- Jak się czujesz jako czwarty zawodnik świata?
- Jestem szczęśliwy. Udowodniłem, że należę do ścisłej światowej czołówki. W ubiegłorocznym cyklu byłem ósmy. Awans aż o cztery pozycje, to duży postęp. Powód do satysfakcji.
- Po kończącej cykl Grand Prix Polski w Bydgoszczy byłeś jednak wściekły.
- Ponieważ niewiele zabrakło mi do brązowego medalu. Przez jeden nieudany wyścig w półfinale odpadłem z walki o podium mistrzostw świata. Bardzo przeżywałem te zawody. Miałem tylko dwa punkty straty do Nicki Pedersena i wielu ludzi na mnie liczyło. Znam przecież doskonale tor Polonii, miałem za sobą bydgoskich kibiców. Oczekiwania, i w związku z tym presja, były ogromne. Nie udało się.
- Medalu nie przegrałeś jednak w Bydgoszczy, a słabym początkiem cyklu; w Krsko, we Wrocławiu.
- To prawda. Dotarło to do mnie, kiedy opadły już emocje.
- Czy pierwsze nieudane turnieje były konsekwencją złego przygotowania do sezonu?
- Nie. Moi mechanicy ciężko pracowali, żeby motocykle sprawowały się dobrze. Wszystko było gotowe do walki z najlepszymi na świecie. Problem był inny: przez kilka miesięcy borykałem się z chorobami i kontuzjami. Kiedy uporałem się z anginą i wydawało się, że wracam do normalnej dyspozycji, złamałem nogę. I tak w kółko; infekcje, kontuzje... Wszystkie te przypadłości wybijały mnie z rytmu w pierwszej połowie sezonu. Teraz powinno być inaczej. Jestem po zabiegu wycięcia migdałków i nie powinienem tak często chorować.
- Turniej o Grand Prix Skandynawii w Malilli był przełomowym momentem w twojej karierze?
- Pierwsza wygrana w jednej z rund mistrzostw świata smakuje naprawdę wyjątkowo. Długo na nią czekałem. Były już w mojej karierze turnieje, w których wszystko układało się po mojej myśli aż do finału. Tam zawsze brakowało jednak szczęścia. W Malilli było zupełnie inaczej. Miałem duże problemy na starcie, słabo wychodziłem spod taśmy i musiałem się nieźle namęczyć na dystansie, by wyprzedzać rywali. Postawiłem jednak wszystko na jedną kartę i wygrałem. Czułem się znakomicie, dałem się ponieść emocjom. Drugiego dnia byłem już spokojniejszy, ale znakomity nastrój mnie nie opuszczał.
ROK ANDREASA
ROK ANDREASA
- 4. miejsce w indywidualnych mistrzostwach świata (Grand Prix Słowenii w Krsko
- 9. miejsce i 8 pkt., Grand Prix Europy we Wrocławiu
- 13. miejsce i 5 pkt., Grand Prix Szwecji w Eskilstunie
- 6. miejsce i 10 pkt., Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff
- 2. miejsce i 20 pkt., Grand Prix Danii w Kopenhadze
- 10. miejsce i 7 pkt., Grand Prix Włoch w Lonigo
- 9. miejsce i 9 pkt., Grand Prix Skandynawii w Malilli
- 1. miejsce i 25 pkt., Grand Prix Czech w Pradze
- 9. miejsce i 7 pkt., Grand Prix Łotwy w Daugavpils
- 4. miejsce i 16 pkt., Grand Prix Polski w Bydgoszczy
- 5. miejsce i 12 pkt.); - srebrny medal z reprezentacją Szwecji w Drużynowym Pucharze Świata;
- złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Szwecji;
- brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski z Budleksem/Polonią Bydgoszcz;
- srebrny medal Mistrzostw Polski Par Klubowych;
- 10. miejsce w klasyfikacji najlepszych żużlowców polskiej ekstraligi, ze średnią 2,178 pkt. na wyścig i 10,89 pkt. na mecz;
- 10. miejsce w klasyfikacji najlepszych żużlowców szwedzkiej Elitserien, ze średnią 2,208 pkt. na wyścig i 11,3 pkt. na mecz
- Te zawody miały również symboliczną wymowę. Wygrałeś w dniu, kiedy z kibicami w Szwecji pożegnał się Tony Rickardsson...
- To był magiczny wieczór. Czułem na sobie presję kibiców, wiedziałem, czego ode mnie oczekują. To mnie jednak nie deprymowało, przeciwnie - dodawało niesamowitej energii. Słyszałem gorący doping z trybun, puszczałem sprzęgło i gnałem do mety.
- Teraz to ty jesteś numerem jeden w Szwecji. Potrafisz zastąpić Rickardssona?
- Czeka mnie olbrzymie wyzwanie. Tony jest jednym z najlepszych zawodników w historii tego sportu, sześciokrotnym indywidualnym mistrzem świata. To żużlowiec kompletny. Zamierzam podążać w tym samym kierunku. Staram się, tak jak on, profesjonalnie podchodzić do sportu, dbać o najdrobniejsze szczegóły. Cieszę się, że ludzie widzą we mnie następcę Tonyego. Uważają, że jestem utalentowany i waleczny. Jeśli nadal będę ciężko pracował, może też będę odnosił takie sukcesy.
