Nowe zjawisko w internecie. Żerujący na nadziejach osób bezrobotnych oszuści proszą o przysłanie mailem danych osobowych, numeru NIP, PESEL, numeru telefonu, adresu.
Żerują na naiwności
- Dostałam wiadomość, w której przedstawiono mi ciekawą ofertę pracy przez internet - mówi 24-letnia Natalia Bejtler z Bydgoszczy. - Chodziło rzekomo o sporządzanie miesięcznych zestawień na podstawie danych, które miał mi przesłać pracodawca. Ucieszyłam się, bo choć nie dostałabym umowy o pracę, to zawsze jakiś grosz wpadłby mi do portfela. Od pół roku, od kiedy skończyłam studia bezskutecznie szukam pracy.
U pani Natalii radość ustąpiła jednak wkrótce podejrzliwości. Postanowiła sprawdzić domniemanego przyszłego pracodawcę. Zgłosiła się zatem do Komisji Nadzoru Finansowego. Okazało się, że ktoś próbował od niej bezprawie pozyskać dane.
- Warto zadać sobie pytanie: który pracodawca i do czego potrzebuje tak szczegółowych danych jeszcze przed rozmową kwalifikacyjną - ostrzega Maciej Krzysztoszek z biura komunikacji społecznej KNF. - Osoby, które udzielają przez internet nieznanym osobom takich informacji, niestety same są sobie winne. To standardowe działanie internetowych oszustów.
W ostatnich tygodniach do KNF zgłaszały się już inne osoby, które padły ofiarą oszustów. Zjawisko wyłudzania danych osobowych ma tez już swoją nazwę, to tzw. "phishing".
Przeczytaj także: Chciał kupić ciągnik przez internet. Trafił na oszusta
Poranek z kredytem
KNF wydała ostrzeżenie:
"(...)na podstawie wyłudzonych danych osobowych (oszuści, red.) próbują założyć rachunki bankowe bądź pozyskać kredyty - czytamy w ostrzeżeniu KNF. "Pokrzywdzony staje się dłużnikiem banku z tytułu uzyskanego kredytu..."
Po udostępnieniu danych, takich jak, np. numer PESEL, następnego dnia możemy się obudzić z kredytem, który został zaciągnięty bez naszej wiedzy.
W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy brak jednak danych na temat podobnych doniesień: - Nie prowadzimy tak dokładnej statystyki - odpowiada Monika Chlebicz, rzecznik KWP.
Brudne pieniądze w sieci
Ze względu na to, że zjawisko jest nowe, fałszywych firm nie znajdziemy też na liście KNF. - Publikujemy na naszych stronach podmioty, które nie mają wydanej przez nas licencji na świadczenie usług bankowych, czy maklerskich. Jako, że nie wydajemy pozwoleń na prowadzenie działalności rekrutacyjnej, nie możemy również udostępniać danych dotyczących takich firm - wyjaśnia Krzysztoszek
Swoich interesów powinni pilnować też przedsiębiorcy. To do nich są kierowane, m.in. maile od międzynarodowej organizacji BSA (Business Software Alliance). W wiadomości zawarte jest żądanie oświadczenia o legalności używanego przez nas oprogramowania. BSA powołuje się na współpracę z policją. I grozi odpowiedzialnością do pięciu lat więzienia za piractwo.
Nie mamy obowiązku odpowiadać na takie żądania przez internet. Od sprawy odcina się policja. - Nie mamy z tą organizacją podpisanej umowy - zapewnia Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji. - Ale też jej działalność nie jest przestępcza.
Nierozsądne udostępnianie danych w sieci może też sprawić, że staniemy się podejrzani o... przestępstwo.
- Był przypadek, że studentka na polecenie obcej osoby oferującej jej pracę założyła konto w banku - mówi prokurator Marek Dydyszko, zastępca szefa Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. - Udostępniła numer konta, na które przelano pieniądze z wyłudzenia. Rachunek był jednym z wielu, przez które próbowano wyprać brudne dochody.
Czytaj e-wydanie »
