Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Płochocinie bez zmian. Prace stoją. Parku przemysłowego nie będzie

Maciej Ciemny
Od siepnia na placu budowy w Płochocinie nie dzieje się nic. Prasbet zrezygnował, gdy od lutego nie doczekał się pieniędzy za wystawioną fakturę. Nie ma ich do dziś. Z Michalakiem spotykają się w sądzie
Od siepnia na placu budowy w Płochocinie nie dzieje się nic. Prasbet zrezygnował, gdy od lutego nie doczekał się pieniędzy za wystawioną fakturę. Nie ma ich do dziś. Z Michalakiem spotykają się w sądzie Andrzej Bartniak
Nie mogą w to uwierzyć w urzędzie marszałkowskim, a wójt pogodził się z porażką.

Do końca roku miała powstać strefa ekonomiczno-przemysłowa w Płochocinie, w której według medialnych zapowiedzi Krzysztofa Michalaka, wójta Warlubia, pracę miało znaleźć nawet 500 osób. Nic takiego się nie wydarzy. Od kilku miesięcy na placu budowy hula wiatr, a wykonawca domaga się od gminy pieniędzy za wystawione faktury.
Z końcem roku minie również możliwość dofinansowania inwestycji z pieniędzy unijnych, którymi dysponuje Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego. A kwota nie jest mała. Cały park miał kosztować blisko 18,5 mln zł, z czego gmina Warlubie miała wyłożyć na stół niecałe 12 mln zł. Ponad 9 mln zł z kasy Unii chciał dorzucić urząd marszałkowski. Planowano nadwyżkę.

Rozmowy trwają
Początkowo zakładano, że inwestycja zostanie zrealizowana we wrześniu. Do dziś na stronie Urzędu Gminy w Warlubiu można przeczytać, że pod koniec 2015 r. strefa będzie już funkcjonować. Ale kilka miesięcy temu to nie był największy problem, bowiem unijne finansowanie można było przedłużyć do końca roku. Niestety, dłużej już się nie da. Tymczasem minęła połowa listopada i nic nie wskazuje na to, żeby w Płochocinie cokolwiek miało zacząć się dziać. Problemy były od początku, a to z odrolnieniem działek pod budowę, a to z emisją obligacji, a to z wykupem ziemi. Najgorsze jednak przyszło, gdy z placu budowy odszedł wykonawca - grudziądzki Prasbet. Właściciele zrezygnowali, bo nie mogli doczekać się pieniędzy za faktury wystawione w lutym.

Dwie strony próbowali pogodzić urzędnicy marszałka, ale bezskutecznie. - Rozmowy i ustalenia trwają od kilku miesięcy. Między innymi, jeszcze w sierpniu, kierowaliśmy do beneficjenta pismo z wezwaniem do przedłożenia informacji odnośnie wyników negocjacji podjętych z dotychczasowym wykonawcą robót budowlanych (firmą Prasbet), zmierzających do powrotu wykonawcy na teren budowy - mówi Paweł Krawański, wicedyrektor Departamentu Wdrażania Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w Urzędzie Marszałkowskim.

Teraz jednak wezwano wójta do przedstawienia szczegółowego harmonogramu prac. Ludzie marszałka chcieli wiedzieć, czy są jakiekolwiek szanse na realizację inwestycji. Pytali potem Krzysztofa Michalaka m.in. o to „czy przekazany harmonogram został ustalony w porozumieniu z wykonawcą, czy wykonawca akceptuje i uznaje przedstawioną kolejność prac za wykonalną i w jaki formalny sposób gmina zamierza uregulować dalszą współpracę z wykonawcą”.

Wójt Krzysztof Michalak został przyparty do ściany. Musiał odpowiedzieć konkretnie. Zrobił to. - Poinformowano nas, iż zaistniała sytuacja z wykonawcą robót pozbawia gminę Warlubie możliwości realizacji harmonogramu projektu w IV kwartale 2015 roku, tj. do 31 grudnia 2015 r - przytacza Paweł Krawański.

Są też dalsze niekorzystne prognozy Michalaka. - W przypadku niemożliwego przedłożenia harmonogramu uzgodnionego z wykonawcą robót budowlanych i brakiem powrotu wykonawcy na plac budowy gmina Warlubie zmuszona będzie wystąpić o rozwiązanie umowy o dofinansowanie - pisze do urzędu marszałkowskiego Michalak.

Pieniędzy nie ma
Jednak ludzie marszałka mają większą nadzieję niż sam wójt Michalak. - Oczekujemy na ostateczne stanowisko gminy Warlubie w tej sprawie. W przypadku potwierdzenia braku możliwości zrealizowania projektu do końca roku, urząd podejmie działania zmierzające do rozwiązania umowy o dofinansowanie projektu - dodaje Paweł Krawański. Tak się z pewnością stanie, bowiem nic nie wskazuje, żeby grudziądzki Prasbet miał zamiar powrócić do Płochocina. Mają wystawiony przez sąd nakaz płatniczy, który zmusza wójta Michalaka do zapłaty za zaległe faktury. Ale włodarz odwołał się od tego wyroku.

- Wcześniej, na nasze żądanie, nie wystawił nam gwarancji bankowych, więc teraz zgodnie z prawem możemy żądać całej sumy, jaka należała nam się w umowie - mówi Wojciech Hilger, współwłaściciel Prasbetu. Biznesmen zdaje sobie jednak sprawę, że to prawnicza teoria, a w praktyce nie ma na to szans. - Chcemy jedynie uzyskać pieniądze za pierwszą fakturę, która opiewa na 1,1 mln zł. Są jeszcze dwie na 1,4 mln zł, ale nam potrzebne są jakiekolwiek pieniądze. Firma po tej nieudanej inwestycji stoi na skraju bankructwa - tłumaczy Hilger.

Sam Krzysztof Michalak z mediami nie rozmawia. Nie jest przecież urzędnikiem marszałka ani prywatnym biznesmenem. Jest wójtem. Żądał ode mnie wniosku o dostęp do informacji publicznej. Złożyłem. I tak odesłał mnie do akt sprawy między Prasbetem a gminą Warlubie, które znajdują się w bydgoskim Sądzie Okręgowym. Na pytania o to, kto, jego zdaniem, odpowiada za powstałe w Płochocinie problemy odpisał: dotyczą one ocen i prognoz na przyszłość a nie faktów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska