pomorska.pl/region
Więcej informacji z regionu przeczytasz na stronie www.pomorska.pl/region
Pytania wysłaliśmy 15 lutego, w dniu gdy ukazał się nasz artykuł odsłaniający kulisy wyboru Sławomira Matyjaszczyka na wiceprezesa Krajowej Spółki Cukrowej w Toruniu. Jeszcze pięć lat temu kandydat był skromnym inspektorem lubelskiej cukrowni. Kiedy jej dyrektor Stanisław Kalinowski trafił do zarządu KSC ściągnął go do toruńskiej centrali, a potem awansował na szefa departamentu.
Kiedy rok temu ogłoszono konkurs na wiceprezesa spółki, Kalinowski był wiceszefem rady nadzorczej KSC. I to ona uznała, że Matyjaszczyk jest najlepszym z kandydatów. Jednym z wymogów był 5-letni staż na stanowiskach kierowniczych. Sęk w tym, że zwycięzcy brakowało do tego okresu ponad rok. Jak stwierdził departament Ministerstwa Skarbu, który nadzoruje KSC, oferta powinna być odrzucona, a konkurs powtórzony. Minionego lata wystąpił do rady nadzorczej KSC, by ponownie rozpatrzyła tę sprawę. Ale zamieciono ją pod dywan.
Ile warte słowo rzecznika
Zapytaliśmy o tę sprawę samego ministra Aleksandra Grada. Nieprzypadkowo. Przed publikacją artykułu rozmawialiśmy m.in. z ówczesnym szefem rady nadzorczej KSC i dyrektorem IV Departamentu Nadzoru Właścicielskiego MS, tego który orzekł, że złamano prawo. Tak się składa, że chodzi o tę samą osobę, Krzysztofa Kosińskiego. A on sam stwierdził, że "sprawa jest zamknięta".
Rzecznik ministerstwa Maciej Wewiór obiecał, że odpowiedź dostaniemy po tygodniu. Potem rozmawialiśmy z nim jeszcze trzy razy. Bez efektu. W miniony piątek dał słowo, że za dwie godziny będą odpowiedzi. Do wczoraj, gdy pisaliśmy ten materiał, jeszcze ich nie było.
Zapytaliśmy m.in. dlaczego IVMS do dziś toleruje bezprawie, które sam oficjalnie ujawnił? Jak można skomentować rolę dyrektora Kosińskiego, który jako szef rady nadzorczej ignorował ustalenia kierowanego przez siebie departamentu. Co ministerstwo zamierza dalej robić z tą bulwersująca sprawą? Czy nadal będzie schowana głęboko w szufladzie? Jeśli tak, to prosimy chociaż, by wyjaśnić naszym czytelnikom, jakie są tego powody?
Te proste pytania okazały się dla ministra za trudne. Wbrew prawu prasowemu, przez trzy tygodnie zwleka z odpowiedzią.
Posłom puszczają nerwy
Podobne kłopoty mają kujawsko-pomorscy posłowie. Na ostatnim posiedzeniu sejmowej komisji skarbu Marzena Drab zapytała wiceministra skarbu Adama Leszkiewicza o ujawnioną przez "Pomorską" sprawę wiceprezesa.
- Usiłowano mi wmówić, że wszystko jest w porządku, bo resort dysponuje opinią jakiejś kancelarii prawnej - nie kryje pani poseł. - A co z wcześniejszymi, całkiem odmiennymi orzeczeniami prawników ministerstwa? Do kosza? Zdenerwowałam się i zażądałam odpowiedzi na piśmie, także dostarczenia odpisu opinii owej kancelarii. Dla mnie to skandal, jeśli nie dostanę przekonujących wyjaśnień, składam interpelację.
Problemy z uzyskaniem odpowiedzi na inne pytania dotyczące KSC miał też na tym posiedzeniu komisji poseł Eugeniusz Kłopotek. Prasę obiegły informację, jak bardzo puściły mu nerwy. On sam twierdzi, że miał ku temu wystarczające powody.