Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Vivat IV LO! Vivat król Kazimierz! Liceum Ogólnokształcące nr 4 kończy 60 lat

Jacek Sowiński (sen.)
Jubileuszowe logo „czwórki” zaprojektował Krzysztof Moszkiewicz, absolwent  szkoły.
Jubileuszowe logo „czwórki” zaprojektował Krzysztof Moszkiewicz, absolwent szkoły. nadesłane, Lo IV
To była dobra decyzja. Sześćdziesiąt lat temu, na młodym wówczas Osiedlu Leśnym, powstało IV Liceum Ogólnokształcące.
Jubileuszowe logo „czwórki” zaprojektował Krzysztof Moszkiewicz, absolwent  szkoły.
Jubileuszowe logo „czwórki” zaprojektował Krzysztof Moszkiewicz, absolwent szkoły. nadesłane, Lo IV

Jubileuszowe logo "czwórki" zaprojektował Krzysztof Moszkiewicz, absolwent szkoły.
(fot. nadesłane, Lo IV)

Według dzisiejszych standardów sześćdziesiątka wcale nie kojarzy się z emeryturą. A skąd! Przeciwnie, jeszcze przez całe siedem lat żwawo można hasać do roboty, wspinając się wytrwale po szczeblach zawodowej kariery, aby żyło się lepiej. Tak więc "czwórka" o tzw. zasłużonym odpoczynku myśleć nie musi, wręcz odwrotnie - dostojny jubileusz dodaje jej splendoru i silnych bodźców do niesienia kagańca, oj, przejęzyczenie - kaganka oświaty.

Liceum mieściło się przy ulicy Kaliskiej 10, a uczniami - w większości - byli przez pierwsze dwie dekady z okładem mieszkańcy Leśnego i okolic. W związku z tym, że licznie wywodzili się z rodzin żołnierzy zawodowych, a dowództwo Pomorskiego Okręgu Wojskowego znajdowało się w nieodległym sąsiedztwie - liceum miało silnego opiekuna, na którego pomoc zawsze mogło liczyć. Okazji po temu było co nie miara.

Absolwent liceum. To brzmi dumnie!

HISTORIA "CZWÓRKI" W PIGUŁCE

Szkoła została powołana do życia w 1953 roku dla potrzeb szybko rozwijającego się Osiedla Leśnego. Zlokalizowano ją przy ulicy Kaliskiej 10, by w 1973 r. na krótko przenieść na ulicę Gdańską. W 1986 roku szkołę ostatecznie ulokowano przy ulicy Stawowej 39, gdzie funkcjonuje do dziś. W 1999 r. utworzono tu Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 4. Obok IV Liceum pojawiło się Gimnazjum nr 48 z klasą lingwistyczno - turystyczną (z internetowej strony szkoły)

Przez pierwsze 4 lata przyjmowano do "czwórki" tylko jedną klasę, wówczas "ósmą". Wynikało to zapewne z braku odpowiedniej liczby pomieszczeń, gdyż liceum dzieliło budynek z podstawówką. Później, gdy dziatwa z klas 1-7 przeniosła się gdzie indziej, a jeszcze później, gdy w latach 70. Polska była "krajem ludzi uczących się", uzdolnionej młodzieży nagle przybyło. W ślad za tym w jednym roczniku bywało klas od "a" do "f" i liczyły one nawet 39-40 uczniów! W latach 80. i 90. powtórzono ten eksperyment (w 1993 i 1995 do "g", a w 1996 i 1998 do "h"). Plonem tej akcji była duża liczba absolwentów: przez 10 lat (1974 - 1983) maturę zdało tyle samo abiturientów, co w ciągu pierwszych dwudziestu lat istnienia szkoły.

Pierwsze świadectwa dojrzałości wręczone zostały w 1957 roku dwadzieścia pięcioro maturzystom, których wychowawcą był polonista Stanisław Gwiazdowski. To były czasy, w których raptem do sześciu (sic!) bydgoskich liceów szła młodzież mająca w planach studia, będące dobrem reglamentowanym, bo ograniczonym niskimi limitami przyjęć na pierwszy rok, i poprzedzone egzaminami wstępnymi. Dziś, gdy szkoły wyższe stały się biznesem, kramem z dyplomami (przede wszystkim te prywatne sięgające po państwowe dotacje), warto przypomnieć, że przed laty uniwersytety, w tym UMK, przyjmowały po 30-40 osób na poszczególne kierunki (na prawie - studia 4-letnie - 100 osób to była wówczas masówka, i tak już u nich pozostało). W tej sytuacji student to był "rzadki ptak", na ogół pod ochroną, bo wyselekcjonowany. Historia i doświadczenie pouczają, że wbrew marksowskiej teorii materializmu dialektycznego ilość nie przechodzi w jakość, ale cóż, sprawdzanie trwa w najlepsze.

Gdzie język Horacego?

