To Jacek Kuroń, minister pracy i polityki socjalnej, był pomysłodawcą święta pracowników socjalnych. Przypada ono 21 listopada. Wczoraj w Bydgoszczy też je obchodzono. Do kinoteatru przy ul. Dwernickiego zjechało ponad 100 osób, które pracują w pomocy społecznej.
Przeczytaj także: Powiernik mieszkańców regionu. Czy jest nam potrzebny?
Kontakt to podstawa
- Od 33 lat pracuję w tej branży i nigdy nie myślałam o zmianie zawodu - mówi Małgorzata Raczyńska, kierownik Rejonowego Ośrodka Pomocy Społecznej Błonie. - Kontakt z ludźmi stanowi główny atut tej pracy. No i świadomość, że można komuś pomóc.
Pracownicy opieki społecznej zgodnie przyznają, że potrzebujących jest coraz więcej. - Najtrudniejszy dla nas moment to ten, gdy musimy odmówić przyznania pomocy - dodają. - Przychodzi samotna matka pięciorga dzieci albo samotny człowiek, który po 40 latach pracy ledwie wiąże koniec z końcem. Prosi o zasiłek, węgiel, cokolwiek innego. My mu przyznajemy, ale nie wszystko. Bo przecież osób w potrzebie są tysiące. Ich kolejka życzeń jest długa. Gdybyśmy spełniali wszystkie jednego klienta, to wsparcia dla drugiego by nam nie wystarczyło.
Człowiek w terenie
Czasem socjalnym zarzuca się, że wydają decyzje zza biurka. - Mit - odpowiada Raczyńska. - W naszym rejonie mamy zatrudnione 32 osoby, z tego 28 to te, które pracują w terenie. W biurach pojawiają się jedynie rano i pod koniec dnia.
Czego życzyłaby sobie kadra z opieki społecznej z okazji swojego święta?
- Jak najmniej klientów - twierdzą socjalni. - Bo u nas jest odwrotnie niż w sklepach. One próbują przyciągnąć i zatrzymać klientów. My staramy się tak im pomóc, żeby wyszli na prostą. Żeby już do nas przychodzić nie musieli.
Więcej wartościowych tekstów na: www.pomorska.pl/premium
Czytaj e-wydanie »