Łatwo nie było, bo musiała doić krowy, ale Niemcy dobrze ją traktowali. Jako najmłodsza z rodzeństwa nie była przyzwyczajona do tak ciężkiej pracy, ale sobie poradziła.
Kilka lat po wojnie wyszła za mąż. Wychowała pięcioro dzieci, doczekała jedenaściorga wnucząt i dwanaściorga prawnucząt. Życie jej nie rozpieszczało, bo sama chorowała i opiekowała się mężem. Jest w świetnej kondycji i tryska dobrym humorem. Podczas ostatnich wyborów samorządowych sama głosowała!
- Mieszkam z synem i synową, którzy bardzo się o mnie troszczą – zdradza Irena Krazińska. – Jednak sama gotuję obiady, by mieć jakieś zajęcie. Bardzo lubię czytać książki. Wolę to od oglądania telewizji. Czytam w okularach, ale igłę dam radę nawlec jeszcze bez.
- Mama w zeszłym roku nam powiedziała, że zaczyna się starzeć – żartuje syn Sławomir.
Uroczystość urodzinowa odbyła się w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej w Rachcinie. Była orkiestra dęta, druhowie strażacy, członkinie miejscowego Koła Gospodyń Wiejskich, do którego jubilatka należy od 1973 roku. Gratulowali jej Aneta Jędrzejewska i Sławomir Kopyść, członkowie Zarządu Województwa Kujawsko-Pomorskiego oraz Jarosław Poliwko, burmistrz miasta i gminy Bobrowniki. W takim dniu nie mogło zabraknąć przedstawicieli Placówki Terenowej KRUS w Lipnie. Licznie przybyła rodzina, sąsiedzi i znajomi.
Życzeniom i gratulacjom nie było końca, bo dla wszystkich dostojna jubilatka jest kimś wyjątkowym!