- Potrafisz ustabilizować formę na wysokim poziomie?
- Teraz już tak. Dotychczas po jednej znakomitej rundzie Grand Prix przychodziły trzy, cztery słabsze. W lidze notowałem dwa bardzo dobre mecze i zdarzała mi się wpadka. Od połowy minionego sezonu to się jednak zmieniło. Zdarzają się gorsze starty, lecz nie ma drastycznych wahań formy. Jest równowaga. Inaczej przygotowuję się do zawodów. Wiem, jak ważny dla sportowca jest wypoczynek, dobre odżywianie i psychika. To detale, lecz mają ogromny wpływ na osiągane wyniki. Swoje robi także doświadczenie, które zdobywałem przez kilka lat starów w Grand Prix.
- Możemy więc spodziewać się w kolejnym sezonie medalu indywidualnych mistrzostw świata?
- Oczywiście (śmiech). Co roku wyznaczam sobie cele i jak dotąd większość udało mi się zrealizować. W tym sezonie był min awans o kilka pozycji, za rok chcę już mieć medal.
- Złoty?
- To moje marzenie. Ale nie chcę zapeszyć i obiecywać sobie i kibicom zbyt wiele. Grand Prix to wyjątkowo trudne zawody. Każdy z zawodników tygodniami przygotowuje się do nich. Mistrz może być tylko jeden, dlatego nikt nie odpuszcza. Potrzebne jest również szczęście. Gdybym nie myślał o zdobyciu złota, w ogóle nie przystępowałbym do walki.
- W polskiej lidze nadal chcesz reprezentować barwy Polonii?
- Oczywiście! Zawsze powtarzam, że jestem bardzo przywiązany do Bydgoszczy. W poprzednich moich klubach również było mi dobrze, nie mogłem na nic narzekać. Tu jednak jestem najbardziej szczęśliwy. Odpowiada mi atmosfera panującą w drużynie, mam w Bydgoszczy wielu znajomych i kilku dobrych przyjaciół. Lubię miasto i spędzam w nim bardzo dużo czasu, także po sezonie. Będę tu jeździł tak długo, jak długo sternicy klubu będą widzieli mnie w zespole i zapewnią mi odpowiednie warunki do rozwoju.
- Finansowe?
- Niekoniecznie, chociaż pieniądze są bardzo ważne w zawodowym sporcie. Chcę być najlepszy na świecie, a to wymaga ciągłego inwestowania w siebie. Nigdy nie żądam jednak niebotycznych pieniędzy, bo znam realia. Wiem na przykład, że w Polsce ma być wprowadzony limit wydatków na drużynę. Dlatego wierzę, że konstruując wypracujemy kompromis i obie strony będą zadowolone. Pieniądze nie są bowiem dla mnie najważniejsze.
- Miałeś kuszące propozycje z innych klubów?
- Tak, lecz nie doszło do konkretnych rozmów. Myślę, że wszyscy wiedzą, że z Bydgoszczy nie chcę nigdzie się wynosić. Jest mi tu dobrze.
- Gdzie będziesz jeszcze startował?
- Podpisałem już nową umowę z Luxo Stars. Tam także dobrze współpracuje mi się z władzami klubu. Kibice mnie zaakceptowali. Tak jak w Bydgoszczy, w Malilli czuję się u siebie. Na pewno nie będę jeździł w lidze angielskiej. Być może kilka razy pojadę do Rosji. Starty na Wschodzie to ciekawe doświadczenie, lecz podróże są uciążliwe i wyczerpujące. Bardzo trudno jest przygotować się do startów tam pod względem logistycznym. Poza Grand Prix, ligowymi zawodami w Polsce i Szwecji, wezmę pewnie udział w kilku turniejach towarzyskich.
- Planujesz jakieś zmiany przed nowym sezonem?
- Moimi mechanikami pozostaną Dudi i Skrzat (Mirosław Duda i Radosław Szwoch - dop.red.). Nasza współpraca układa się dobrze, więc nie chcę tego zmieniać. Chciałbym poczynić pewne inwestycje, wyposażyć team w ogromnego busa. Chcę zrobić to z myślą o moich sponsorach, których dogodniej będzie dzięki temu reklamować. Jest też pomysł na kolekcję odzieży firmowaną moim nazwiskiem. Na pierwszym miejscu będzie jednak wciąż sport i wszystko podporządkujemy osiąganiu dobrych wyników.
- Kiedy zaczniesz przygotowania do nowych rozgrywek?
- Już je rozpoczęliśmy, półtora miesiąca temu. Nie ma właściwie granicy, kiedy kończymy, a kiedy zaczynamy pracę. Przez okrągły rok trzeba poświęcać temu czas. Teraz dopiero mogę pozwolić sobie na wypoczynek. Z grupą przyjaciół wybierzemy się w jakieś fajne miejsce na kilka tygodni. Trzeba przecież w końcu odreagować po trudnym sezonie.
- W jaki sposób odpoczywasz od żużla?
- Wolne chwile najchętniej spędzam z rodziną. Dużo czasu przebywam poza domem, więc po sezonie nadrabiam zaległości. Moi rodzice czasem odwiedzają mnie również w Polsce. Kiedy jestem w Bydgoszczy staram się także poświęcać czas moim przyjaciołom. Wiem, że ważne jest by zachować odpowiednie proporcje między pracą a odpoczynkiem.