
(fot. infografika Jerzy Chamier-Gliszczyński)
- Ryzyko związane z upadkiem satelity jest znikome - uspokaja jednak minister obrony Bogdan Klich. - Trudno przewidzieć jaka będzie trajektoria lotu satelity. Da się to przewidzieć dopiero 24 godziny przed planowanym przez Amerykanów zestrzeleniem - dodał minister. Podkreślił, że premier Donald Tusk jest o wszystkim informowany i nie musi wcześniej wracać z urlopu.
Informacje o groźbie upadku satelity na terytorium naszego kraju dotarły do polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej ze Stanów Zjednoczonych. Szczegóły owiane są tajemnicą, ale wiadomo, że Amerykanie sprecyzowali, że zagrożenie dotyczy terenów poniżej 52 równoleżnika, a zatem linii przebiegającej mniej więcej przez środek Polski i łączącej Terespol, Warszawę i Leszno.
Wczoraj prezydent Bush nakazał zestrzelenie uszkodzonego satelity przy pomocy pocisku odpalanego z okrętu wojennego. Nie wiadomo jeszcze, kiedy operacja się zacznie. Prawdopodobnie satelita sam spadłby z orbity w pierwszym tygodniu marca. Satelita prawdopodobnie miał awarię komputera i Ziemia utraciła nad nim kontrolę. Niebawem wejdzie w atmosferę. Na pokładzie jest prawie 500 kilo hydrazyny - żrącej i łatwopalnej. W najgorszym razie, zagrożony będzie obszar o powierzchni dwóch boisk piłkarskich.
USA zobowiązały się wypłacić odszkodowania za straty, jakie mogą wyrządzić spadające na Ziemię szczątki ich uszkodzonego satelity.