Pieniądze krążące między firmą BSI/IMG a gospodarzami turniejów cyklu w Polsce przyprawiają o zawrót głowy. Kilkuletni kontrakt na organizację zawodów kosztuje już kilkanaście milionów złotych. Rekord ustanowiły władze Gorzowa, płacąc za pięcioletni kontrakt aż 17 milionów złotych!
Sumy, jakie na konto BSI musiał przelać Toruń, owiane są ścisłą tajemnicą. Nieoficjalnie mówi się jednak, że ta "zabawa" kosztuje około 10 mln złotych (za pięć lat).
Zastrzyk do budżetu
Tylko w Polsce kwoty są astronomiczne. Bo tylko w naszym kraju miasta walczą ze sobą o turnieje (nad Wisłą organizowane są już trzy), nabijając przy okazji kasę Brytyjczyków.
Skąd ta walka o drogą imprezę, prestiżową głównie w Polsce i kilku europejskich krajach? Jeszcze kilka lat temu na organizacji turniejów dało się nieźle zarobić. Nie jest tajemnicą, że dochody ze sprzedaży biletów i reklam na zawody IMŚ były jedną z najważniejszych pozycji w budżecie bydgoskiej Polonii. W jeden rok klub zarabiał na tym ponad milion złotych.
Przeczytaj też: Gollob vs. Hampel, czyli polska bitwa na Motoarenie
Od kilku lat sytuacja się zmienia. Żużlowe kluby zgarniają zyski głównie dlatego, że pieniądze na prawa do organizacji turniejów wykładają władze miast - gospodarzy.
Dzięki temu właśnie, w ubiegłym roku Unibax zarobił na Grand Prix Polski kilkaset tysięcy złotych. W tym roku toruński klub też powinien zyskać, bo udało się pozyskać poważnego sponsora strategicznego (Enea). .
O Grand Prix w Toruniu czytaj też w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »