https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W 2011 marszałek województwa wręczył Grażynie Nowak-Kraszewskiej statuetkę Stalowego Anioła za wybitne zasługi. Rok później niedawną laureatką zajęły się dwie prokuratury!

Adam Willma [email protected]
Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie to we Włocławku małe imperium, zatrudniające 262 pracowników.
Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie to we Włocławku małe imperium, zatrudniające 262 pracowników. archiwum
W 2011 marszałek województwa wręczył Grażynie Nowak-Kraszewskiej statuetkę Stalowego Anioła za wybitne zasługi. Rok później niedawną laureatką zajęły się dwie prokuratury, a we Włocławku huknęło o korupcyjnej aferze.

- Jestem całkowicie wyczerpana tym, co się stało - mówi Grażyna Nowak-Kraszewska. - Jeśli ktoś, chciał mnie zniszczyć, był bliski osiągnięcia celu.

Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie to we Włocławku małe imperium, zatrudniające 262 pracowników.- Znakomicie prowadzony na tle innych tego typu instytucji - zaznacza Lidia Lewandowska, kiedyś kierownik jednej z sekcji włocławskiego MOPR, a dziś kontrolująca podobne jednostki z ramienia wojewody. - Zwłaszcza w dziedzinie pomocy osobom niepełnosprawnym zasługi włocławskiego MOPR wyróżniają ten ośrodek w całym regionie.

Od powstania placówkę prowadziła powszechnie szanowana we Włocławku Maria Ignatowska. W kwietniu 2012 roku dyrektor Ignatowska przeszła na emeryturę. Konkurs wygrała pochodząca z Lipna Edyta Wiśniewska, wcześniej kierowniczka działu rehabilitacji w jednym z domów pomocy. Wiśniewska, czterdziestoletnia blondynka, pasjonatka pracy socjalnej, wycieczek górskich i tańca brzucha, w lokalnej telewizji zapowiedziała rządy kontynuacji. I zmiany.

Że idzie zmiana, Grażyna Nowak-Kraszewska zorientowała się szybko: - Już po kilku dniach pracy pani dyrektor napomknęła, że wcale nie muszę tu pracować.

Kraszewska miała w MOPR opinię kobiety o silnej osobowości.- Niektórym w pierwszym kontakcie mogła wydać się szorstka - mówi Maria Ignatowska. - Mówi zawsze wprost, nie owija w bawełnę. Ale jednocześnie jest absolutnie oddana pracy, zwłaszcza dla ludzi niepełnosprawnych.

Lidia Lewandowska: - Praca z ludźmi niepełnosprawnymi jest specyficzna, pracownik często styka się z postawami roszczeniowymi. Pani Grażyna wypracowała swoje metody. Większość podopiecznych traktowała ją z szacunkiem, bo też dzięki jej staraniom udało się pozyskać środki na większość programów kierowanych do tej grupy.

Przeczytaj także: Aktywna Integracja - Projekt Systemowy MOPR we Włocławku
Po raz pierwszy do poważnego iskrzenia pomiędzy Nowak-Kraszewska a nową dyrektorką doszło w sprawie podjazdu dla wózka inwalidzkiego przy ul. Gałczyńskiego na osiedlu Południe. Niepełnosprawny mężczyzna złożył wniosek o dofinansowanie podjazdu, a później kosztorys na 62 tys. złotych.Kraszewskiej kwota wydała się dziwnie wysoka. Rzeczywiście, po przeliczeniu wszystkich pozycji, okazało się, że zawyżona jest o ponad 20 tysięcy.

Jakby tego było mało, okazało się, że zanim zapadły jakiekolwiek decyzje, podjazd był już gotowy. - W takiej sytuacji nie ma mowy o otrzymaniu dofinansowania - wyjaśnia Grażyna Nowak-Krasze-wska. - W przepisach jest to jasno sprecyzowane. Pani dyrektor nalegała jednak, żeby przyznać dofinansowanie. Ostrzegała, że jeśli tego nie zrobimy, spółdzielnia wynajmie prawnika, który wygra z nami w sądzie.
Aby mieć absolutną pewność, Nowak-Kraszewska zwróciła się z prośba o opinię do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, sadząc, że ta zamknie sprawę. Była w błędzie - dyrektor MOPR napisała do ministerstwa swoje pismo z prośbą... o wstrzymanie wydania opinii. Powód - zastrzeżenia do pisma wniosła żona niepełnosprawnego mężczyzny.

