Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczeń ma zjeść całą żabę!

Rozmawiała ANITA CHMARA
Rozmowa z MAĆKIEM OSUCHEM nieformalnym rzecznikiem praw ucznia

Jak się skontaktować?

Jak się skontaktować?

Strona nieformalnego rzecznika praw ucznia znajduje się pod adresem:
www.maciekosuch.prv.pl,

kontakt mailowy:
[email protected], 644 020

- Ma pan swoje dzieci?
- Dwoje.

- Wychowuje je pan liberalnie?
- Nasze relacje oparte są na zaufaniu i szacunku. Co nie znaczy, że nie mówię, co myślę i że oni nie mają prawa tego powiedzieć. Wolno im na mnie nawrzeszczeć, jeżeli mają taką potrzebę. To nie jest głaskanie się po głowach.

- Na co dzień jest pan wizytatorem w Kuratorium Oświaty w Katowicach. Dlaczego więc broni pan uczniów nieformalnie?
- Rzecznik praw ucznia powinien być niezależny od kuratora i ministra. Bo jeśli minister opracuje rozporządzenie szkodzące uczniom, obowiązkiem rzecznika jest zwrócić ministrowi na to uwagę. Analogicznie w przypadku działań kuratorów oświaty. To mało komfortowe, kiedy jest się zależnym od tych urzędów. Stąd skuteczność obrony praw ucznia w ramach urzędu jest "taka sobie", a rzecznictwo "raczej średnie".

- W jakich sprawach broni pan uczniów?
- We wszystkich, z jakimi się do mnie zwrócą.

- Na przykład?
- Rankiem odwiedził mnie uczeń, który chce powtarzać ostatnią klasę liceum. Nauczyciele uparli się, by dopuścić go do matury. Oczywiście "dla jego dobra", mimo że chłopak wyraźnie sygnalizował, co dla niego jest dobre! Michał miał bardzo dobre oceny. W związku z sytuacją losową w ostatniej klasie dużo opuszczał. Nauczyciele, "naciągając prawo", wystawili mu komplet ocen - oczywiście słabych. Z takimi nie chce podchodzić do matury i startować na studia. Woli powtarzać.

- Dlaczego ma słabe oceny?
- Długo nie chodził do szkoły. Uczestniczył w ciężkim wypadku, leczenie trwało długo. Uczeń zdawał sobie sprawę, że oceny nie będą dobre i założył, że klasę powtórzy. Uprzedzał o tym dyrekcję. Ale szkoła się nie zgadza. Tymczasem nawet rzecznik praw obywatelskich twierdzi, że tak być nie powinno. Ale nie może nic zrobić. To dziwna sytuacja, strasznie mnie irytująca, kiedy stwierdza się, że coś mija się z prawem i nic. Całą żabę ma zjeść uczeń!

- Co pan zrobi?
- Jeśli Michał się zgodzi, napiszemy skargę do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

- To pierwsza sprawa. A inne?
- Wrócił problem usprawiedliwień uczniów pełnoletnich. Już przed laty sygnalizowałem sprawę ministerstwu - reakcja raczej wstrzemięźliwa. A przed kilkoma tygodniami pewien uczeń z Łodzi miał kłopot, bo szkoła nie chciała honorować jego usprawiedliwień, mimo że musi.

- Tu akurat rzecz jest prosta. Wystarczy pójść do sądu.
- Łatwo powiedzieć! Na szczęście aż tak daleko nie trzeba się zapędzać. Zresztą w Łodzi młodzi ludzie są dobrze poinformowani. Założyli nawet swoje stowarzyszenie, które broni ich praw, prowadzą stronę internetową. Staram się im pomagać, zresztą oni pomagają także mnie. To jest naturalna współpraca. Kolejna rzecz to kserowanie matur.

