https://pomorska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Urząd ponad prawem

Małgorzata Grosman
Przetarg na sprzedaż niezabudowanej działki pod budownictwo mieszkaniowe przy ulicy Lagunowej bydgoski Urząd Miejski ogłosił w listopadzie minionego roku.

     Marczyńscy mieszkają tuż obok w bloku, pomyśleli więc, że postawienie domku właśnie tutaj to świetny pomysł. Tym bardziej, że szybka decyzja zapewniała im możliwość skorzystania w ostatniej chwili z dużej ulgi budowlanej.
     Jedynie na palach
     
Byli jedynymi chętnymi na zakup tej działki. Kilka dni po przetargu stawili się na niej wraz z geologiem. Urząd Miejski nakazał bowiem przed rozpoczęciem prac budowlanych przeprowadzenie badań geotechnicznych. A im przecież zależało na czasie. Wcześniej pracownica wydziału gospodarki nieruchomościami, geodezji i katastru bydgoskiego ratusza informowała ich, że na działce jest trochę gruzu, ale wystarczy kilka wywrotek, by wywieźć śmieci na wysypisko. Tuż przed przystąpieniem do przetargu Marczyński musiał podpisać dokument, że znane mu są warunki geotechniczne kupowanej ziemi.
     Geolog zrobił dwa z trzech zazwyczaj robionych odwiertów i... miał już pewność, że pod cienką warstwą gleby jest śmietnisko usypane w stawie. W swej opinii napisał, że budynek na tym terenie można posadowić tylko na palach lub w podobny sposób. Napisał też, że ze względu na bardzo niekorzystne warunki gruntowe działka nie nadaje się pod zabudowę jednorodzinną. Radził zmianę planu zagospodarowania terenu - na park.
     Odsprzedać, czyli oszukać
     
Marczyński jeszcze w czasie odwiertu zatelefonował do Urzędu Miasta. Rozmawiał z tą samą panią, u której informował się przed przetargiem. Tym razem potraktowała go krótko. Stwierdziła, że reprezentuje interes miasta, więc może jedynie poradzić, by odsprzedał działkę komuś innemu. Wynik ekspertyzy geotechnicznej jej nie interesował.
     Marczyńskim nie mieściło się to w głowie. Oszukać kogoś, nakłonić do wyrzucenia pieniędzy w błoto? Wnieśli o unieważnienie przetargu podkreślając, że żaden zapis w dokumentach ani żadna informacja ustna nie uprzedzały ich o tym, że działka może okazać się śmietniskiem. - Działaliśmy pod wpływem błędu, gdybyśmy znali sytuację, nie zdecydowalibyśmy się na zakup - mówią. Zażądali zwrotu wadium i zwolnienia z kosztów ogłoszenia przetargu.
     Na dobrej drodze
     
Dwa tygodnie niespokojnie czekali na sygnał z urzędu. Tuż przed świętami Marczyński zjawił się w biurze prezydenta, gdzie złożyli odwołanie. Pani sekretarka pogrzebała w stercie papierów i odnalazła ich dokument, przez nikogo dotąd nie przeczytany. - Tylko dzięki temu sprawa nabrała biegu - nie ma wątpliwości Marczyński.
     Wkrótce dowiedzieli się, że miejska pracownia urbanistyczna wydała korzystną dla nich opinię. - Zastępca dyrektora wydziału geodezji Longin Nowak, przeczytał ją przy mnie - _mówi Marczyński. - Dodał jednak, że nie może spowodować zwrócenia nam wadium. Potwierdził to dyrektor Ryszard Berent. Poszedłem więc do wiceprezydenta Bronisława Baranowskiego, jego bezpośredniego przełożonego. Prezydent spojrzał na mapę i powiedział, że moja działka będzie warta za dwa lata nie 30, a 60 tysięcy złotych, więc - wyszło na to - że zrobiłem dobry interes.
     Przekręcić, by odrzucić
     
- _Gdybyśmy grunt z tak ewidentną wadą kupili od osoby prywatnej, bez trudu wygralibyśmy sprawę w sądzie -
dodaje Marczyńska.
     - Dlaczego urząd ma być ponad prawem? Ziemia przy Lagunowej pod budownictwo mieszkaniowe została przeznaczona dopiero w 1999 roku, wtedy zmieniony został miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Do takiej zmiany potrzebna jest m.in. analiza geotechniczna gruntu, a to wymaga badania geologicznego. Gdyby rzeczywiście zostało przeprowadzone, urząd wiedziałby, że działka nie nadaje się pod budownictwo mieszkaniowe i nie wystawiałby jej na sprzedaż. Nie ma wątpliwości, gdzieś popełniono błąd.
     Urzędnicy, okazało się jednak, są innego zdania. Gdy zażalenie Marczyńskich trafiło wreszcie pod obrady zarządu miasta, ich skarga została odrzucona. By uzasadnić tę decyzję, z opinii geologa wyjęto jedno zdanie i przekręcono jego wymowę według potrzeb zarządu.
     Marczyńscy nie wiedzą, czy bardziej zirytowało ich zachowanie urzędników, ich niekompetencja i lekceważenie, czy problem odzyskania wadium.__Choć urząd jednostronnie wyznaczył termin podpisania aktu notarialnego i zagroził przepadkiem wadium, jeśli się nie pojawią u notariusza, złożyli kolejne odwołanie. Znowu czekają na ruch urzędu. I zastanawiają się czy osoby, które kupiły sąsiednie działki zapłaciły już za nie, czy wiedzą już, że mają budować domy na śmietnisku.
     Nazwisko bohaterów tekstu zostało zmienione.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska