- Widać było potworny błysk i usłyszeliśmy też huk - relacjonuje jedna z okolicznych mieszkanek. - Mamy okna naprzeciwko, więc wszystko widzieliśmy. Początkowo myśleliśmy z mężem, że to burza i piorun uderzył w jakiś samochód. Zaczęłam więc odłączać sprzęt z kontaktów. Mąż wybiegł na zewnątrz. Okazało się, że to wybuch gazu.
Jak relacjonują dobrzynianie, trzydziestotrzylatek mieszkał sam. - Rodzice jego umarli, jedno po drugim - słyszymy w rozmowie z nimi.
Jak mówią okoliczni mieszkańcy, kamienica przy Robotniczej, to pechowy budynek. Kilka miesięcy temu w tym samym bloku przy ulicy Robotniczej doszło do pożaru. Teraz teren został odgrodzony.
Prokuratura wyjaśni przyczyny zdarzenia
Mężczyzna z poparzeniami rąk drugiego stopnia trafił do szpitala. Teraz sprawą zajmuje się policja pod nadzorem prokuratury. Śledczy wyjaśnią bowiem przyczyny zdarzenia. Na miejscu pracował biegły sądowy z zakresu pożarnictwa.
- Na miejscu działały trzy zastępy straży pożarnej, dwa Ochotniczej Straży Pożarnej z Dobrzynia nad Wisłą i Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza z Lipna - informuje Patryk Szajgicki, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Lipnie. - Akcja trwała ponad dwie godziny. Nasze działania polegały na przewietrzeniu pomieszczenia i zabezpieczeniu ruchomych elementów konstrukcji.
Sprawą zajął się też nadzór budowlany. Musiał bowiem stwierdzić, czy konstrukcja budynku została naruszona. Okazało się, że nie. Remontu wymaga jedynie poddasze - to tam doszło do zdarzenia.
Strażacy straty wstępnie oszacowali na kwotę 20 tysięcy złotych.
Wideo. Flash Info odc. 20