- Wolno je kserować?
- Toczymy debatę z ministerstwem. Rzecznik Praw Obywatelskich uznał, że zgodnie z prawem, uczniowie mogą kserować ocenioną maturę, przyznało to nawet samo ministerstwo. Ale nie chce na to pozwolić, bo uważa, że to... m.in. zbyt poruszyłoby media i byłoby kosztowne!

- Następne sprawy?
- Chociażby dredy w szkole, kolczyki itd. Większość to już takie zwykłe, codzienne, w których pomóc łatwiej i szybciej. Niemniej bolesne dla pytających. Uczniowie i rodzice pytają np. czy nauczyciel mógł tak a nie inaczej postąpić, czy mógł publicznie znieważyć albo przekazać informacje o problemach ucznia w szkole sąsiadce. Spraw jest mnóstwo.

- Nie jest to dla pana kłopotliwe?
- To mój wybór. Problemem jest aktualizowanie strony internetowej, w tym mam zaległości, ale pomaga mi zaprzyjaźniona młodzież.

- Wiele osób pana wspiera?
- Nieliczni, ale za to świetni! Głównie z ośrodka ruchu wyzwolenia dzieci elf - takiej organizacji postpedagogicznej... Współpracuję także z ludźmi z Biura Rzecznika Praw Dziecka, Rzecznika Praw Obywatelskich.

- Postpedagogicznej? Brzmi trochę jak antypedagogicznej...
- Tak była odbierana i faktycznie takie były jej cele. Ale proszę spokojnie, to nic strasznego. Nasz sprzeciw dotyczył jedynie "represyjnego" wychowania. Niestety, mimo wsparcia wielu mądrych osób z kraju i zagranicy, w tym wybitnych pedagogów, udało się nam przetrwać jedynie dziesięć lat. A może aż dziesięć? Ale cóż - nie podobało się, że daję młodym ludziom tyle wolności, że ich nie nadzoruję, że mam do nich pełne zaufanie.

- Co nie podobało się w elfie?
- Proszę sobie wyobrazić 400 metrów kwadratowych azylu między blokami. Kuchnia, pokój, telewizor, łazienka, ksero, komputer, telefon... Wszystko dostępne. Żadnego formalnego opiekuna. Czynne 24 godziny na dobę. Mógł tam przyjść każdy potrzebujący - taki, który uciekł z domu, z lekcji. Gościliśmy ludzi z całej Polski, próbowaliśmy pomagać. Wspólnie ustalaliśmy zasady. Moim wzorem była szkoła Summerhill. To się nie podobało.

- Pana tam nie było?
- Codziennie odwiedzałem ośrodek. Załatwiałem sprawy, sponsorów, włączałem się w rozwiązywanie problemów. Byłem na każde zawołanie przez 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu.

- I co z pańskimi wychowankami? Dorośli?
- Dorośli i jakoś nie wyrośli na przestępców ani degeneratów. Ale przyszedł czas, że radni naszego miasta uznali, iż to nie jest sposób na pomoc młodym ludziom. I po wielu latach działalności, w ramach oszczędności, nagle nie dali dotacji. Zostaliśmy na lodzie, zbyt późno było, aby znaleźć skutecznego sponsora. To było wstrętne. Mimo moich protestów, próśb, niestety nie zdążyliśmy się obronić. Tak "zupełnie przypadkowo" głównym motorem pomysłu, aby przestać nas finansować, był zastępca burmistrza - nauczyciel.

- Jak to się dzieje, że ciągle jeszcze pracuje pan w szkolnictwie?
- Że mi się nie znudziło? Bo jeśli coś zmieniać, to od środka. Z zewnątrz wygodniej, ale za to od środka lepiej widać problemy.

- A dlaczego nie jest pan na cenzurowanym?
- Jestem, niestety.

- Ale pracuje pan jako wizytator.
- Jeśli chciałaby pani oficjalnie ze mną porozmawiać, podejrzewam, ze moi przełożeni nie wyraziliby zgody. Wskazaliby kogoś innego.

- Nie zniechęca to pana?
- Czasem najlepiej po prostu robić swoje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska