Dziewczyna uczy się w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Zamościu. Feralną kanapkę kupiła po koniec kwietnia. Dziewczynka poskarżyła się szkolnej pielęgniarce, że odczuwa kłucie w brzuchu. Pielęgniarka skierowała ją do lekarza.
Okazało się, że w brzuchu Małgosi tkwi cienki, metalowy przedmiot. Lekarz uspokajał, że przedmiot powinien zostać naturalnie wydalany, jeśli zastosuje się odpowiednią dietę.
Dziewczyna wróciła do domu. Nazajutrz poczuła się jeszcze gorzej. Bolał ją brzuch, miała mdłości. W innym szpitalu badanie RTG wykazało obecność dwóch szpilek o długości 2,5 cm w jelitach. Dziewczyna trafiła na chirurgię. Konieczna była operacja. 3 maja chirurg wyciągnął szpilki.
Rodzice Małgosi zawiadomili policję. Mają nadzieję, że funkcjonariusze dowiedzą się, skąd w kanapce wzięły się szpilki.
Kanapkę przyrządziła piekarnia Tadeusza Pieczykolana. - Nie ma szans, aby te szpilki trafiły do kanapki u nas - zapewnia Pieczykolan. - Wędlina jest krojona na cieniutkie kawałki, a każdy kęs ciasta przechodzi przez ręce piekarzy.
Alicja Ciupa, dyrektor ZSP nr 1 przyznaje, że szkoła nigdy nie miała zastrzeżeń do produktów tego dostawcy, a sam dostawca sugeruje, że szpilki, to uczniowski kawał.
Policja sprawdza, kto naraził nastolatkę na utratę zdrowia lub życia. Śledztwo pod nadzorem prokuratury trwa.
"Dziennik Wschodni": 18-latka zjadła kanapkę ze szpilkami