Na wycieczce szkolnej; od lewej: Grażyna Staniszewska, Małgorzata Kuminek, Jacek Sowiński, Janusz Filipiak
Na wycieczce szkolnej; od lewej: Grażyna Staniszewska, Małgorzata Kuminek, Jacek Sowiński, Janusz Filipiak z archiwum autora

Szkolna zabawa karnawałowa, para za parą; od lewej: Małgorzata Kłodzińska - Krzysztof Leszkowski; Bożena Kołowska - Andrzej Bogusławski; Danka Speyer - Jacek Sowiński; Elżbieta Chmara - Zbigniew Brychczyński; Grażyna Górniak - Maciej Korczyński.
(fot. z archiwum autora)

Z punktu widzenia obowiązku kształcenia inteligencji humanistycznej "czwórka" najlepiej wywiązywała się w latach 1964-1965 i 1979-1985. Jak na 60 lat istnienia to niewiele (inne bydgoskie licea są nie lepsze). Owszem, bo tylko w tym czasie młodzież miała szansę wspiąć się na jedno z trzech wzgórz cywilizacji śródziemnomorskiej - na Kapitol. A tam rozmawiano po łacinie. Dopowiedzmy, że w tej szlachetnej misji przewodniczkami były: Maria Sidorkiewicz, Izabela Pizarska i Ewa Wyszkowska. To dzięki nim ówcześni maturzyści nie byli inteligencją dyplomowaną, żeby nie powiedzieć kadłubową. Dlatego waląc w tarabany, uroczyście i jubileuszowo wzywam dyrekcję IV LO do przywrócenia językowi (trudnemu, to prawda) Wergiliusza i Horacego należnego mu trwałego miejsca w programie nauczania. Fantastycznie będzie usłyszeć na tle telewizyjnej nowomowy (i częstych tam defektów dykcji i artykulacji) ludzi recytujących - dajmy na to - Carmina.

Czytaj również: Bohdan Poręba - reżyser filmu, teatru, telewizji wspomina I Państwowe Gimnazjum i Liceum Męskie im. Waryńskiego

Na marginesie: o abdykacji Benedykta XVI pierwsza powiadomiła świat dziennikarka, która znała łacinę. Bo papież oznajmił o swoim zamiarze w języku Cezara. Znajomość ewokującej skojarzenia erudycyjne i przydającej się na każdym kroku łaciny stała się luksusem. Podarujmy go sobie odrobinę. Łacina uszlachetnia. Klasycznie.

W 1973 r., decyzją administracyjną władz miejskich i oświatowych "czwórka" została przeniesiona na ulicę Gdańską, by po trzynastu latach znaleźć się przy ulicy Stawowej na Błoniu, w pomieszczeniach po szkole podstawowej nr 29.

Ciasto ze szkolnego prodiża

Na wycieczce szkolnej; od lewej: Grażyna Staniszewska, Małgorzata Kuminek, Jacek Sowiński, Janusz Filipiak
(fot. z archiwum autora)

Budynek na Leśnym był ciasny, z korytarzami bez okien, ze świetlicą urządzoną na drugim piętrze (kosztem sal lekcyjnych), ale miał nieźle wyposażone specjalistyczne pracownie do nauki chemii, fizyki, biologii, geografii, zajęć technicznych i gospodarstwa domowego (m.in. szafki kuchenne, naczynia, prodiż, maszyny do szycia !). Intencją przeprowadzek było niewątpliwie polepszenie warunków lokalowych szkoły, lecz w ten sposób unicestwiony został genius locci (dotyczy to oczywiście roczników 1953-1973). Bowiem szkoła to nie tylko ludzie, ale również mury, z którymi związane są wspomnienia i emocje. Jak choćby te, dotyczące istnienia w "czwórce" uczniowskiego kabaretu pn. "Uda się, czy się nie uda", który zrobił furorę także poza szkołą. W sobotnie wieczory na kabaretowych spektaklach świetlica pękała w szwach, występowali utalentowani artystycznie "czwórkowicze", zabawa była na "102". Również komplet widzów zasiadał popołudniami w świetlicy podczas spotkań z ludźmi kultury - atmosfera wymagała czystych paznokci i wyczyszczonych butów. Szkołę odwiedzali m.in. aktorzy Teatru Polskiego (pamiętam np. Czesława Stopkę) i muzycy filharmonii, zjawiający się w związku z tzw. umuzykalnieniem.

A tarczę uczeń ma?

Młodzież chętnie chadzała w poniedziałki do Kinoteatru przy ul. Dwernickiego na projekcje Dyskusyjnego Klubu Filmowego "Rondo"; miesięczny karnet kosztował 10 zł.

Zupełnie innego rodzaju przeżycia towarzyszyły porannemu kontrolowaniu przez niektórych nauczycieli przed "budą" tarczy szkolnych, widomego znaku przynależności do korporacji uczniowskiej, które obowiązkowo musiały być przyszyte do rękawa, a nie tylko przypięte agrafką. Ten drugi wariant był dyskwalifikujący.

