni policyjnym samochodem. - Załadowano nas do niewielkich bydlęcych wagonów - do jednego kierowano po kilka rodzin. Po dłuższym postoju ruszyliśmy w nieznane. Nawet wody nam nie dano. Jedzenia zresztą też. Ojciec zabrał mały woreczek sucharów, zrobionych z bułek jeszcze przed wybuchem wojny. Tym się żywiliśmy - wspomina.

Skład, którym jechali Sajdakowie, po dwóch dniach dotarł do Warszawy. Dopiero tam dostali wodę i chleb. Z pomocą wysiedlanej ludności pospieszył Polski Czerwony Krzyż.

***

4 maja transport wjechał na dworzec towarowy w Lublinie; rampa kolejowa zapełniła się deportowanymi. - Rozpoczęła się akcja zabierania deportowanych przez mieszkańców miasta, którą organizowały miejscowe władze. Nasza rodzina, z uwagi na dwuletniego brata, czekała bardzo długo. Pamiętam, że lublinianie przychodzili z pomocą, przynosząc odzież i żywność - wspomina.

W końcu rodziną Sajdaków zaopiekował się mieszkaniec wsi Rudnik koło Lublina, właściciel dużego gospodarstwa rolnego. Utrudzonych podróżą i przerażonych tym, jak będą żyć, zabrał do swojego domu.

- Zamieszkaliśmy w czworakach. Ojciec został zatrudniony jako mechanik, a potem rządca majątku. Właściciele przyjęli nas bardzo serdecznie i gościnnie - zapewnia pan Ryszard.

Pod koniec lat 90. Henryk Sajdak otrzymał z Archiwum Państwowego w Lublinie zaświadczenie potwierdzające pobyt rodziny w Rudniku, gm. Wólka, od 6 maja 1940 roku. Zostało wystawione na podstawie akt zespołu archiwalnego "Polska Pomoc w Lublinie".

W Rudniku przebywali kilka miesięcy, bo mieszkające w Mielcu rodzeństwo Bogusławy (brat Mieczysław Działowski oraz siostry - Matylda i Irena) namówiły Sajdaków do przeprowadzki. - Zamieszkaliśmy u ciotki Ireny na przedmieściu. Po narodzinach mojej siostry Elżbiety (rok 1943) przenieśliśmy się do domu na ulicy Kościuszki, nad Wisłoką. W Mielcu ojciec wraz z wujem Mieczysławem prowadzili warsztat naprawy maszyn do szycia, maszyn do pisania, rowerów i innego jeszcze sprzętu. Tam znajdował się również warsztat rusznikarski produkujący dla Armii Krajowej - opowiada Ryszard Sajdak.

O mieleckich rzemieślnikach w szeregach Armii Krajowej pisał przed laty M. Maciąga: "Wielkie przysługi oddały istniejące na terenie Mielca warsztaty rzemieślnicze, których właściciele bądź czynnie zaangażowali się w działalność konspiracyjną bądź (...) świadczyli usługi dla potrzeb AK. W warsztacie mechanicznym należącym do Stanisława Sajdaka i Mieczysława Działowskiego znajdował się zakonspirowany warsztat rusznikarski".

***

Gdy skończyła się wojna, pierwszy do Bydgoszczy wyruszył Stanisław Sajdak. Dopiero po nim reszta rodziny. - Nasz dom na ulicy Polnej przez całą okupację był zamieszkały przez Niemców. Sąsiadów Halagierów okupant też wyrzucił z mieszkania, ale z miasta ich nie wywieziono. Mieszkanie nasze było rozkradzione i zrujnowane. Zaczynaliśmy życie od nowa. Na szczęście w komplecie. - Jerzy wrócił z przymusowych robót - kończy opowieść Ryszard Sajdak.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska