https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W Jordanowie rodzą się rzeczy wielkie

Tekst i fot. DARIUSZ NAWROCKI
Danuta Maria Kruszewska
Danuta Maria Kruszewska Fot. DARIUSZ NAWROCKI
Artystka z Bydgoszczy zakotwiczyła na końcu świata. Szukała tu miejsca, w którym mogłaby eksplodować artystycznie.

Gospodarstwo w Jordanowie minęłoby się tak, jak mija się tysiące podobnych, gdyby nie duży szyld na płocie: "Wierszowisko", a tuż obok napis "Ośrodek Pracy Twórczej". Zza płotu widać budynki gospodarcze wymalowane w czarno białe dzieła sztuki. Na krzyżach rozwieszone koszule z wypisanymi na przedzie wierszami. Na wszystkich drzwiach budynków gospodarczych napisy informujące o specyfice pomieszczeń, których dotyczą. Tutaj "Zakład produkcji ciszy", tam "Zakład utylizacji rozczarowań". Jeszcze gdzie indziej "Aktywacja zachwyceń" i "Salon sztuki upadłej". W stodole natomiast - sala imprez kameralnych ze sceną i widownią na ponad sto miejsc.

No i gospodyni. Drugiej takiej w świecie nie znajdziecie. Danuta Maria Kruszewska jest wiolonczelistką, kompozytorką, malarką, autorką piosenek literackich, spektakli, tomików wierszy. Pracowała w bydgoskiej Operze Nova. Występowała na scenach w kraju i za granicą, zarówno z zespołem, jak i solo. Dziś wykłada matematykę w Collegium Medicum UMK. Od niedawna jest radną powiatową.

Moje miejsce na ziemi

Kilka lat temu w Jordanowie znalazła swoje miejsce na ziemi. - Przez całe życie marzyłam, by zamieszkać na końcu świata. I udało mi się takie miejsce znaleźć. Tu jest tak cudownie, że aż trudno to opisać. Widoki, jakie codziennie podziwiam jadąc z Bydgoszczy drogą między polami do domu są dla mnie bardzo cenne. Jestem tu bardzo szczęśliwa. Mam nadzieję, że w sztuce znajdzie to swoje odzwierciedlenie - mówi z pasją.

Przyznaje, że szukała miejsca, które mogłoby pomieścić jej licznych przyjaciół. - _W standardowym mieszkaniu w bloku byłoby to niemożliwe. Cztery osoby tworzą już tłok. Jordanowo dało nam olbrzymie możliwości - _dodaje.

Od kilku lat wspólnie z mężem, prof. Stefanem Kruszewskim, naukowcem z Collegium Medicum UMK organizuje dla przyjaciół "Wierszowiska". Mąż zaprasza naukowców, ona z kolei ludzi z kręgu sztuki. Zawsze około 150 osób. - Te dwa środowiska dobrze ze sobą koegzystują. Jedno wzbogaca drugie. Naukowcy w sposób przystępny mówią o tym co robią nam, ludziom sztuki. My natomiast oferujemy swoją sztukę naukowcom. _Są wykłady, pieśni, recytacje, wernisaże, a nawet widowiska teatralne. Podczas jednej z imprez naukowcy wcielili się w rolę aktorów sztuki teatralnej Michaela Freyn'a "Kopenhaga". Następnie dyskutowali na temat treści w niej zawartych. Mówili o roli naukowca w społeczeństwie i jego odpowiedzialności za wyniki swoich badań. Podczas "Wierszowisk" Danuta Maria Kruszewska prezentuje swoje najnowsze utwory. Całość tradycyjnie kończy się wspólnym śpiewaniem przy ognisku. W przyszłym roku zorganizowany zostanie piąte, jubileuszowe "Wierszowisko". - _W kręgu naukowym i artystycznym jest to impreza znana. Ludzie, zwłaszcza młodzi, czują się wręcz wyróżnieni mogąc na naszej imprezie się zaprezentować. U nas nikt nie dostaje honorarium za występ, a jednak każdy z chęcią tutaj przyjeżdża. Więc myślę, że jest to potrzebne.

Zreformuję operę

Przez lata pracowała w operze. Widziała od środka wszystkie zalety i wady teatru operowego. - Od wielu lat myślałam o tym, że ten gatunek sztuki trzeba zreformować. Zaczęłabym od orkiestry. Siedzi pod sceną. Dwunastu skrzypków gra to samo. Dziesięciu wiolonczelistów musi grać równo. Jest to gwałt na naturze sztuki. Każdy muzyk, który w tej orkiestrze gra, jest kształcony do wykonywania twórczo tej muzyki. A w orkiestrze zmusza się ich do tego, żeby grali równo, w miarę czysto i nie realizowali swoich wizji - _zdradza swe poglądy. Uważa, że artyści w ten sposób są wręcz zniewoleni. - _Zmusza się ich do wykonywania nieistotnych czynności, które w tej chwili może wykonywać już komputer. Zagra mi idealnie czysto, idealnie równo. I nie ma potrzeby, by w tym celu kształcić muzyka przez siedemnaście lat. To jest grube marnotrawstwo życia. Moim zdaniem muzykom powinny być powierzane wyłącznie partie solowe, w których mogliby wyeksponować swoje twórcze wnętrze. Kiedyś tworzono tak wielkie orkiestry, żeby utwory były słyszalne i zachowane proporcje głosowe. Wtedy nie było takich technicznych możliwości, jak dzisiaj.

Podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych poznała techniki komputerowe, które otworzyły jej wrota do wielkiej muzyki symfonicznej, do której nie musi angażować kilkudziesięciu muzyków. Zaczęła pisać utwory symfoniczne, które może sama zrealizować posługując się komputerem.__

Widowisko w plenerze

Marzą jej się rzeczy wielkie. Myśli o zorganizowaniu w pobliskim Inowrocławiu wielkiego widowiska plenerowego, czegoś w rodzaju opery. - _Chciałabym partie wymagające mniejszego profesjonalizmu powierzyć zespołom z terenu powiatu inowrocławskiego. Każdy odpowiedzialny byłby za małą cząstkę, które jak puzzle po złożeniu utworzyłyby wspaniały, wielki obraz. _Nie obyłoby się oczywiście bez zawodowych solistów. Pracuje nad librettem i stroną muzyczną, którą tworzy oczywiście na swoim komputerze. Ma już wymarzone miejsce dla swojej opery - tężnie inowrocławskie.

Bóg obdarzył ją całą paletą talentów. - _Zostałam obdarowana bardzo obficie, więc mam obowiązek to spłacić. Mam bogactwo, którym się muszę podzielić. _Czasami chce coś komuś powiedzieć, więc pisze o tym. Widzi, że tekst ten dobrze komponowałby się w odpowiedniej przestrzeni plastycznej, wiec ją tworzy. Do tego dorzuca muzykę. I przepis na komunikację z ludźmi jest już gotowy.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska