W ubiegłym roku dyspozytor Komendy Powiatowej PSP w Świeciu wysyłał wozy do akcji aż 1418 razy. O 129 więcej niż rok wcześniej. W głównej mierze o tym skoku zadecydowały pożary. Odnotowano ich 515. Dla porównania w 2011 było ich tylko 380. - Z przykrością muszę stwierdzić, że apele o to, by nie wypalać traw nie odnoszą większego efektu - mówi pkt. Paweł Puchowski, rzecznik świeckiej straży pożarnej. - Bo jak inaczej tłumaczyć fakt, że w 2011 gasiliśmy trawy 141 razy, a w ubiegłym roku aż 253. Trudno określić czym spowodowany jest ten wzrost? Niestety wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że od płonących łąk czy wałów nierzadko zajmują się też lasy.
Paliły się też budynki. Działaniami, które pochłonęły najwięcej wysiłku były: pożar baru w Świekatowie w lutym, sklepu z artykułami chemicznymi w Nowem w marcu, dużej chlewni w Laskowicach maju i składu biopaliw na terenie Mondi Świecie w czerwcu.
Śmierć na drodze
Na podobnym poziomie co przed rokiem wypadły tak zwane miejscowe zagrożenia, zwykle związane z usuwaniem skutków kolizji lub wypadków. Było ich 887.
Najtragiczniejszym okazał się ten z 21 sierpnia. W Wiągu, w wyniku zderzenia z samochodem osobowym, śmierć poniosły dwie osoby jadące motocyklem. W sumie różnego rodzaju zdarzeń, w których strażacy stawali oko w oko ze śmiercią było 22. W sześciu przypadkach chodziło o topielców. W kolejnych pięciu strażacy sprzętem hydraulicznym wyważali drzwi od mieszkania, w którym znajdowała się martwa osoba. Był to zgony z przyczyn naturalnych.
Płyniemy na krze lodowej
O szacunek dla swojej potęgi upomniała się natura. Najpierw w czerwcu, a później w lipcu. Zdjęcia skutków trąby powietrznej, która przeszłą nad gminą Osie obiegły całą Polskę. Podstawowym zadaniem, z którym musieli uporać się ratownicy było zabezpieczenie przejazdu. Powalone drzewa i słupy energetyczne zatarasowały wiele dróg. Posiadający umiejętności obsługi piły spalinowej byli w cenie jak nigdy wcześniej.
Zdarzeniem, które odbiło się głośnym echem okazały się poszukiwania dwóch mężczyzn, którzy w styczniu mieli dryfować na krze. Nieszczęśnicy osobiście powiadomili straż pożarną o tym, że w okolicy Nowego porwała ich Wisła. Aby ich uratować ściągnięto nawet śmigłowiec. Wiele osób, w tym ochotników szukało ich przez dwa dni. Do momentu aż okazało, że był to tylko głupi żart.
Czytaj e-wydanie »