Patron poszedł w odstawkę

Na Błoniu "czwórka" jest już 27 lat, i o wiele liczniejsze niż z Leśnego grono absolwentów tutaj ma swój genius locci, z którym związane są wspomnienia licealne.

Późno, bo dopiero w 1997 r. szkoła zdecydowała się na zmianę patrona, który - co tu dużo gadać - nigdy nie był, bo nie mógł być bliski młodzieży. Zgoła nic lub niecałą prawdę o nim wiedziała, o jakiejkolwiek identyfikacji nie mogło być mowy. Tak więc Lucjan Szenwald poszedł w odstawkę i powędrował na strych historii jako agitator na służbie Armii Czerwonej, zasłużony załogant sowieckich "karetek pogotowia ideologicznego" i admirator systemu wymyślonego w ZSSR. Cóż, fatalna pertynencja skazała go na niebyt.

Król analfabetą był. Niestety!

Pierwszego patrona zastąpił król, nie byle jaki, bo uganiający się za niewiastami kobieciarz z Kowala, który w tej pogoni i ksiutach tak się zapamiętał, że męskiego potomka z prawego łoża królestwu zapewnić nie zdążył. Przyczynił się przeto do sromotnego końca kujawskiej linii Piastów na krakowskim tronie. Powie ktoś, że złośliwości cisną mi się pod pióro. Spokojnie! Ja wiem: zostawił murowaną, morze zasług dla kraju położył, Polskę unowocześnił, Bydgoszcz miastem uczynił, wszechnicę w Krakowie ustanowił... Długo by jeszcze wyliczać. Lecz nic nie jest w stanie zmienić faktu, że oto król-patron był analfabetą. Tak jest, ani czytać, ani pisać się nie nauczył, ale za dziewczynami latać to pierwszy był. (I jakby tego było mało, uniwersytet zwany z przekąsem bydgoską Sorboną też imię Kazimierza III - co to pióra nie udźwignął - do nazwy swej wpisał. Jaki uniwersytet taki patron, lub na odwrót, wszystko jedno, 60. miejsce w Polsce).

Absolwencie, wystąp!

Pasjonującą lekturą może być lista absolwentów. W ciągu kopy lat zdało maturę w "czwórce" circa 7500 osób, może ciut więcej.

Kogóż tam widzimy? Liczne rodzeństwa, bliźniaczych nie wyłączając, ojców i synów, maturzystów, którzy po studiach zostali w IV LO nauczycielami. Są także wśród nich ludzie m.in. nauki, biznesu; nie brak polityków zarówno tych przez duże P, jak i pomniejszych, również samorządowych (obie kategorie - jak wiadomo - działają wyłącznie dla dobra wspólnego, gdyż bardzo kochają ojczyznę, a najbardziej przy kasie, bowiem ci, którzy wychodzili na uliczne zadymy na ogół nie wchodzili na listy wyborcze). Większość wszakże stanowią tzw. zwykli zjadacze chleba naszego powszedniego, codziennie podpisujący w pracy - jeśli ją mają - listę obecności, bo bez nich, w odróżnieniu od polityków, nie ma życia, zupełnie jak bez wody.

Nie da się ukryć, że w gronie absolwentów przeważają kobiety, które - co potwierdzają statystyki - są lepiej wykształcone w Polsce od mężczyzn. Proszę zauważyć, że były lata, gdy w czterech klasach pierwszych liczących po 32-34 uczniów, w każdej było raptem dziesięciu chłopaków. Co więcej, na nieszczęście licealistek bywały w "czwórce" nawet 36-osobowe klasy jednopłciowe - żeńskie! (ich rówieśnicy - często z woli rodziców - musieli mieć w ręku solidny fach, więc byli w technikach, o nieszczęśni, w jednopłciowych klasach męskich!).W ślad za tym na wyższych uczelniach, a zwłaszcza na uniwersytetach, liczbowo dominowały studentki.

Belfer z krwi i kości

Wielkim przywilejem, nie każdemu niestety danym, jest spotykać w całym życiu mądrych nauczycieli, którzy wszakże częściej występują w przyrodzie niż obrazy Vermeera. Chyba wielu absolwentów nosi w sercu wspomnienia o ludziach, którzy ich twórczo zainspirowali, pomogli rozwinąć talent, otworzyli drzwi do nieznanego świata, lub zwyczajnie i po prostu byli skuteczni w procesie dydaktycznym. Nie brakowało ich w IV LO. Wespół ze sztubakami tworzyli 60-letnią historię szkoły. Przed nimi nigdy niekończący się mozół uczenia cudzych dzieci. Aby do pierwszej setki! Na razie.
Ad multos annos!

Jubileuszowe obchody odbędą się 21. września: przed południem w "czwórce" na Błoniu, po południu w kinie "Adria", wieczorem i nocą w hotelu "Słoneczny Młyn". Szampan poleje się kaskadami. Już się mrozi !

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska