Reszta, czyli blisko 20 oczekujących na badanie lekarskie w piwnicy świeckiego koszarow-ca, gdzie od tygodnia pracuje poborowa komisja lekarska. W tym tygodniu rejestrowani są mieszkańcy gminy Nowe. Póki co, większość opuszcza gabinet z grupą A. To oznacza, że mogą zostać powołani do służby. Czy ta tendencja utrzyma się do końca poboru? Lekarze mają wątpliwości. - Z naszych obserwacji wynika, że młodzież wiejska bywa zaniedbana - mówi Sebastian Tomaszewski, przewodniczący komisji lekarskiej. - Chodzi nie tylko o higienę, ale przede wszystkim stan zdrowia. Można zaryzykować stwierdzenie, że im dalej od miasta, tym gorzej to wygląda.
W tym roku powinno się stawić 869 mężczyzn. Każdy z nich zostanie zmierzony, zważony i zbadany. To ostatnie może nie jest zbyt szczegółowe, ale na tyle wnikliwe, aby wyłapać większość wad budowy czy wzroku. Skrupulatnie odnotowywane są też tatuaże i blizny. Szczególnie te będące wynikiem samookaleczenia. Tatuaże nie budzą już takich emocji, jak dziesięć lat temu, ale niekiedy właściciel obrazka na skórze może otrzymać skierowanie do psychiatry w celu konsultacji. - Rzadko dochodzi do takich sytuacji, ale bywa, że drastyczne czy wulgarne rysunki budzą obawy co do stanu psychicznego poborowego - stwierdza Tomaszewski. - Wtedy konieczna jest konsultacja. Podobnie jest, gdy mamy do czynienia z osobą, która w przeszłości zadawała sobie rany cięte.
Tak zwane sznyty to zazwyczaj pamiątka po nieszczęśliwej miłości. Nawet jeśli było to tylko chwilowe załamanie, może ono sugerować kruchą psychikę, skłonność do depresji czy wręcz myśli samobójczych. Dawanie takim ludziom do ręki broni palnej jest ryzykowne.
Właśnie z tych powodów w tym roku jeden z poborowych otrzymał zaświadczenie od psychiatry wykluczające go z listy potencjalnych żołnierzy.
Tylko nie marynarka
Około 95 proc. poborowych otrzymuje odroczenie ze względu na naukę. Wypełniający kwestionariusz WKU w rubryce - w jakim rodzaju wojsk chciałbyś służyć - większość wpisuje - lądowe. Dlaczego? - Aby znaleźć się w lotnictwie trzeba mieć żelazne zdrowie, z kolei marynarka też jest nie dla każdego - zauważa kapitan Wiesław Kasprzak. Jak mówi, stający przed nim rzadko deklarują niechęć do wojska. Znacznie rozmowniejsi są zainteresowani służbą zawodową.
To nie dla mnie
Nieco inaczej wygląda to na korytarzu. Na rzucone pytanie: "Kto nie chce iść do wojska?" Można było usłyszeć pomruk, który znaczył tyle, co: "Lepiej zapytaj kto chce?" Dawid Naparty z Osia bez ogródek mówi o tym, co sądzi o armii. - Nienawidzę wojska jako instytucji z całego serca - deklaruje uczeń Liceum Katolickiego. - Uważam, że wyrządza więcej złego niż dobrego. Potwierdza to każdy kolejny konflikt zbrojny. Nie chcę brać w tym udziału.
Aby tak się stało, musi się dalej uczyć - albo wyjechać za granicę - kończy. - Wielu moich kolegów tak zrobiło. Wyjechali nie tylko dlatego, że chcieli zarobić, ale była to również ucieczka przed wojskiem.
Zupełnie inaczej uważa jego rówieśnik z Nowego. - Od dawna myślałem o tym, żeby zostać żołnierzem - zwierza się Łukasz Sodolski. - Nie chcę siedzieć w domu z założonymi rękami. Myślę, że armia jest dla mnie szansą aby urządzić sobie życie.