- Rzeczywiście było tak, że prosiłam o wstrzymanie się z zajęciem ostatecznego stanowiska przez PFRON - przyznaje Edyta Wiśniewska. - Ale tylko dlatego, że sprawa była jeszcze przedmiotem analizy w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie i kierowanie pisma na tym etapie było przedwczesne. Osoba uprawniona zwróciła się do mnie o pomoc, gdyż nie zgadzała się ze stanowiskiem p. Nowak-Kraszewskiej i z pismem wysłanym do PFRON

- Pierwszy raz zetknęłam się z taka sytuację - twierdzi Grażyna Nowak-Kraszewska. - Nie wiedziałam, jak zareagować. Nie pojmuję kto informował tę panią o wewnętrznej korespondencji, którą prowadzimy z ministerstwem? I niby na jakiej podstawie nasz podopieczny miałby wnosić zastrzeżenia do rutynowej, w przypadku wątpliwości, konsultacji.

Ostatecznie pieniądze przyznano jedynie na wymianę okna i drzwi balkonowych oraz adaptację płyty balkonowej - 2,6 tys. zł.

W budowę podjazdu zaangażował się osobiście prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Południe: - My z formalnego punktu widzenia nie byliśmy stroną, ale dotyczyło to człowieka bardzo poszkodowanego przez los, wyjątkowego człowieka. Ja społecznie zaprojektowałem ten podjazd, tak jak wszystkie pozostałe w naszej spółdzielni. To, że ostatecznie podjazd nie został do-finansowany, jest niekorzystnym zbiegiem okoliczności. Nie było czasu, żeby to rozwiązać przez sąd.

Pikanterii dodaje sprawie fakt, że dyrektor Wiśniewska i prezes spółdzielni Zbigniew Lewandowski żyją w nieformalnym związku. I to właśnie - zdaniem prezesa Lewandowskiego - było źródłem złośliwości. Jego zdaniem, gdyby w MOPR nie pracowała Wiśniewska, urzędnicy MOPR pieniądze "przynieśliby w zębach".
Związki damsko-męskie to najwyraźniej złożona materia, wbrew opinii prezesa Lewandowskiego, Wiśniewska twierdzi, że zamieszanie w sprawie podjazdu przy ul. Gałczyńskiego "miało początek na długo przed związkiem". Zdaniem pa-ni dyrektor nie ma tu mowy o konflikcie interesów:

- Dofinansowanie zostało przyznane nie panu Z. L., a pa-nu L. P., a ten pierwszy nie miał z tego tytułu jakichkolwiek profitów.

Do kolejnego spięcia doszło przy okazji rozpatrywania wniosku o dofinansowanie dla Jadłodajni Miejskiej na utworzenie 2 miejsc pracy dla pomocy kuchennej.- W tym celu Jadłodajnia chciała wyposażyć stanowiska za 103 tys. złotych - wyjaśnia Nowak-Kraszewska. - Uznałam, że jadłodajnia chce po prostu skorzystać z okazji, żeby wymienić sprzęt i dokupić wyposażenie nie mające związku z tworzonymi stanowiskami pracy. Pani dyrektor nakazała mi stawić się w Jadłodajni, gdzie miało dojść do negocjacji - wszyscy przekonywali mnie, że jestem w błędzie.

Zdaniem dyrektor Wiśniewskiej wizyta w Jadłodajni była rutynową wizją lokalną: - Strony "konfrontowały" w trakcie wizji lokalnej swe poglądy prawne i uzasadniały stanowiska prezentowane w postępowaniu o udzielenie dofinansowania.

Wiśniewska twierdzi, że wizyta w Jadłodajni była dla niej interesująca z socjologicznego punktu widzenia: - Prezentowane przez panią Kraszewską poglądy trącą co najmniej wczesnym PRL-em.Kraszewska zaopiniowała wniosek negatywnie, ale Jadłodajnia i tak dostała 53 tysiące.

Wiśniewska miała już w tym czasie na swoją podwładną bicz w postaci wystąpienia pokontrolnego NIK.
- Miałam w MOPR kilka kontroli prowadzonych przez NIK - wspomina Maria Ignatowska. - Ale nie pamiętam tak dziwnej kontroli, w której inspektorzy tak usilnie czegoś szukali.

