Kazimiera Jastrzębska z Wadowic, 81 - letnia była konduktorka wadowickiego PKS, jest na emeryturze. Ze swojego mieszkania na osiedlu Kopernika codzienne zabiera duże torby towaru, który sprzedaje w różnych częściach miasta. Przed 1 listopada handluje zniczami, a w czasie parafialnych odpustów sprzedaje m.in. zabawki i cukierki. Tak sobie radzi już od początku lat 90.
- Nigdy nie miałam żadnych problemów z prawem, w życiu nie zrobiłam nic złego – zarzeka się staruszka.
Gdy jednak 27 czerwca ustawiła się podczas odpustu, z towarem pod papieską bazyliką na wadowickim rynku, od razu podeszli do niej dwaj strażnicy miejscy.
- Stwierdzili, że zajmuję bez pozwolenia pas drogowy i wlepili mi grzywnę. Nie słuchali, gdy im tłumaczyłam, że handluję tu od lat i nigdy nikt o żadne pozwolenia mnie nie pytał i skąd niby miałam wiedzieć, że jest wymagane. Zresztą takie opłaty są sprzeczne z odwiecznym prawem jarmarków odpustowych o którym opowiadali mi przed wojną moi dziadkowie – wyjaśnia staruszka.
Pani Kazimiera nie miała z czego zapłacić grzywny. - Dostaję zaledwie 800 zł emerytury miesięcznie. Ledwo mi na leki starcza. A tu mandat na ponad tysiąc sto złotych. Musiałabym nie kupować albo lekarstw albo jedzenia przed dwa miesiące, żeby tyle uzbierać – opowiada.
Kobieta planowała nawet pożyczyć pieniądze w jednym z punktów reklamujących „kredyty od ręki” ale w porę odradzili jej to sąsiedzi, którzy poradzili, żeby zaskarżyła decyzję strażników do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Ku radości pani Kazimiery, SKO uchyliło decyzję o nałożeniu kary grzywny, przekazało sprawę do ponownego rozpatrzenia i uznało, że to funkcjonariusze Straży Miejskiej a nie 81 latka nie znają się na przepisach. Teraz to oni teraz będą mieć problem. Dlaczego? Co na to Urząd Miasta?
Więcej o wygranej przez staruszkę batalii ze Strażą Miejską w Tygodniku Małopolskim nad Sołą i Skawą”, naszym dodatku do Gazety Krakowskiej, który ukaże się w piątek, 4 listopada.