Szukali, aż znaleźli I to od ra-zu "element korupcyjny" - pobyt Nowak-Kraszewskiej w nadmorskim ośrodku w Jarosławcu. Po kilku miesiącach od kontroli o sprawie powiadomili prokuraturę.- Rzeczywiście, w sprawie tego wyjazdu popełniony został błąd - przyznaje emerytowana dyrektor. - Ale był to mój błąd, a nie pani Nowak-Kraszewskiej. Nie było kogo wysłać jako opiekuna grupy niepełnosprawnych do Jarosławca. Pani Grażyna się zgodziła, ale była akurat na urlopie, więc pojechała tam formalnie w czasie urlopu.

Zdaniem Lidii Lewandowskiej, byłej kierowniczki sekcji administracji o wypoczynku podczas takiego wyjazdy nie ma mowy. - Pani Grażyna jest typem pracoholika. Jako jedyna wychodziła z pracy nawet po ekipie sprzątającej - twierdzi Lewandowska. - Tak było również z tym wyjazdem. Nikt nie chciał jechać, bo wszyscy wiedzieli z jak ciężką pracą wiąże się taki wyjazd z kilkudziesięcioma osobami niepełnosprawnymi. A pani Grażyna poświęciła na ten wyjazd dwa tygodnie swojego urlopu. Jeszcze wiele dni po powrocie żyła sprawami uczestników tego wyjazdu.

Dodatkowym zarzutem wobec Nowak-Kraszewskiej było to, że w Jarosławcu dołączył do niej mąż: - Na szczęście zachowałam potwierdzenie wpłaty za jego pobyt - mówi.

Kolejne doniesienie do prokuratury na Nowak-Kraszewską złożyła już sama dyrektor MOPR. Chodziło o dofinansowanie adaptacji łazienki Anny D., która niedługo później i tak zamieszkała w domu pomocy społecznej. Wiśniewska uznała, że podwładna nie dopilnowała pracowników.

Sprawa mieszkania Anny D. była jedną z przyczyn dyscyplinarnego zwolnienia Nowak-Kraszewskiej w czerwcu ubiegłego roku. "W sprawie niewątpliwie mogło dojść do popełnienia przestępstwa" - napisała Wiśniewska, rozwiązując umowę o pracę. Pozostałe dotyczyły nieodpowiedniego zachowania, krzyczenia na pracodawcę, obmawiania i mobbingu. Tymi ostatnimi zarzutami nadal zajmuje się sąd pracy na wniosek Grażyny Nowak-Kraszewskiej, która wierzy, że zostanie przywrócona do pracy.

Przestępstwa nie było, blizna jest. A sprawy prokuratorskie?Jeszcze w grudniu ubiegłego roku dyrektor Wiśniewska przekonywała, że w sprawie doniesienia w NIK toczy się postępowanie. Tyle że oba postępowania były już zamknięte. Proku-rator ze Sławna przesłuchał prawie setkę uczestników turnusu w Jarosławcu i doszedł do wniosku, że doniesienie NIK było całkowicie bezpodstawne.

Ze względu na brak znamion przestępstwa zostało też umorzone postępowanie w sprawie dofinansowania mieszkania Anny D. - Ostatni rok kosztował mnie wiele zdrowia - mówi Grażyna Nowak-Kraszewska. - Zrobiono ze mnie aferzystkę. Miałam wszystkim wyjaśniać, że to bzdury? To jest blizna, której nie sposób się pozbyć. Mam nadzieję, że wrócę do pracy, a przede wszystkim - że przyjdzie czas sprawiedliwości dla moich koleżanek z MOPR, które przeszły przez podobne piekło i do dziś nie mogą doczekać się sprawiedliwości w sądzie. Prywatne porachunki i własny interes nie powinny wygrać z dobrem osób niepełnosprawnych.

Związek zawodowy w MOPR zwrócił się do Rady Miasta o przyjrzenie się rządom Edyty Wiśniewskiej. Radni uznali jednak, że nie są kompetentnym organem w tej sprawie.

Sprawie zwolnienia Kraszewskiej-Nowak przygląda się sąd pracy. W przyszłym tygodniu sąd wyda orzeczenie w tej sprawie.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska